Wtorek, 11 lipca 2023
Kategoria znasz li ten kraj
Płynie Wisła płynie po polskiej krainie - etap 3 Wisła Krakowska
Kolejny etap drogi od niemal źródeł Wisły do jej ujścia. Ostatni etap przejechany we wrześniu ubiegłego roku zakończyłem w miejscowości Zator znanej głównie z wielkiego parku rozrywki, którego konstrukcje kolejek
górskich są widoczne z odległości kilku kilometrów. Tym razem do Zatoru
dojechałem pociągiem Kolei Małopolskich.
Z peronu wysiadkowego podjechałem jeszcze raz pod kościół św. Wojciecha aby potem udać się na chwilę do urzędu gminy w celu zdobycia pieczątki do kroniki wiślanej eskapady. Na szczęście udało się pozyskać taki okolicznościowy stempelek w bibliotece gminnej, tym samym dopełniając etap z ubiegłego roku.
Krótki rzut oka na mapę i nie jadę nad Wisłę, tylko drogą krajową 44 kieruje się do Spytkowic by tam zobaczyć kościół św. Katarzyny oraz zamek Myszkowskich do którego trzeba dojechać objazdem przez ulice Potockich.
© teich
Od zamku powrót objazdem a następnie już hajda w dół do Wisły do promu na drugi brzeg.
Pierwszy kontakt tego dnia z Wisłą na przyczółku promowym © teich
Przejażdżka promem na lewy brzeg za 1 zł, dla samej przeprawy warto by było trawersować Wisłę z 10 razy. © teich
Cena za przewóz mnie i mojego roweru ( jedyni pasażerowie na statku)- całe okrągłe 1 zł ( słownie jeden złoty!). Po wyjściu na lewy brzeg Wisły kontynuuję przez ok 300 metrów jazdę po asfalcie Wiślanej Drogi Rowerowej, która niestety doprowadza do podnóża Góry Chełm.
Pierwsze setki metrów wzdłuż Wisły © teich
Popełniam błąd. Zamiast objechać górę nadkładając kilometrów , wbijam zgodnie ze znakami na drzewach w podjazd pod górę a droga gruntowa zmienia się szybko w leśną mocno poprzerastaną korzeniami i do tego w wielu miejscach piaszczystą. Pozostaje zatem pchać rower na podjazdach ale również na zjazdach. Malowniczego spaceru było może ze 30 minut by w końcu pojawić się nad brzegiem Wisły ale jednocześnie na ścieżce ornitologicznej , która rzeczywiście obfitowała w wielorakie okazy awifauny. Kolega Marecki by je wszystkie rozpoznał ja jedynie chyba rozpoznałem czaple .
A to już droga po minięciu wzgórza Kamień zamiast asfaltu szutrówka © teich Błąd w opisie zdjęcia - powinno być Góra Chełm, Kamień to nazwa przyległej miejscowości.
Krajobrazy lata © teich
Szuter nagle zmienił się w drogę polna po wale Wisły, w trzecim planie stopień wodny Łączany © teich
Po kilkuset metrach zaczął być widoczny zarys stopnia Łączany, którym miałem powrócić na prawy brzeg. A na prawym brzegu znów pojawiła się bajeczna ścieżka rowerowa wykonana z asfaltu , biegnąca raz na wale, raz pod wałem, innym razem zmieniająca się w drogę wiejską.
Wiślana Trasa Rowerowa - znakomity produkt turystyczny niestety podobno tylko do granic województwa małopolskiego © teich
Perfekcyjne oznaczenie doprowadziło mnie przez Chrząstowice, Dębinę, Pozowice , Facimiech i różne inne wioski aż do momentu gdy z zauroczenia krajobrazami sielskimi wybiły mnie widoczne kominy elektrociepłowni i dawnej huty aluminium w Skawinie.
Dalekie kominy elektrociepłowni i huty aluminium w Skawinie © teich
Dotarło do mnie ,że dosyć komfortowa jazdą niemal dotarłem do pierwszego tego dnia punktu kontrolnego w opactwie tynieckim.
Tak więc po przejechaniu mostem nad kanałem Łączany – Skawina i mostkiem rowerowym nad ujściowym odcinkiem Skawinki wjechałem w najwęższy przełom Wisły w całym jej biegu – Bramę Tyniecką między Skałkami Piekarskimi a Skałą Tyniecką.
Brama Tyniecka osobliwe miejsce na szlaku Wisły. © teich
Zanim dojechałem do przystani tynieckiej jeszcze mała fotka na gruzowisko skał oberwanych w czasie trzęsienia ziemi, które miało miejsce w 1786 roku.
© teich
Po kilku chwilach pobytu na przystani z mozołem wpycham rower do opactwa benedyktyńskiego w Tyńcu- najstarszego opactwa w Polsce. Jestem tutaj po raz trzeci więc przybijam tylko pieczątkę do kroniki , wizytuję sklep odnośnie różańca na rękę, ale nie mają takiego , jak kupiłem tu kilka lat temu , a koralikowe mi nie podchodzą, zatem po kwadransie ruszam w drogę do Krakowa , ale mostkiem przy autostradzie znów przebijam się na lewy brzeg. Chcę zwizytować drewniany kościółek na Salwatorze, a potem już prosto jechać na Wawel, który jest drugim punktem kontrolnym.
Widziany w oddali Wawel z uliczki na Salwatorze © teich
Praktycznie na lewym brzegu również w całości jedzie się drogą rowerową nad Wisłą za wyłączeniem krótkiego odcinka na Salwatorze na wysokości klasztoru sióstr Norbertanek.
No i wewnątrz Wawelu- drugi punkt kontrolny. © teich
Na Wawel nie można wbić się z rowerem, kulturalny pan odmawia mi dostępu prosząc bym dopiął rower przed wejściem , tak też czynię, po czym walę do kasy nie po bilet, ale by wbili mi kolejny stempelek do kroniki. Sprawę załatwiam w 10 minut i od razu udaję się wzdłuż Wisły aż do Mogiły, gdzie jest trzeci punkt kontrolny – w sanktuarium Świętego Krzyża w klasztorze Cystersów.
Klasztor cysterski w Krakowie Mogile © teich
Tutaj spędzam ok godziny podziwiając wnętrze, okoliczne zabudowania, niektóre jeszcze z czasów gotyckich oraz pobliski kościół drewniany św. Bartłomieja. Stąd już całkiem blisko do dworku Jana Matejki w Krzesławicach oraz kolejnego kościoła drewnianego p.w. św. Jana Chrzciciela.
Drewniana architektura sakralna Krakowa © teich
Po obfotografowaniu zaczynam mieć kryzys mentalny i czasowy . Czy jechać dalej do Niepołomic jak to sobie zaplanowałem , czy dać sobie już na spoczynek, szczególnie, że żar z nieba jest męczący. Postanawiam przebić się z powrotem na prawy brzeg do jakiegoś sklepu i jeszcze raz sprawdzić czas dojazdu, powrotu, rozkład jazdy Kolei Małopolskich , odległości itp. Itd. Tak wracałem, tak kombinowałem ,że znalazłem się na Bieżanowskim Rynku. Gdzie Krym, gdzie Rzym , gdzie ja, a gdzie Niepołomice. Trzeba zatem było jednak usiąść w cieniu , popić i podjąć decyzję.
Wszystko wskazywało, że nie będę jechał bo, na 100 % zabraknie mi czasu na powrót. Dlatego podjąłem jedyną słuszną decyzję- jadę na Niepołomice no i ruszyłem boczną drogą przez kilka wiosek w tym Brzegi na granicy z Krakowem, które były w 2016 roku areną spotkania młodzieży katolickiej z całego świata z papieżem. Dziś teren jest mocno przekształcony przez inwestycje magazynowo przemysłowe, ale na pamiątkę jedno z rond kierujących do Krakowa nosi nazwę tego wyjątkowego spotkania.
© teich
I tak dobrze mi się kręciło, że dosyć niespodziewanie znalazłem się w strefie ekonomicznej w Niepołomicach, a wtedy jeszcze mocniej przycisnąłem pedały by po dalszych kilkudziesięciu minutach być na niepołomickim rynku. Zatem plan na wycieczkę został spełniony w 100%.
Zamek królewski w Niepołomicach © teich
Na zamku królewskim znajduję jeszcze kolejne pieczątki do kroniki I po odwiedzinach miejscowego kościoła pod wezwaniem 10 000 męczenników zerkam na zegarek.
Piękna mozaika z JP2 oraz równie piękna belka tęczowa to atuty niepołomickiego kościoła © teich
Niby mam jeszcze 20 minut czasu by zdążyć na pociąg do Staniątkowa, ale nie wiem jak to daleko i ile czasu potrzeba na dojazd, zatem zmarudzam jeszcze dwa kwadranse w Niepołomicach i postanawiam wrócić do Krakowa nie pociągiem ale rowerem, bo czuję dalej moc w nogach. I tak też robię, by po kolejnych 65 minutach być pod zaparkowanym samochodem i spakować się do domu.
Było super, nie żałuję ani jednej minuty tej wycieczki, no może poza błądzeniem po Bieżanowie, Prokocimu i Złocieniu.
Z peronu wysiadkowego podjechałem jeszcze raz pod kościół św. Wojciecha aby potem udać się na chwilę do urzędu gminy w celu zdobycia pieczątki do kroniki wiślanej eskapady. Na szczęście udało się pozyskać taki okolicznościowy stempelek w bibliotece gminnej, tym samym dopełniając etap z ubiegłego roku.
Krótki rzut oka na mapę i nie jadę nad Wisłę, tylko drogą krajową 44 kieruje się do Spytkowic by tam zobaczyć kościół św. Katarzyny oraz zamek Myszkowskich do którego trzeba dojechać objazdem przez ulice Potockich.
© teich
Od zamku powrót objazdem a następnie już hajda w dół do Wisły do promu na drugi brzeg.
Pierwszy kontakt tego dnia z Wisłą na przyczółku promowym © teich
Przejażdżka promem na lewy brzeg za 1 zł, dla samej przeprawy warto by było trawersować Wisłę z 10 razy. © teich
Cena za przewóz mnie i mojego roweru ( jedyni pasażerowie na statku)- całe okrągłe 1 zł ( słownie jeden złoty!). Po wyjściu na lewy brzeg Wisły kontynuuję przez ok 300 metrów jazdę po asfalcie Wiślanej Drogi Rowerowej, która niestety doprowadza do podnóża Góry Chełm.
Pierwsze setki metrów wzdłuż Wisły © teich
Popełniam błąd. Zamiast objechać górę nadkładając kilometrów , wbijam zgodnie ze znakami na drzewach w podjazd pod górę a droga gruntowa zmienia się szybko w leśną mocno poprzerastaną korzeniami i do tego w wielu miejscach piaszczystą. Pozostaje zatem pchać rower na podjazdach ale również na zjazdach. Malowniczego spaceru było może ze 30 minut by w końcu pojawić się nad brzegiem Wisły ale jednocześnie na ścieżce ornitologicznej , która rzeczywiście obfitowała w wielorakie okazy awifauny. Kolega Marecki by je wszystkie rozpoznał ja jedynie chyba rozpoznałem czaple .
A to już droga po minięciu wzgórza Kamień zamiast asfaltu szutrówka © teich Błąd w opisie zdjęcia - powinno być Góra Chełm, Kamień to nazwa przyległej miejscowości.
Krajobrazy lata © teich
Szuter nagle zmienił się w drogę polna po wale Wisły, w trzecim planie stopień wodny Łączany © teich
Po kilkuset metrach zaczął być widoczny zarys stopnia Łączany, którym miałem powrócić na prawy brzeg. A na prawym brzegu znów pojawiła się bajeczna ścieżka rowerowa wykonana z asfaltu , biegnąca raz na wale, raz pod wałem, innym razem zmieniająca się w drogę wiejską.
Wiślana Trasa Rowerowa - znakomity produkt turystyczny niestety podobno tylko do granic województwa małopolskiego © teich
Perfekcyjne oznaczenie doprowadziło mnie przez Chrząstowice, Dębinę, Pozowice , Facimiech i różne inne wioski aż do momentu gdy z zauroczenia krajobrazami sielskimi wybiły mnie widoczne kominy elektrociepłowni i dawnej huty aluminium w Skawinie.
Dalekie kominy elektrociepłowni i huty aluminium w Skawinie © teich
Dotarło do mnie ,że dosyć komfortowa jazdą niemal dotarłem do pierwszego tego dnia punktu kontrolnego w opactwie tynieckim.
Tak więc po przejechaniu mostem nad kanałem Łączany – Skawina i mostkiem rowerowym nad ujściowym odcinkiem Skawinki wjechałem w najwęższy przełom Wisły w całym jej biegu – Bramę Tyniecką między Skałkami Piekarskimi a Skałą Tyniecką.
Brama Tyniecka osobliwe miejsce na szlaku Wisły. © teich
Zanim dojechałem do przystani tynieckiej jeszcze mała fotka na gruzowisko skał oberwanych w czasie trzęsienia ziemi, które miało miejsce w 1786 roku.
© teich
Po kilku chwilach pobytu na przystani z mozołem wpycham rower do opactwa benedyktyńskiego w Tyńcu- najstarszego opactwa w Polsce. Jestem tutaj po raz trzeci więc przybijam tylko pieczątkę do kroniki , wizytuję sklep odnośnie różańca na rękę, ale nie mają takiego , jak kupiłem tu kilka lat temu , a koralikowe mi nie podchodzą, zatem po kwadransie ruszam w drogę do Krakowa , ale mostkiem przy autostradzie znów przebijam się na lewy brzeg. Chcę zwizytować drewniany kościółek na Salwatorze, a potem już prosto jechać na Wawel, który jest drugim punktem kontrolnym.
Widziany w oddali Wawel z uliczki na Salwatorze © teich
Praktycznie na lewym brzegu również w całości jedzie się drogą rowerową nad Wisłą za wyłączeniem krótkiego odcinka na Salwatorze na wysokości klasztoru sióstr Norbertanek.
No i wewnątrz Wawelu- drugi punkt kontrolny. © teich
Na Wawel nie można wbić się z rowerem, kulturalny pan odmawia mi dostępu prosząc bym dopiął rower przed wejściem , tak też czynię, po czym walę do kasy nie po bilet, ale by wbili mi kolejny stempelek do kroniki. Sprawę załatwiam w 10 minut i od razu udaję się wzdłuż Wisły aż do Mogiły, gdzie jest trzeci punkt kontrolny – w sanktuarium Świętego Krzyża w klasztorze Cystersów.
Klasztor cysterski w Krakowie Mogile © teich
Tutaj spędzam ok godziny podziwiając wnętrze, okoliczne zabudowania, niektóre jeszcze z czasów gotyckich oraz pobliski kościół drewniany św. Bartłomieja. Stąd już całkiem blisko do dworku Jana Matejki w Krzesławicach oraz kolejnego kościoła drewnianego p.w. św. Jana Chrzciciela.
Drewniana architektura sakralna Krakowa © teich
Po obfotografowaniu zaczynam mieć kryzys mentalny i czasowy . Czy jechać dalej do Niepołomic jak to sobie zaplanowałem , czy dać sobie już na spoczynek, szczególnie, że żar z nieba jest męczący. Postanawiam przebić się z powrotem na prawy brzeg do jakiegoś sklepu i jeszcze raz sprawdzić czas dojazdu, powrotu, rozkład jazdy Kolei Małopolskich , odległości itp. Itd. Tak wracałem, tak kombinowałem ,że znalazłem się na Bieżanowskim Rynku. Gdzie Krym, gdzie Rzym , gdzie ja, a gdzie Niepołomice. Trzeba zatem było jednak usiąść w cieniu , popić i podjąć decyzję.
Wszystko wskazywało, że nie będę jechał bo, na 100 % zabraknie mi czasu na powrót. Dlatego podjąłem jedyną słuszną decyzję- jadę na Niepołomice no i ruszyłem boczną drogą przez kilka wiosek w tym Brzegi na granicy z Krakowem, które były w 2016 roku areną spotkania młodzieży katolickiej z całego świata z papieżem. Dziś teren jest mocno przekształcony przez inwestycje magazynowo przemysłowe, ale na pamiątkę jedno z rond kierujących do Krakowa nosi nazwę tego wyjątkowego spotkania.
© teich
I tak dobrze mi się kręciło, że dosyć niespodziewanie znalazłem się w strefie ekonomicznej w Niepołomicach, a wtedy jeszcze mocniej przycisnąłem pedały by po dalszych kilkudziesięciu minutach być na niepołomickim rynku. Zatem plan na wycieczkę został spełniony w 100%.
Zamek królewski w Niepołomicach © teich
Na zamku królewskim znajduję jeszcze kolejne pieczątki do kroniki I po odwiedzinach miejscowego kościoła pod wezwaniem 10 000 męczenników zerkam na zegarek.
Piękna mozaika z JP2 oraz równie piękna belka tęczowa to atuty niepołomickiego kościoła © teich
Niby mam jeszcze 20 minut czasu by zdążyć na pociąg do Staniątkowa, ale nie wiem jak to daleko i ile czasu potrzeba na dojazd, zatem zmarudzam jeszcze dwa kwadranse w Niepołomicach i postanawiam wrócić do Krakowa nie pociągiem ale rowerem, bo czuję dalej moc w nogach. I tak też robię, by po kolejnych 65 minutach być pod zaparkowanym samochodem i spakować się do domu.
Było super, nie żałuję ani jednej minuty tej wycieczki, no może poza błądzeniem po Bieżanowie, Prokocimu i Złocieniu.
- DST 112.40km
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentuj