Informacje

  • Wszystkie kilometry: 48914.14 km
  • Km w terenie: 3443.40 km (7.04%)
  • Czas na rowerze: 97d 06h 34m
  • Prędkość średnia: 19.40 km/h
  • Suma w górę: 7314 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy teich.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Poniedziałek, 30 września 2013

Do Nowego Miasta nad Pilicą

Od kilku lat miałem w planach podjechać do Nowego Miasta nad Pilicą. Przejeżdżałem już tamtędy kiedyś ale samochodem i wydawało mi się ono malownicze, czas by skonfrontować tamto wrażenie ze stanem dzisiejszym nadszedł wczoraj.
W zasadzie w planach były trzy główne cele- odnaleźć w Lewiczynie stare grodzisko piastowskie, obfotografować dwór w Gastomii oraz zwiedzić Nowe Miasto.
Plan maksimum to to co wyżej + dodatkowo Przybyszew, oraz Łęgonice Małe, Łęgonice, i Góra Zgody.
Miałem do odebrania wolny dzień za wyjazd do Koszalina w niedzielę, przesuwałem i przesuwałem aż na ostatniego września zapowiedzieli słoneczną pogodę. Wziąłem więc wolny dzień i hajda. Miałem ruszyć przed 7 rano, ale gęsta mgła i minus dwa stopnie za oknem sprowokowały opóźnienie na starcie. Doczekałem do 8-mej, mgły się częściowo podniosła zaczęło prześwitywać słońce, temperatura zaczęła oscylować koło 0 i ruszyłem w drogę. Pod kask lekka czapka zimowa , na ręce rękawiczki z polaru torebeczka trójkątna pod ramę i niewiele większa na kierownicę- i hajda.
Pierwszy przystanek przy krzyżu w Mirowicach , gdzie znajduje się łejpojnt ustawiony przez Surfa I Gewehra przy okazji objazdu głównego szlaku Jeziorki.. Krótka notatka do kajetu , dwa zdjęcia okolicznościowe i dalej w drogę, bądź co bądź już na wstępie mam godzinne opóźnienie spowodowane mgłą.
Krzyż w Mirowicach, szukam łejpojnta © teich

Ostatnie mgiełki snują się jeszcze przy ziemi © teich

Przez Grójec przelatuję się prawie bez zatrzymywania, prawie gdyż dwa razy zaliczam czerwone światło. Potem już spokojna jazda wśród sadów jabłkowych , w których praca wre od wczesnych godzin porannych. Liczne ciągniki z długimi wagonikami załadowanymi jabłkami będą mi towarzyszyły podczas dalszej podróży wielokrotnie. Grójeckie jest zagłębiem jabłkowym a w tych dniach nastały „żniwa” w sadach.
Jabłonie okraszone dojrzałymi owocami- dla sadowników nastała pora żniw © teich

I tak lekko sobie pedałując docieram do Lewiczyna. Byłem już tutaj 27 lipca 2009 roku i przez te 4 lata nie widzę żadnej zmiany – Sanktuarium w dalszym ciągu niedostępne w dzień powszedni. Zamknięte drzwi i furtki. Dwie trzy fotki i jadę szukać w lesie śladów grodziska , z wyczytanych informacji są one dobrze widoczne w terenie. Ścieżka przez sad , którą miałem dojechać jest teraz zagrodzona wysoką siatka z dodatkowym drutem kolczastym biorę więc namiary pi razy oko na domniemane miejsce dodaję kierunek względem słońca dla dojścia od innej strony i udaję się w boczną drogę asfaltowa by potem wejść do lasu, na samym początku lasu w ukryciu od drogi przypinam rower do drzewa i idę jak skaut przez leszczyny szukać grodziska.. Przedzierając się przez niskie krzaki droga się dłuży ale po około 300 metrach trafiam na bardziej świetlisty las, a potem ku mojej radości trafiam i na grodzisko. Robię zdjęcia obchodząc dookoła wzdłuż i w poprzek.
Łejpojnt w okolicy sanktuarium w Lewiczynie umieszczony jest pod tą stacją drogi krzyżowej © teich

Kopia obrazu Pani Ziemi Grójeckiej -Pocieszycielki Strapionych © teich

Grodzisko Lewiczyn odnalezione! © teich

Rzut oka na zegarek-przywraca szybkość działania z zaplanowanych 20 minut wizyta w Lewiczynie trwa już godzinę. Ruszam lasem na powrót i … doszedłem do drogi nie znajdując roweru! Skutecznie go ukryłem przed postronnymi ale i przed sobą. Znów myszkuje po lesie, na szczęście po minucie może dwóch w lekkich nerwach odnajduję swego rumaka. Czas pedałować dalej. Przez Goszczyn przelatuję przyhamowując wyłącznie przy figurce świętego Floriana stojącego przed miejscową remizą OSP..
Święty Florian z Goszczyna © teich

Naciskam pedały ponownie by co szybciej znaleźć się w Przybyszewie. Gładki asfalcik i niewielki wiatr w plecy pomagają trzymać dobre tempo. Przybyszew osiągam około 40 minut drogi od Lewiczyna , robię kilka zdjęć kościoła ( oczywiście zamknięty na cztery spusty), niewielkiego ryneczku , zakładam łejpojnta i jadę dalej lewym brzegiem Pilicy do Gostomii
Przybyszewski kościół jest widoczny z dala na tle równinnego terenu © teich

Reprezentacyjny plac w Przybyszewie © teich

Po drodze hamuję na krótko przed pałacykiem w Świdnie.
Pałacyk w Świdnie na wysokiej skarpie Pilicy jest dobrze widoczny z biegnącej poniżej drogi do Falent © teich

Odcinek od tej miejscowości do Tomczyc pokonywałem w przeciwnym kierunku w ubiegłym roku.Za Tomczycami rozwidlenie w lewo odchodzi droga na Gostomię. Tyle, że jest piaszczysta, co kosztuje mnie sporo wysiłku a i tak miejscami musze iść pieszo . Trochę mnie to denerwuje, zamiast nadrabiać czas to go tracę. W którymś momencie pojawiają się zabudowania a z a nimi zjazd w dół, nie rozpędzam się bo na piasku rower wyhamowuje a jeździec leci dalej przez kierownik.
Dzięki wikimapii wiedziałem wcześniej gdzie szukać dworu i dość szybko znalazłem , obszedłem ogrodzenie i zrobiłem z oddali kilka fotek, gdy wracałem po rower brama była otwarta. Nie było kogo pytać więc bez pytania wlazłem do środka, choć groźba ostrych psów widoczna na ogrodzeniu skutecznie hamowała moje dalsze wypady.
A w Gostomii możemy zobaczyć taki oto zadbany dwór © teich

Jeszcze założyłem łejpojnta i dalej pomknąłem żywo do Nowego Miasta. Pierwsze wrażenie podobne jak u Łukasza, który był przejazdem tutaj. Jakoś tak wydaje się tu zapyziale: placyk z samolotem będącym świadectwem pobliskiego opuszczonego już lotniska, kościół parafialny jakże by inaczej zamknięty , pałacyk opuszczony. Trochę lepiej wygląda placyk przed Urzędem Miasta z pomnikiem błogosławionego Honorata Koźmińskiego, którego relikwie znajdują się w przyległym kościele zakonu kapucynów.
Lim 5 był eksponowany przed budynkiem dowództwa pułku lotmniczego w Nowym Mieście. Po likwidacji lotniska i jednostki samolot umieszczona na placyku w mieście © teich

Klasztor Kapucynów, w którym przechowywane są relikwie błogosławionego Honorata Koźmińskiego © teich

Poniżej obrazu zachowane są doczesne szczątki błogosławionego © teich

A przed Zakonem, Urzedem Miasta i Muzeum Okręgowym wzniesiono pomnik błogosławionego Honorata Koźmińskiegp © teich

Opuszczony pałacyk w Nowym Mieście- aż żal ,że nie pełniżadnej funkcji © teich

Jestem w mocnym niedoczasie, kręcę co śpieszniej do Łęgonic, gdzie znajduje się stylowy drewniany kościół i całkiem dobrze wyglądający pałacyk. Chce postawić łejpa i niestety okazuje się, że w Gastomii musiałem zostawić klej.
Drewniany kościół w Łęgonicach © teich

...i skryty za drzewami łęgonicki dwór © teich

Czas mija nieubłaganie, rezygnuję z wizyty w Małych Łęgonicach, które są po drugiej stronie Pilicy, najbliższy most w Nowym Mieście a mi nie chce jechać się pod stromą górkę. Skręcam w lewo by przez Bieliny objechać od zachodu lotnisko i dojechać do Góry Zgody. Za Bielinami około 1,5 km drogi polnej umacnianej szutrem- katastrofa- jak jechać by nie przebić koła i pokonywać jednak dystans? Górka jest widoczna z daleka, ale nie szukam żadnego skrótu, tylko człapiąc się noga za nogą jadę do asfaltu by dojechać do Górki od tyłu, a w zasadzie od głównej strony, która wygląda jak na zdjęciu poniżej.
Góra Zgody, Przeprośna Góra, Góra Świętego Rocha- kilka nazw jeden obiekt krajoznawczy © teich

Zakładam kolejnego łejpa umieszczając karteczkę kodowa w otworze słupa. Teraz nie pozostaje nic innego niż odwrót do domu. Jest godzina 13.52 a najpóźniej o 17tej musze być w domu.
Powrót to niestety mordęga, teren między Nowym Miastem a Grójcem jest nieco pofalowany, wieje lekki ale przeciwny wiatr powodujący odczucie wszechogarniającego chłodu, jestem głodny, zaczynają boleć mnie kolana, boczne asfalty są fatalne i wąskie a jeździ sporo ciężarówek wożących głównie jabłka . W jednym z nieogrodzonych sadów, które nie dzieli rów od drogi „zaopatruję” się w piękne jabłka, które smakują jak gruszki. Jem i jadę- zaspakajam pierwsze wrażenie głodu i pragnienia bo soczyste są ponad miarę. W Lubani robię fotki kościoła nie schodząc z roweru, świątynia zapewne i tak jest zamknięta.
Kościół pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Lubani © teich

W Jajkowie nawet nie szukam dworu tylko pedałuję zawzięcie wbrew przeciwnościom dalej i dalej . Nareszcie osiągam Błędów ( to już trzecie odwiedziny) jest 14.50 mogę więc na 10 minut wstąpić do Biedronki- inne sklepy spożywcze chyba już padły. Kupuję krosanta , batonik czekoladowy z miętą i firmową popitkę i siadam na powrót na rower udając się do Grójca wyhaczając jeszcze jednego łejpojnta, tempo niestety coraz gorsze, a w perspektywie droga 728 ze Starej Wsi przez Belsk do Grójca, której strasznie nie lubię ze względu na ogromy ruch ciężarówek i brak asfaltowego choćby wąskiego pobocza. W Grójcu melduję się o 15.52. Wszystko wskazuje na to, że o ile nie nastąpi jakaś klęska to dotrę do domu przed czasem , w nagrodę zjadam batonika miętowo czekoladowego- ambrozja. Baz zbędnych ceregieli mijam Grójec i dalej przez Lesznowolę, Mirowice Wilczą Wólkę i Zawodne docieram do domu o 16.42.
Czas netto pedałowania 5h59’24”, czas brutto 8h27’.
Reasumując – zadowolenie 5/5
Umęczenie 5/5
Komfort jazdy do Nowego Miasta 5/5, powrót lokalsami 3/5 a drogi w okolicach Błędowa- 2/5 fatalne jak na szosówkę.
Turystycznie 4,5/5- zabrakło czasu na drewniany kościół w Łęgonicach Małych
  • DST 123.00km
  • Teren 6.00km
  • Czas 05:59
  • VAVG 20.56km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Basso
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Z prawdziwą przyjemnością przeczytałem tę relacje.
yurek55
- 21:15 czwartek, 3 października 2013 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa hateg
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl