Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2023
Dystans całkowity: | 773.00 km (w terenie 65.00 km; 8.41%) |
Czas w ruchu: | 32:58 |
Średnia prędkość: | 18.63 km/h |
Suma kalorii: | 20127 kcal |
Liczba aktywności: | 16 |
Średnio na aktywność: | 48.31 km i 2h 44m |
Więcej statystyk |
Poniedziałek, 31 lipca 2023
Do i odpracowo
O ile do pracy nogi kręciły się bez najmniejszych zacięć o tyle w drodze powrotnej były jak z drewna. Swoje dokładał również wiatr wiejący w twarz.
Relikty wiejskiej zabudowy Grabowa - pustostan Puławska 401 © teich
Warszawa to zbiorowisko kolejno włączanych wsi granicznych. Jedna z takich wsi było Grabowo noszące swe miano od nazwiska Grabowskiego- podczaszego ostatniego z króla Rzeczpospolitej. Dziś przekształcona nazwa dawnej wsi Grabów istnieje w zasadzie tylko w kilku zestawieniach- kościoła Na Grabowie, cmentarza na Grabowie oraz Jeziora Grabowskiego. Samodzielna wieś została włączona do organizmu Warszawy w 1951 i do obecnych czasów w zasadzie tylko tereny za ulicą Poloneza mogą świadczyć o rolniczym charakterze tego obszaru.
Przy Puławskiej ostała się jeszcze pojedynczy budynek ale już o charakterze zabudowy podmiejskiej z gankiem przy wejściu i zamknięta drewnianą werandą po przeciwnej stronie .
Relikty wiejskiej zabudowy Grabowa - pustostan Puławska 401 © teich
Warszawa to zbiorowisko kolejno włączanych wsi granicznych. Jedna z takich wsi było Grabowo noszące swe miano od nazwiska Grabowskiego- podczaszego ostatniego z króla Rzeczpospolitej. Dziś przekształcona nazwa dawnej wsi Grabów istnieje w zasadzie tylko w kilku zestawieniach- kościoła Na Grabowie, cmentarza na Grabowie oraz Jeziora Grabowskiego. Samodzielna wieś została włączona do organizmu Warszawy w 1951 i do obecnych czasów w zasadzie tylko tereny za ulicą Poloneza mogą świadczyć o rolniczym charakterze tego obszaru.
Przy Puławskiej ostała się jeszcze pojedynczy budynek ale już o charakterze zabudowy podmiejskiej z gankiem przy wejściu i zamknięta drewnianą werandą po przeciwnej stronie .
- DST 62.60km
- Teren 5.00km
- Czas 03:35
- VAVG 17.47km/h
- Temperatura 23.0°C
- Kalorie 2284kcal
- Sprzęt szatyn Romek
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 26 lipca 2023
Kategoria znasz li ten kraj
Późnopopołudniowy wypad do Rzucewa
Skończył się deszcz i zajaśniało słońce, za późno było na plażę ale wystarczająco na krótki wypad ścieżką po klifie do Rzucewa. A tam już dopadał nas wieczorny chłód więc ruszyliśmy w drogę powrotną.
Zatoka Pucka - raj żeglarzy © teich
Zatoka Pucka - raj żeglarzy © teich
- DST 14.00km
- Teren 7.00km
- Sprzęt szatyn Romek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 25 lipca 2023
Kategoria znasz li ten kraj
Do i od Władka
Wiele rzeczy można napisać o polskim Pomorzu, ale, że będzie się tam miało pogodę to tylko pobożne życzenia. A jak to życzenia , mają tendencję by pozostać jedynie wypowiedzianymi i najczęściej niespełnionymi . Niestety nawet krótki wyjazd do Władysławowa skończył się kompletną zlewą i przemoczeniem. A miało być tak pięknie. Nie mniej okazało się, że Władysławowo jest moją 400. gminą odwiedzoną w projekcie zaliczgmine.pl
Pucki rynek po ulewie © teich
Byliśmy chyba jedynymi osobami na rynku, choć prawdopodobnie bardziej przypominaliśmy zmokłe kury niż ludzi. Tylko te pierwsze nie jeżdżą na rowerach.
Pucki rynek po ulewie © teich
Byliśmy chyba jedynymi osobami na rynku, choć prawdopodobnie bardziej przypominaliśmy zmokłe kury niż ludzi. Tylko te pierwsze nie jeżdżą na rowerach.
- DST 23.00km
- Teren 8.00km
- Sprzęt szatyn Romek
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 20 lipca 2023
Odpracowo
do statystyki
Ku wiekom średnim © teich
Ku wiekom średnim © teich
- DST 33.20km
- Teren 4.00km
- Czas 01:48
- VAVG 18.44km/h
- Temperatura 0.0°C
- Kalorie 1220kcal
- Sprzęt szatyn Romek
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 19 lipca 2023
Kategoria znasz li ten kraj
Okolice Wielunia - szlakiem zabytkowych kościołów
Kolejna wycieczka z cyklu dużo wcześniej zaplanowanych. Na mapie województwa łódzkiego w tych okolicach zaznaczonych jest szereg zabytkowych kościołów , więc na podstawie tej wypisku postanowiłem pokręcić się po południowo zachodnich okolicach powiatu wieluńskiego. To tutaj właśnie kończy się , czy też zaczyna bieg Jury Krakowsko Częstochowskiej, która wbrew nazwie sięga daleko na zachód poza Częstochowę. Dlatego liczyłem się również z podjazdami, ale nie były one tak męczące jak na Garbie Lubawskim. Piękna pogoda z równym wiaterkiem ograniczającym spiekotę dały możliwość nacieszyć oczy sielskimi krajobrazami.
Pola z dojrzałym zbożem wyglądają bardziej malowniczo niż z kwitnącym rzepakiem © teich
Sporo narobiłem zdjęć jednak nie wiem czemu komputer nie widzi komórki przez usb i musze partyzancko podsyłać po jednym zdjęciu przez blututa.
Na pierwszy ogień - chyba najstarszy zabytek ziemi wieluńskiej- kościół romański w Krzyworzece. Miałem szczęście - był otwarty ze względu na przygotowanie do pogrzebu.
Krzyworzeka- kościół pw. św. św. Piotra i Pawła pamięta czasy ostatnich Piastów © teich
Prezbiterium kościoła w Krzyworzece, lewy boczny ołtarz ze świętym Bernardem, prawy z Jezusem Miłosiernym © teich
Z Krzyworzeki do Mokrska tylko kilka kilometrów, które przeleciały bez większego wysiłku, droga prawie pusta, podwórka również, tylko kilka osób pod gminnymi marketami. Przed Mokrskiem miałem jeszcze chwilę zawahania czy nie skręcić do odległego o niecałe 10 km Ożarowa by odwiedzić miejscowe muzeum wnętrz dworskich , ale skalkulowałem, że to będzie zbyt wiele dodatkowych kwadransów. Odkładam zatem na inną razę. W Mokrsku w zasadzie mam do odwiedzenia tylko miejscowy kościół pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika - jednak jest zamknięty więc poznaję jedynie jego bryłę.
Kościół w Mokrsku- zamknięty na głucho, nawet przedsionek niedostępny. © teich
Natomiast niestety nie odnajduję żadnych drogowskazów, które by pokazywały, gdzie jest zachowany drewniany wiatrak- koźlak. A na ulicy nie ma nawet kogo zapytać. Jadę zatem dalej przez kolejne pola i góry, tak konkretnie przez Złotą Górę i Jasną Górę do wsi Komorniki, w której mapa wskazuje kolejny zabytkowy kościół.
Po minięciu Jasnej Góry oczom ukazuje się sylwetka kościoła Narodzenia NMP w Komornikach © teich
Niestety tu również brak możliwości zwiedzenia, kościół jest otwarty ale odbywa się pogrzeb. Śpiewają już "anielski orszak niech twą duszę przyjmie..." zatem ma się ku końcowi. Robię krótki objazd wsi z nadzieją, że gdy kondukt wyjdzie z kościoła to będę miał kilka minut na zwiedzenie. Nic z tego, tuz po wyniesieniu trumny kościół został zamknięty na 4 spusty. Rozczarowanie. Rzut oka na mapę i wybieram drogę polną prowadzącą przez Jasną Górę w kierunku Wróblewa. Gdy byłem w połowie minął mnie autem chyba jeden z żałobników. Kurz wzniesiony przez samochód długo jeszcze osiadał, a że był to już zjazd z górki ku wiosce, to z daleka widziałem jak prowadzi droga i nie musiałem martwić się o ewentualna pomyłkę. I tak średnim tempem wjeżdżam na świeżo wyremontowaną drogę do wsi gminnej Skomlin, w której spodziewam się zobaczyć drewniany kościół.
W "centrum" Skomlina taka modrzewiowa perełka- kościół pw św. Filipa i św. Jakuba © teich
Skomlin to z założenia miał być połową dzisiejszego etapu, z którego następował odwrót w kierunku Wielunia. Nie chcąc wracać w dużej części tą samą najkrótszą drogą wybieram niewiele dłuższą drogę w kierunku Turowa, by stamtąd jechać już bezpośrednio do Wielunia.
Po drodze zatrzymuje się jeszcze przy położonym tuż przy drodze, a również oznaczonym jako zabytkowy, kościele w Chotowie, tu chociaż otwarte były drzwi do kruchty, więc ciekawskie oko moje i mojego aparatu utrwaliło wnętrze tego kościoła.
Kościół pw. świętego Marcina w Chotowie © teich
i nawa główna kościoła w Chotowie © teich
Pola z dojrzałym zbożem wyglądają bardziej malowniczo niż z kwitnącym rzepakiem © teich
Sporo narobiłem zdjęć jednak nie wiem czemu komputer nie widzi komórki przez usb i musze partyzancko podsyłać po jednym zdjęciu przez blututa.
Na pierwszy ogień - chyba najstarszy zabytek ziemi wieluńskiej- kościół romański w Krzyworzece. Miałem szczęście - był otwarty ze względu na przygotowanie do pogrzebu.
Krzyworzeka- kościół pw. św. św. Piotra i Pawła pamięta czasy ostatnich Piastów © teich
Prezbiterium kościoła w Krzyworzece, lewy boczny ołtarz ze świętym Bernardem, prawy z Jezusem Miłosiernym © teich
Z Krzyworzeki do Mokrska tylko kilka kilometrów, które przeleciały bez większego wysiłku, droga prawie pusta, podwórka również, tylko kilka osób pod gminnymi marketami. Przed Mokrskiem miałem jeszcze chwilę zawahania czy nie skręcić do odległego o niecałe 10 km Ożarowa by odwiedzić miejscowe muzeum wnętrz dworskich , ale skalkulowałem, że to będzie zbyt wiele dodatkowych kwadransów. Odkładam zatem na inną razę. W Mokrsku w zasadzie mam do odwiedzenia tylko miejscowy kościół pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika - jednak jest zamknięty więc poznaję jedynie jego bryłę.
Kościół w Mokrsku- zamknięty na głucho, nawet przedsionek niedostępny. © teich
Natomiast niestety nie odnajduję żadnych drogowskazów, które by pokazywały, gdzie jest zachowany drewniany wiatrak- koźlak. A na ulicy nie ma nawet kogo zapytać. Jadę zatem dalej przez kolejne pola i góry, tak konkretnie przez Złotą Górę i Jasną Górę do wsi Komorniki, w której mapa wskazuje kolejny zabytkowy kościół.
Po minięciu Jasnej Góry oczom ukazuje się sylwetka kościoła Narodzenia NMP w Komornikach © teich
Niestety tu również brak możliwości zwiedzenia, kościół jest otwarty ale odbywa się pogrzeb. Śpiewają już "anielski orszak niech twą duszę przyjmie..." zatem ma się ku końcowi. Robię krótki objazd wsi z nadzieją, że gdy kondukt wyjdzie z kościoła to będę miał kilka minut na zwiedzenie. Nic z tego, tuz po wyniesieniu trumny kościół został zamknięty na 4 spusty. Rozczarowanie. Rzut oka na mapę i wybieram drogę polną prowadzącą przez Jasną Górę w kierunku Wróblewa. Gdy byłem w połowie minął mnie autem chyba jeden z żałobników. Kurz wzniesiony przez samochód długo jeszcze osiadał, a że był to już zjazd z górki ku wiosce, to z daleka widziałem jak prowadzi droga i nie musiałem martwić się o ewentualna pomyłkę. I tak średnim tempem wjeżdżam na świeżo wyremontowaną drogę do wsi gminnej Skomlin, w której spodziewam się zobaczyć drewniany kościół.
W "centrum" Skomlina taka modrzewiowa perełka- kościół pw św. Filipa i św. Jakuba © teich
Skomlin to z założenia miał być połową dzisiejszego etapu, z którego następował odwrót w kierunku Wielunia. Nie chcąc wracać w dużej części tą samą najkrótszą drogą wybieram niewiele dłuższą drogę w kierunku Turowa, by stamtąd jechać już bezpośrednio do Wielunia.
Po drodze zatrzymuje się jeszcze przy położonym tuż przy drodze, a również oznaczonym jako zabytkowy, kościele w Chotowie, tu chociaż otwarte były drzwi do kruchty, więc ciekawskie oko moje i mojego aparatu utrwaliło wnętrze tego kościoła.
Kościół pw. świętego Marcina w Chotowie © teich
i nawa główna kościoła w Chotowie © teich
- DST 39.00km
- Teren 2.00km
- Czas 02:01
- VAVG 19.34km/h
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 18 lipca 2023
Dopracowo
Wrażenie jakby nogi nie chciały kręcić a mimo wszystko całkiem zadawalający czas.
- DST 32.30km
- Czas 01:35
- VAVG 20.40km/h
- Temperatura 16.0°C
- Kalorie 1178kcal
- Sprzęt szatyn Romek
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 17 lipca 2023
Do i odpracowo
Nie padało, choć niebo sprawiało takie wrażenie jakby za pół godziny miało lunąć. Za to wiatr nie pomagał w jeździe.
- DST 66.80km
- Czas 03:38
- VAVG 18.39km/h
- Temperatura 28.0°C
- Kalorie 2486kcal
- Sprzęt szatyn Romek
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 14 lipca 2023
Kategoria wwsW, znasz li ten kraj
powoli, do woli po Woli - krajoznawczo, sentymentalnie
Wola-moja kochana czerwona Wola.
Moje 7 najważniejszych lat życia.
Do końca moich dni sentyment.
Serce krwawi na wspomnienie zrujnowanego przemysłu, serce krwawi na wspomnienie tysięcy ofiar mieszkańców Woli zamordowanych bestialsko wspólnie i w porozumieniu przez wehrmacht i ukraińców, serce krwawi na wspomnienie krewnych , którzy przenieśli się z Koła na cmentarz wolski.
Wyjazd krajoznawczy by wciągnąć do kronik zarówno wolskie tablice Tchorka, kościoły dekanatu wolskiego jak i kilka glinianek Woli i Włoch.
© teich W kolejności góra od lewej- Kościół św. Wojciecha na Wolskiej, Kościół św. Józefa Nna Kole, dół od lewej kościół św. Wawrzyńca na cmentarzu wolskim i kościół św. Klemensa Hofbauera na Karolkowej
A poniżej odwiedzone stawy i glinianki
Staw w parku Szymanowskiego przy Elekcyjnej © teich
Glinianka w parku Moczydło przy Deotymy na Kole © teich
h
Glinianki Sznajdra, znane z ostatnich scen "Misia" © teich
Stawy Koziorożca-Nowe Włochy © teich
Glinianka Podwójna przy ulicy Cegielnianej na Nowych Włochach © teich
Moje 7 najważniejszych lat życia.
Do końca moich dni sentyment.
Serce krwawi na wspomnienie zrujnowanego przemysłu, serce krwawi na wspomnienie tysięcy ofiar mieszkańców Woli zamordowanych bestialsko wspólnie i w porozumieniu przez wehrmacht i ukraińców, serce krwawi na wspomnienie krewnych , którzy przenieśli się z Koła na cmentarz wolski.
Wyjazd krajoznawczy by wciągnąć do kronik zarówno wolskie tablice Tchorka, kościoły dekanatu wolskiego jak i kilka glinianek Woli i Włoch.
© teich W kolejności góra od lewej- Kościół św. Wojciecha na Wolskiej, Kościół św. Józefa Nna Kole, dół od lewej kościół św. Wawrzyńca na cmentarzu wolskim i kościół św. Klemensa Hofbauera na Karolkowej
A poniżej odwiedzone stawy i glinianki
Staw w parku Szymanowskiego przy Elekcyjnej © teich
Glinianka w parku Moczydło przy Deotymy na Kole © teich
h
Glinianki Sznajdra, znane z ostatnich scen "Misia" © teich
Stawy Koziorożca-Nowe Włochy © teich
Glinianka Podwójna przy ulicy Cegielnianej na Nowych Włochach © teich
- DST 90.20km
- Czas 04:23
- VAVG 20.58km/h
- Temperatura 29.0°C
- Kalorie 3367kcal
- Sprzęt szatyn Romek
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 13 lipca 2023
Kategoria wwsW
Odpracowo
W środę stchórzyłem. Popadywał lekki deszczyk i zamiast wracać rowerem z pracy poszedłem na łatwiznę wybierając auto. Ku mojemu zaskoczeniu po przejechaniu kilku kilometrów deszcz ustąpił i dalej było i sucho i ciepło. Zatem w czwartek pomimo lekkiego deszczyku wracałem już z pracy rowerem. ten lekki deszczyk to była końcówka ulewy , która przeszła nad Siekierkami ok 14. I ponownie jak byłem już w okolicy pałacu wilanowskiego zdjąłem kurtkę , bo nie musiałem się przed niczym chronić. Stan wody w rowie Wolica pokazuje ,że jednak sporo wody spało z nieba.
Stan wody w rowie Wolica godzinę po ulewie © teich
Stan wody w rowie Wolica pół dnia po ulewie © teich
Stan wody w rowie Wolica godzinę po ulewie © teich
Stan wody w rowie Wolica pół dnia po ulewie © teich
- DST 32.20km
- Czas 01:47
- VAVG 18.06km/h
- Kalorie 1143kcal
- Sprzęt szatyn Romek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 11 lipca 2023
Kategoria znasz li ten kraj
Płynie Wisła płynie po polskiej krainie - etap 3 Wisła Krakowska
Kolejny etap drogi od niemal źródeł Wisły do jej ujścia. Ostatni etap przejechany we wrześniu ubiegłego roku zakończyłem w miejscowości Zator znanej głównie z wielkiego parku rozrywki, którego konstrukcje kolejek
górskich są widoczne z odległości kilku kilometrów. Tym razem do Zatoru
dojechałem pociągiem Kolei Małopolskich.
Z peronu wysiadkowego podjechałem jeszcze raz pod kościół św. Wojciecha aby potem udać się na chwilę do urzędu gminy w celu zdobycia pieczątki do kroniki wiślanej eskapady. Na szczęście udało się pozyskać taki okolicznościowy stempelek w bibliotece gminnej, tym samym dopełniając etap z ubiegłego roku.
Krótki rzut oka na mapę i nie jadę nad Wisłę, tylko drogą krajową 44 kieruje się do Spytkowic by tam zobaczyć kościół św. Katarzyny oraz zamek Myszkowskich do którego trzeba dojechać objazdem przez ulice Potockich.
© teich
Od zamku powrót objazdem a następnie już hajda w dół do Wisły do promu na drugi brzeg.
Pierwszy kontakt tego dnia z Wisłą na przyczółku promowym © teich
Przejażdżka promem na lewy brzeg za 1 zł, dla samej przeprawy warto by było trawersować Wisłę z 10 razy. © teich
Cena za przewóz mnie i mojego roweru ( jedyni pasażerowie na statku)- całe okrągłe 1 zł ( słownie jeden złoty!). Po wyjściu na lewy brzeg Wisły kontynuuję przez ok 300 metrów jazdę po asfalcie Wiślanej Drogi Rowerowej, która niestety doprowadza do podnóża Góry Chełm.
Pierwsze setki metrów wzdłuż Wisły © teich
Popełniam błąd. Zamiast objechać górę nadkładając kilometrów , wbijam zgodnie ze znakami na drzewach w podjazd pod górę a droga gruntowa zmienia się szybko w leśną mocno poprzerastaną korzeniami i do tego w wielu miejscach piaszczystą. Pozostaje zatem pchać rower na podjazdach ale również na zjazdach. Malowniczego spaceru było może ze 30 minut by w końcu pojawić się nad brzegiem Wisły ale jednocześnie na ścieżce ornitologicznej , która rzeczywiście obfitowała w wielorakie okazy awifauny. Kolega Marecki by je wszystkie rozpoznał ja jedynie chyba rozpoznałem czaple .
A to już droga po minięciu wzgórza Kamień zamiast asfaltu szutrówka © teich Błąd w opisie zdjęcia - powinno być Góra Chełm, Kamień to nazwa przyległej miejscowości.
Krajobrazy lata © teich
Szuter nagle zmienił się w drogę polna po wale Wisły, w trzecim planie stopień wodny Łączany © teich
Po kilkuset metrach zaczął być widoczny zarys stopnia Łączany, którym miałem powrócić na prawy brzeg. A na prawym brzegu znów pojawiła się bajeczna ścieżka rowerowa wykonana z asfaltu , biegnąca raz na wale, raz pod wałem, innym razem zmieniająca się w drogę wiejską.
Wiślana Trasa Rowerowa - znakomity produkt turystyczny niestety podobno tylko do granic województwa małopolskiego © teich
Perfekcyjne oznaczenie doprowadziło mnie przez Chrząstowice, Dębinę, Pozowice , Facimiech i różne inne wioski aż do momentu gdy z zauroczenia krajobrazami sielskimi wybiły mnie widoczne kominy elektrociepłowni i dawnej huty aluminium w Skawinie.
Dalekie kominy elektrociepłowni i huty aluminium w Skawinie © teich
Dotarło do mnie ,że dosyć komfortowa jazdą niemal dotarłem do pierwszego tego dnia punktu kontrolnego w opactwie tynieckim.
Tak więc po przejechaniu mostem nad kanałem Łączany – Skawina i mostkiem rowerowym nad ujściowym odcinkiem Skawinki wjechałem w najwęższy przełom Wisły w całym jej biegu – Bramę Tyniecką między Skałkami Piekarskimi a Skałą Tyniecką.
Brama Tyniecka osobliwe miejsce na szlaku Wisły. © teich
Zanim dojechałem do przystani tynieckiej jeszcze mała fotka na gruzowisko skał oberwanych w czasie trzęsienia ziemi, które miało miejsce w 1786 roku.
© teich
Po kilku chwilach pobytu na przystani z mozołem wpycham rower do opactwa benedyktyńskiego w Tyńcu- najstarszego opactwa w Polsce. Jestem tutaj po raz trzeci więc przybijam tylko pieczątkę do kroniki , wizytuję sklep odnośnie różańca na rękę, ale nie mają takiego , jak kupiłem tu kilka lat temu , a koralikowe mi nie podchodzą, zatem po kwadransie ruszam w drogę do Krakowa , ale mostkiem przy autostradzie znów przebijam się na lewy brzeg. Chcę zwizytować drewniany kościółek na Salwatorze, a potem już prosto jechać na Wawel, który jest drugim punktem kontrolnym.
Widziany w oddali Wawel z uliczki na Salwatorze © teich
Praktycznie na lewym brzegu również w całości jedzie się drogą rowerową nad Wisłą za wyłączeniem krótkiego odcinka na Salwatorze na wysokości klasztoru sióstr Norbertanek.
No i wewnątrz Wawelu- drugi punkt kontrolny. © teich
Na Wawel nie można wbić się z rowerem, kulturalny pan odmawia mi dostępu prosząc bym dopiął rower przed wejściem , tak też czynię, po czym walę do kasy nie po bilet, ale by wbili mi kolejny stempelek do kroniki. Sprawę załatwiam w 10 minut i od razu udaję się wzdłuż Wisły aż do Mogiły, gdzie jest trzeci punkt kontrolny – w sanktuarium Świętego Krzyża w klasztorze Cystersów.
Klasztor cysterski w Krakowie Mogile © teich
Tutaj spędzam ok godziny podziwiając wnętrze, okoliczne zabudowania, niektóre jeszcze z czasów gotyckich oraz pobliski kościół drewniany św. Bartłomieja. Stąd już całkiem blisko do dworku Jana Matejki w Krzesławicach oraz kolejnego kościoła drewnianego p.w. św. Jana Chrzciciela.
Drewniana architektura sakralna Krakowa © teich
Po obfotografowaniu zaczynam mieć kryzys mentalny i czasowy . Czy jechać dalej do Niepołomic jak to sobie zaplanowałem , czy dać sobie już na spoczynek, szczególnie, że żar z nieba jest męczący. Postanawiam przebić się z powrotem na prawy brzeg do jakiegoś sklepu i jeszcze raz sprawdzić czas dojazdu, powrotu, rozkład jazdy Kolei Małopolskich , odległości itp. Itd. Tak wracałem, tak kombinowałem ,że znalazłem się na Bieżanowskim Rynku. Gdzie Krym, gdzie Rzym , gdzie ja, a gdzie Niepołomice. Trzeba zatem było jednak usiąść w cieniu , popić i podjąć decyzję.
Wszystko wskazywało, że nie będę jechał bo, na 100 % zabraknie mi czasu na powrót. Dlatego podjąłem jedyną słuszną decyzję- jadę na Niepołomice no i ruszyłem boczną drogą przez kilka wiosek w tym Brzegi na granicy z Krakowem, które były w 2016 roku areną spotkania młodzieży katolickiej z całego świata z papieżem. Dziś teren jest mocno przekształcony przez inwestycje magazynowo przemysłowe, ale na pamiątkę jedno z rond kierujących do Krakowa nosi nazwę tego wyjątkowego spotkania.
© teich
I tak dobrze mi się kręciło, że dosyć niespodziewanie znalazłem się w strefie ekonomicznej w Niepołomicach, a wtedy jeszcze mocniej przycisnąłem pedały by po dalszych kilkudziesięciu minutach być na niepołomickim rynku. Zatem plan na wycieczkę został spełniony w 100%.
Zamek królewski w Niepołomicach © teich
Na zamku królewskim znajduję jeszcze kolejne pieczątki do kroniki I po odwiedzinach miejscowego kościoła pod wezwaniem 10 000 męczenników zerkam na zegarek.
Piękna mozaika z JP2 oraz równie piękna belka tęczowa to atuty niepołomickiego kościoła © teich
Niby mam jeszcze 20 minut czasu by zdążyć na pociąg do Staniątkowa, ale nie wiem jak to daleko i ile czasu potrzeba na dojazd, zatem zmarudzam jeszcze dwa kwadranse w Niepołomicach i postanawiam wrócić do Krakowa nie pociągiem ale rowerem, bo czuję dalej moc w nogach. I tak też robię, by po kolejnych 65 minutach być pod zaparkowanym samochodem i spakować się do domu.
Było super, nie żałuję ani jednej minuty tej wycieczki, no może poza błądzeniem po Bieżanowie, Prokocimu i Złocieniu.
Z peronu wysiadkowego podjechałem jeszcze raz pod kościół św. Wojciecha aby potem udać się na chwilę do urzędu gminy w celu zdobycia pieczątki do kroniki wiślanej eskapady. Na szczęście udało się pozyskać taki okolicznościowy stempelek w bibliotece gminnej, tym samym dopełniając etap z ubiegłego roku.
Krótki rzut oka na mapę i nie jadę nad Wisłę, tylko drogą krajową 44 kieruje się do Spytkowic by tam zobaczyć kościół św. Katarzyny oraz zamek Myszkowskich do którego trzeba dojechać objazdem przez ulice Potockich.
© teich
Od zamku powrót objazdem a następnie już hajda w dół do Wisły do promu na drugi brzeg.
Pierwszy kontakt tego dnia z Wisłą na przyczółku promowym © teich
Przejażdżka promem na lewy brzeg za 1 zł, dla samej przeprawy warto by było trawersować Wisłę z 10 razy. © teich
Cena za przewóz mnie i mojego roweru ( jedyni pasażerowie na statku)- całe okrągłe 1 zł ( słownie jeden złoty!). Po wyjściu na lewy brzeg Wisły kontynuuję przez ok 300 metrów jazdę po asfalcie Wiślanej Drogi Rowerowej, która niestety doprowadza do podnóża Góry Chełm.
Pierwsze setki metrów wzdłuż Wisły © teich
Popełniam błąd. Zamiast objechać górę nadkładając kilometrów , wbijam zgodnie ze znakami na drzewach w podjazd pod górę a droga gruntowa zmienia się szybko w leśną mocno poprzerastaną korzeniami i do tego w wielu miejscach piaszczystą. Pozostaje zatem pchać rower na podjazdach ale również na zjazdach. Malowniczego spaceru było może ze 30 minut by w końcu pojawić się nad brzegiem Wisły ale jednocześnie na ścieżce ornitologicznej , która rzeczywiście obfitowała w wielorakie okazy awifauny. Kolega Marecki by je wszystkie rozpoznał ja jedynie chyba rozpoznałem czaple .
A to już droga po minięciu wzgórza Kamień zamiast asfaltu szutrówka © teich Błąd w opisie zdjęcia - powinno być Góra Chełm, Kamień to nazwa przyległej miejscowości.
Krajobrazy lata © teich
Szuter nagle zmienił się w drogę polna po wale Wisły, w trzecim planie stopień wodny Łączany © teich
Po kilkuset metrach zaczął być widoczny zarys stopnia Łączany, którym miałem powrócić na prawy brzeg. A na prawym brzegu znów pojawiła się bajeczna ścieżka rowerowa wykonana z asfaltu , biegnąca raz na wale, raz pod wałem, innym razem zmieniająca się w drogę wiejską.
Wiślana Trasa Rowerowa - znakomity produkt turystyczny niestety podobno tylko do granic województwa małopolskiego © teich
Perfekcyjne oznaczenie doprowadziło mnie przez Chrząstowice, Dębinę, Pozowice , Facimiech i różne inne wioski aż do momentu gdy z zauroczenia krajobrazami sielskimi wybiły mnie widoczne kominy elektrociepłowni i dawnej huty aluminium w Skawinie.
Dalekie kominy elektrociepłowni i huty aluminium w Skawinie © teich
Dotarło do mnie ,że dosyć komfortowa jazdą niemal dotarłem do pierwszego tego dnia punktu kontrolnego w opactwie tynieckim.
Tak więc po przejechaniu mostem nad kanałem Łączany – Skawina i mostkiem rowerowym nad ujściowym odcinkiem Skawinki wjechałem w najwęższy przełom Wisły w całym jej biegu – Bramę Tyniecką między Skałkami Piekarskimi a Skałą Tyniecką.
Brama Tyniecka osobliwe miejsce na szlaku Wisły. © teich
Zanim dojechałem do przystani tynieckiej jeszcze mała fotka na gruzowisko skał oberwanych w czasie trzęsienia ziemi, które miało miejsce w 1786 roku.
© teich
Po kilku chwilach pobytu na przystani z mozołem wpycham rower do opactwa benedyktyńskiego w Tyńcu- najstarszego opactwa w Polsce. Jestem tutaj po raz trzeci więc przybijam tylko pieczątkę do kroniki , wizytuję sklep odnośnie różańca na rękę, ale nie mają takiego , jak kupiłem tu kilka lat temu , a koralikowe mi nie podchodzą, zatem po kwadransie ruszam w drogę do Krakowa , ale mostkiem przy autostradzie znów przebijam się na lewy brzeg. Chcę zwizytować drewniany kościółek na Salwatorze, a potem już prosto jechać na Wawel, który jest drugim punktem kontrolnym.
Widziany w oddali Wawel z uliczki na Salwatorze © teich
Praktycznie na lewym brzegu również w całości jedzie się drogą rowerową nad Wisłą za wyłączeniem krótkiego odcinka na Salwatorze na wysokości klasztoru sióstr Norbertanek.
No i wewnątrz Wawelu- drugi punkt kontrolny. © teich
Na Wawel nie można wbić się z rowerem, kulturalny pan odmawia mi dostępu prosząc bym dopiął rower przed wejściem , tak też czynię, po czym walę do kasy nie po bilet, ale by wbili mi kolejny stempelek do kroniki. Sprawę załatwiam w 10 minut i od razu udaję się wzdłuż Wisły aż do Mogiły, gdzie jest trzeci punkt kontrolny – w sanktuarium Świętego Krzyża w klasztorze Cystersów.
Klasztor cysterski w Krakowie Mogile © teich
Tutaj spędzam ok godziny podziwiając wnętrze, okoliczne zabudowania, niektóre jeszcze z czasów gotyckich oraz pobliski kościół drewniany św. Bartłomieja. Stąd już całkiem blisko do dworku Jana Matejki w Krzesławicach oraz kolejnego kościoła drewnianego p.w. św. Jana Chrzciciela.
Drewniana architektura sakralna Krakowa © teich
Po obfotografowaniu zaczynam mieć kryzys mentalny i czasowy . Czy jechać dalej do Niepołomic jak to sobie zaplanowałem , czy dać sobie już na spoczynek, szczególnie, że żar z nieba jest męczący. Postanawiam przebić się z powrotem na prawy brzeg do jakiegoś sklepu i jeszcze raz sprawdzić czas dojazdu, powrotu, rozkład jazdy Kolei Małopolskich , odległości itp. Itd. Tak wracałem, tak kombinowałem ,że znalazłem się na Bieżanowskim Rynku. Gdzie Krym, gdzie Rzym , gdzie ja, a gdzie Niepołomice. Trzeba zatem było jednak usiąść w cieniu , popić i podjąć decyzję.
Wszystko wskazywało, że nie będę jechał bo, na 100 % zabraknie mi czasu na powrót. Dlatego podjąłem jedyną słuszną decyzję- jadę na Niepołomice no i ruszyłem boczną drogą przez kilka wiosek w tym Brzegi na granicy z Krakowem, które były w 2016 roku areną spotkania młodzieży katolickiej z całego świata z papieżem. Dziś teren jest mocno przekształcony przez inwestycje magazynowo przemysłowe, ale na pamiątkę jedno z rond kierujących do Krakowa nosi nazwę tego wyjątkowego spotkania.
© teich
I tak dobrze mi się kręciło, że dosyć niespodziewanie znalazłem się w strefie ekonomicznej w Niepołomicach, a wtedy jeszcze mocniej przycisnąłem pedały by po dalszych kilkudziesięciu minutach być na niepołomickim rynku. Zatem plan na wycieczkę został spełniony w 100%.
Zamek królewski w Niepołomicach © teich
Na zamku królewskim znajduję jeszcze kolejne pieczątki do kroniki I po odwiedzinach miejscowego kościoła pod wezwaniem 10 000 męczenników zerkam na zegarek.
Piękna mozaika z JP2 oraz równie piękna belka tęczowa to atuty niepołomickiego kościoła © teich
Niby mam jeszcze 20 minut czasu by zdążyć na pociąg do Staniątkowa, ale nie wiem jak to daleko i ile czasu potrzeba na dojazd, zatem zmarudzam jeszcze dwa kwadranse w Niepołomicach i postanawiam wrócić do Krakowa nie pociągiem ale rowerem, bo czuję dalej moc w nogach. I tak też robię, by po kolejnych 65 minutach być pod zaparkowanym samochodem i spakować się do domu.
Było super, nie żałuję ani jednej minuty tej wycieczki, no może poza błądzeniem po Bieżanowie, Prokocimu i Złocieniu.
- DST 112.40km
- Aktywność Jazda na rowerze