Piątek, 21 sierpnia 2015
Spotkanie z Grzesiukiem
Grzesiuk Stanisław- chłopak z Czerniakowa, facet z mandoliną.
Taki prosty obraz miałem wiele lat, głównie za sprawą jednej z płyt winylowych ,
które mieliśmy w domu i odtwarzana była na radiu lampowym z gramofonem (taki
sprzęt z „magicznym oczkiem”, które w trakcie rozgrzewania się zmieniało barwę
z czerwonej na zieloną). Nie podobały mi się jego piosenki, zawodzone ,
melancholijne, bez polotu- jako dziecko nie rozumiałem ich słów. Co innego
piosenki Jaremy Stępowskiego – statek do Młocin, cyrk na Ordynackiej ( po
latach jak słyszałem o klice dawnych
kupli z ZSMP jako Stowarzyszenie Ordynacka od razu wiedziałem ,że to cyrk), Milionerzy czy Zielona Warszawa to dopiero
poruszał chłopięca wyobraźnię.
Ale wracając do Grzesiuka drugie odkrycie to była przeczytana książka „Pięć lat kacetu” , w której w niezwykle zawadiacki sposób opisuje pobyt w obozie koncentracyjnym. Przy czym jak mam być szczery nie wiedziałem wtedy , że ten jęczący przy mandolinie jegomość i autor wymienionej książki to jedna i ta sama osoba. Czy dziś po latach wielkiego rozwoju Warszawy i wymieszania się nacji z całej Polski można gdzieś odszukać resztki warszawskiego folkloru. Biorąc pod uwagę, że folklorem Warszawy stała się piosenka Niemena ”Sen o Warszawie” a z powszechnej pamięci zostali wyparci Grzesiuk, Stępowski, Wiech, Marek Nowakowski wydaje się , że jedynym „folklorem” Warszawy są kibice Legii. A może się mylę.
Powyższe refleksyjne myśli naszły mnie po zauważeniu na Puławskiej poniższego muralu.
Mural na Puławskiej upamiętniający Stanisława Grzesiuka- barda Czerniakowa i wogóle Warszawy © teich
Ale wracając do Grzesiuka drugie odkrycie to była przeczytana książka „Pięć lat kacetu” , w której w niezwykle zawadiacki sposób opisuje pobyt w obozie koncentracyjnym. Przy czym jak mam być szczery nie wiedziałem wtedy , że ten jęczący przy mandolinie jegomość i autor wymienionej książki to jedna i ta sama osoba. Czy dziś po latach wielkiego rozwoju Warszawy i wymieszania się nacji z całej Polski można gdzieś odszukać resztki warszawskiego folkloru. Biorąc pod uwagę, że folklorem Warszawy stała się piosenka Niemena ”Sen o Warszawie” a z powszechnej pamięci zostali wyparci Grzesiuk, Stępowski, Wiech, Marek Nowakowski wydaje się , że jedynym „folklorem” Warszawy są kibice Legii. A może się mylę.
Powyższe refleksyjne myśli naszły mnie po zauważeniu na Puławskiej poniższego muralu.
Mural na Puławskiej upamiętniający Stanisława Grzesiuka- barda Czerniakowa i wogóle Warszawy © teich
- DST 21.00km
- Teren 6.00km
- Czas 01:19
- VAVG 15.95km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt wolna ukraina
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
A mnie piosenki Grzesiuka bardzo się podobały, ale ja byłem ewenementem na tamte czasy. To były piosenki pokolenia moich rodziców, a nie moich rówieśników. Z zapartym tchem pochłaniałem jego ksiązki, nie tylko "Pięć lat kacetu", o których wspomionasz, ale przede wszystkim "Boso ale w ostrogach". Tu z kolei opisuje swoje dzieciństwo i młodość na przedwojennym Czerniakowie. Najgorszą książką jest "Na marginesie życia", opisująca pobyty autora w sanatoriach przeciwgruźliczych. Tej już nie zdążył dokończyć przed śmiercią. Czytałem jej różne wydania i mają różne zakończenia, pisane pewnie przez różnych autorów.
yurek55 - 19:25 poniedziałek, 24 sierpnia 2015 | linkuj
Komentuj