Informacje

  • Wszystkie kilometry: 46381.86 km
  • Km w terenie: 3182.30 km (6.86%)
  • Czas na rowerze: 91d 18h 50m
  • Prędkość średnia: 19.54 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy teich.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:661.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:29:01
Średnia prędkość:22.54 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:47.21 km i 2h 13m
Więcej statystyk
Czwartek, 31 maja 2012

Radom Nałeczów Relacja dla ludzi z wyobraźnią

Bez fotek , musicie sobie powyobrażać.
Kilometraż wg Targeo. Genaralnie miałem ułozony plan w Googlachmapach przejechania tej trasy jedynie na krótkim odcinku krajową 12ką. Dlatego wyjeżdżając z dworca PKP skierowałem się na drugą przecznice w Żeromskiego na wiadukt i dalej miałem jechać Lubelską aby maksyma;lnie daleko właczyć się w ciąg 12ki. Niestety google maps nie uwzględniło tego co uwzględniło przed chwilą targeo- czyli ,że część Lubelskiej nalezy do radomskiego lotniska wojskowego i nie ma prostego przejazdu. Więc spod bramy lotniska dałem ognia na wschodnią obwodnicę Radomia czyli 9-kę. Uwaga- ruch ciężarówek przeokropny droga z dusza na ramieniu, aż do ronda i dalej 12ką na Zwoleń. Na całej długosci do Zwolenia niezły asfalt i ok 30 cm miedzu pasem krawedziowym a faktyczną krawedzią jezdni co wystarczyło by śmigać bezpiecznie na wschód.
Początek był cięzki kręciło mi się jakoś drętwo i w dodatku było zimno. Żółte okulary jednak dodawały "słońca" krajobrazowi, który po ich uchyleniu był bury.Ok 3 km przed Zwoleniem zaczyna się chodnik z kostki wzdłuż krajówkii pojawiają się znaki zakazu jazdy rowerem, Tak długo jak droga miała swą tranzytową szerokośc tak długo olewałem zakaz. Ale w samiuśkim centrum gdy przez zbyt długi kawałek drugi blokowałem przejazd tira ( na całe szczęście nie próbował mnie po chamsku siłowow wyprzedazć) ustapiłem wjeżdżając na chodnik.
W Zwoleniu , krótki 5 minutowy postój na ogarnięcie odzieży i popitkę. Było to pod muzeum regionalnym , z którego całkiem przez przypadek zostałem zaproszony nadni Zwolenia (na św Jana), będzie m.in koncert Antoniny Krzysztoń.Pozdrownienia dla miłych Pań, na pewno wpadnę jeszcze kiedyś po obiecaną pieczątkę okolicznościową.
W Zwoleniu jeszcze musiałem skalkulować, czy pierwotnie podążam dalej drogami wiejskimi w kierunku promu na Wiśle Nasiłów Bochotnica, czy korzystam dalej z dobrego asfaltu i dalej męczę 12kę. Wybrałem wariant drugi.
Etap do Puław przeleciał nadspodziewanie szybko , jedyne co zapamiętałem to,że tuż za granica województw mazowieckiego i lubelskiego droga (ku..a mać!) się zwężyła. Na szczęście po ok 2 może 3 kilometrach w lewo poszła nowa obwodnica Puław a ja odbiłem w prawo na stary ślad dwunastki przez Górę Puławską. Po skręcie na starą 12kę ruch radyklanie się zmniejszył momentami po kilka minut byłem sam na jezdni, wokół której rozpoczęło się wystawianie truskawek na sprzedaż. Boooosze co za zapach a ja od poprzedniej kolacji nic nie jadłem. I jak napisałem jakoś tak nagle szalonym zjazdem znalazłem się na moście w Puławach, potem druga przecznica w prawo na Kazimierz , ale po kilkudzisięciumetrach uznałem , że to własnie dziś powinienem obejrzeć pałac Czartoryskich. W kwadrans zobaczyłem jedynie budynek z zewnątrz i prez chwilę słuchałem przewodnika oprowadzającego grupę. Ale ,że czas naglił ruszyłem dalej na Bachotnicę i Nałęczów. Droga na Kazimierz zmodernizowana dzięki środkomz UE w mojej ocenie bezmyslnie. Jadąc asfaltem nie puściłem żadnego samochodu przed siebie aż do rogatek Puław, a wyprzedzać jadąc połową samochodu po środkowych wysepkach jakoś nie ryzykowali. I nikt nie zatrąbił. Kulturalni kierowcy są na Lubelszczyźnie.
W Bochotnicz na rondzie dałem w lewo, korcił mnie co prawda Kazimierz, ale od Puław jechałem prawie pod wiatr, więc Kazimierz zostanie na kiedyindziej.
Ostatnie 20 km to zjazdy i podjazdy.Spodobało mi się.W okolicach Celejowa telefon- reaszta ekipy firmowego spotkania integracyjnego nie czeka dłużej tylko jadą na paint balla.Niech jadą z Bogiem. Po świętokrzyskiej przeprawie powtórka z rozrywki ,ale z pełną satysfakcją. Asfalt w trakcie remontu, jednak na całej długości lezy juz nowa warstwa , chyba nie ostatnia, za to gładziusieńka. Po drodze jeszcze postój planowy w sanktuarium Matki Boskiej Kębelskiej w Wąwolnicy. 10 minut adoracji cudownej figury i tylko rzut oka na bazylikę wąwolnicką bo w środku remont. I dalej prosto do Nałęczowa, który osiągam niespodziewanie szybko. Jeszcze ostatnia wspinaczka w ciągu ulicy Armatnia Góra , i jeszcze krótki podjazd ulica Kolejową i w końcu dojeżdżam do mety - willi Monika. Wszyscy w terenie to ja idę zrobić sobie prysznic, i odświeżony ruszam do parku zdrojowego. Po drodze pierwszy posiłek- spora drożdżówka z marmoladą za jedyne 1,40. Solońce świeci, ja ma 2 godziny luzu do ich powrotu , JEST GIT.
  • DST 95.00km
  • Czas 04:10
  • VAVG 22.80km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Basso
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 28 maja 2012

mała pętla

  • DST 30.00km
  • Czas 01:02
  • VAVG 29.03km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Basso
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 25 maja 2012

mała pętla

  • DST 30.00km
  • Czas 01:08
  • VAVG 26.47km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Basso
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 24 maja 2012

mała pętla

  • DST 30.00km
  • Czas 01:04
  • VAVG 28.12km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Basso
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 22 maja 2012

pętla po okolicy

Korzystając ze słonecznej pogody łącząc przyjemne z pożytecznym zrobiłem we wtorek 52 km. Jazda w mieście nieco męcząca upałem ale na terenach otwartych silny równy wiatr chodzący miło ciało.
wiał wiaterek © teich

Przeciąłem linię kolejową nr 12 Łuków Skierniewice w okolicach Koryt. Nowo powstałe domy zaczęły generować ruch samochodowy do i z pracy. A kiedyś było to całkiem fajne odludzie.
linia kolejowa nr 12 Łuków Skierniewice- przejazd w okolicy Koryt © teich
[/
W stadninach rzut oka z daleka na popularny w tej okolicy klub jeździecki Golden Horse.
[url=http://photo.bikestats.eu/zdjecie,274970,klub-jezdziecki-golden-horse.html]
klub jeździecki Golden Horse © teich

I krótka wizyta w kosciele ( a w zasadzie przed kościołem) w Kędzierówce.
kościół pw Św Jana Chrzciciela w Kędzierówce © teich
  • DST 52.00km
  • Czas 01:53
  • VAVG 27.61km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Basso
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 21 maja 2012

duża pętla

Ciepło- tak trzymać
  • DST 55.00km
  • Czas 01:57
  • VAVG 28.21km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Basso
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 maja 2012

resztówki do statystyki

  • DST 22.00km
  • Czas 00:56
  • VAVG 23.57km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Basso
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 maja 2012

I powrót z Ziemi Świętokrzyskiej

Tym razem transport kombinowany do Ujazdu samochodem. Tam ciekawe ruiny zamku Krzyżtopór. Malbork to to nie jest ale robi również wrażenie. Potem kolega robi mi podwózkę do Ostrowca Świętokrzyskiego. Z Ostrowca koleją do Skarżyska, gdzie wysiadł mi aparat foto. Ze Skarżyska bocznymi drogami do Radomia. Jakoś nie miałem ochoty sprawdzać jak jedzie się rowerem wzdłuż „7”ki. Jazda czadowa , cieplusieńko, wiatr w plecy, spadek generalny w dół . Luz , nawet nie przyciskałem pedałów by dłużej delektować się tym co wokoło. Jeszcze tu wrócę.
zamek Krzyżtopór w Ujeździeod strony południowej © teich

rzut oka na bramę wijaśnia czemu zamek nazywa się Krzyżtopór © teich

zamek w Ujeździe © teich

A tak przemierzał sobie kolejne kilometry mój Basso
woził Basso razy kilka powieźli i Basso - za 5 PLN na trasie Ostrowies - Skarżysko © teich
  • DST 46.00km
  • Czas 02:02
  • VAVG 22.62km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Basso
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 18 maja 2012

Przez Świętokrzyskie

Wyprawa na trasie Radom – Wierzbica – Mirzec – Wąchock – Starachowice – Nowa Słupia – Łagów – Nowa Huta k. Rakowa. Prawie połowę przejechaliśmy wspólnie z kolegą , który był łaskaw opisaćswe wrażeniatutaj
P drodze zaplanowałem kilka fotostopów pierwszy pod sklepem rowerowym w Radomiu, podobno to jakaś uznana polska firma rowerowa .
salon rowerowy w Radomiu na Wierzbickiej © teich

Następny w Wierzbicy , której miejscową atrakcję stanowi kościół z barokowym wnętrzem. Drzwi zewnętrzne do kościoła były otwarte i pozwoliły na zrobienia fotki środka, poprzez drzwi wewnętrzne.
barokowe wnętrze kościoła w Wierzbicy © teich

Sama bryła kościoła na poniższym zdjęciu, do tego sielska atmosfera dwóch starzyków na ławeczce dyskutujących sobie o wiośnie.
kościół na skrzyzowaniu dróg w Wierzbicy - wiosenny luz © teich

Jest fajnie.
Ruszamy dalej przez Mirzec gdzie kolejny krótki fotostop. Kościół zamknięty ale przed kościołem w kwitnących krzewach skryta figura św. Leopolda. Pierwszy raz spotykam się z tym świętym, co uwieczniam fotką pamiątkową.
św Leopold przed kościołem w Mirzcu © teich

A może kto wie co to za pięknie kwitnący krzak?
Po kilku minutach ruszamy dalej tym razem na Wąchock i pierwszy podjazd i to jaki. Uwaga uwaga chwila historyczna- PO RAZ PIERWSZY W ŻYCIU UŻYŁEM PRZEDNIEJ PRZERZUTKI BY ZMIENIĆ TARCZĘ.. Nigdy jeszcze tego nie robiłem, dotychczasowe „górki” na Mazowszu można było pokonywać wyłącznie zmieniając zębatki tylniego koła a tu taka niespodzianka. Podjazd zakończył się po kilku minutach ale dał do myślenia. Dalej komfortowo do Wąchocka, co więcej od strony Mirzca trzeba było się wspinać za to do Wąchocka można było jechać z górki na pazurki i tak sobie śmigaliśmy a tu tuż przed nosem zamykają się szlabany i przejeżdża fajna Mała elektryczna. Dobrze jest znaczy koleje działają , nie zostały rozkradzione na złom. Z ciekawostek Wąchocka- Mała pomnik osławionego sołtyska i Duża opactwo Cystersów , nawet zagłębiłem się w nim na 10 minut, ale pomocny pan powiedział ,że do zwiedzenia trzeba mieć około 1,5 godziny . Oczywiście tyle czasu nie miałem.
oapctwo Cystersów w Wąchocku © teich

Sołtys z Wąchocka- przed Białym Domem © teich

Kolega wstąpił do sklepu po drożdżówkę , ja jeszcze nie czułem się głodny po rozstaniu , on pojechał na krechę w teren ja drogami przez Starachowice ( brawo dla gospodarzy , że droga rowerowa to kawałek pasa drogowego z wymalowaną linią skrajną, samochody miały swe miejsce i ja też.
Po dosyć szybkim trawersie Starachowic skręcam w drogę 756. I tuż za zakrętem widzę znak A23 czyli .... .. stromy podjazd no i zaczęła się walka. Pierwsze kilometry jakoś szły znośnie poza tym że prędkość podróżna spadła znacznie do ilu nie wiem bo nie używam licznika , co więcej z mapy pamiętałem, że jest jeszcze jeden podjazd i jakoś tam szło. Ten drugi podjazd był do miejscowości Pawłów. I myślałem w duchu ,że tu kończy się pedałowanie pod górę . O święta Naiwności. Teraz się właśnie zaczęło górka dołek, górka dołek, przy czym wydawało mi się ,że jednak więcej jest podjazdów niż zjazdów. Ciekawostka.. Co tu kryć z każdym kilometrem i zakrętem miałem coraz bardziej dość ale uparłem się, że najbliższe żarcie i picie i odpoczynek w Nowej Słupi. Do której dotarłem kilka minut przed 17tą. Jak można opisać mój stan wewnętrzny? Mało wykwintnie – byłem zjebany. Zrobiłem tylko fotkę kościoła
kościół w Nowej Słupi © teich

i żeby opanować drżenie nóg ruszyłem pieszo szukać muzeum hutnictwa czy jakoś tak. Mokra pod plecakiem koszulka nie dawała spokoju, było mi do tego zimno . Zjadłem dwie przygotowane jeszcze w domu kajzerki + połówka połówki litra Ustronianki. Pochodziłem bez celu prowadząc rower jeszcze przez kwadrans , kupiłem w jednym z ostatnich otwartych sklepów drożdżówkę i konsumując ruszyłem do Łagowa. Wyjazd z Nowej Słupi to kolejny podjazd ,że w jednym ręku drożdżówka , to zszedłem z roweru do zakończenia jej konsumpcji, po pokonaniu może 300 metrów wsiadłem na rower i mozolnie pedałując pojechałem dalej, nieco ożywienia wprowadziły dwa psy , które chciały mnie ugryźć, na szczęśnie potrafiłem jeszcze celnie kopać , choć problem psów rozwiązał radykalnie samochód , który wyprzedzając mnie przetargal jednego pod podwoziem. Na zdrowie! Moje zdrowie! Potem jakoś się telepałem i ku zaskoczeniu dość szybko dotarłem do Łagowa. Tu się upewniam , o która Nowa Hutę chodziło koledze , bo jakoś nie mam w sobie tyle zaparcia by ryzykować pomyłkę. Nawet mi się nie chce wyciągać aparatu. Byle dojechać do celu. Po przerwie na telefon ( może 3 minuty) o dziwo całkiem rześko ruszam czarnym szlakiem rowerowym w kierunku Sędeka I znów wspinaczka, do zakrętu a za zakrętem wspinaczka , jak dojeżdżałem do końca wzniesienia kazało się ,że za chwilę kolejny tylko łagodniejszy podjazd. Byłem już otępiały, jedyne co czułem to coraz większych chłód. W końcu wjechałem na równą w miarę szose ipo kilku minutach zjazd szaleńczy ( może nawet i z 8 dych na godzinę) do Czyżewa. Jak wcześniej było mi chłodno tak teraz jest mi najnormalniej zimno, pęd powietrza zrobił swoje a słońca już nie było na niebie.. Pod koniec Czyżewa nagłe hamowanie skrzyżowanie z kierunkowskazem Nowa Huta 4 km. Oczom nie wierzę myślałem ,że jeszcze 3 x tyle. Reszta to już spokojna jazda, Summa summarum – 96 km. Ok 6, 5 godziny wliczając przerwy .
  • DST 96.00km
  • Czas 06:30
  • VAVG 14.77km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Basso
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 11 maja 2012

duża pętla

  • DST 56.00km
  • Czas 02:07
  • VAVG 26.46km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Basso
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl