Piątek, 2 czerwca 2017
Kieleckie po raz trzeci
Trasa tym razem trasa wspinaczkowa. Punktem startowym stacja w Skarżysku Kamiennej, punktem docelowym Kuźnia- miejsce gdzie w XXI wieku nie ma (jakże cudownie!) zasięgu żadnego sygnału gsm.. Nie ma pożytku z komórek za to jest super wyżywienie. Kto otworzy link, niech zwróci uwagę na kulinaria.
Podsumowując już na wstępie, Kieleckie w tym rejonie ma bardzo dobre drogi, najlepszy w świecie pomysł prowadzenia dróg rowerowych, piękne panoramy, wymagające podjazdy i szaleńcze zjazdy. Minusem jest duży ruch ciężarówek z naczepowywrotkami i słabe skomunikowanie kolejowe okolic Piaseczna z Kielcami, pomimo, że to jedna linia kolejowa.
Dlatego tym razem, trzecią już peregrynację rowerową po Ziemi Kieleckiej zacząłem (pierwsza, druga) od Skarżyska Kamiennej- ostatniej stacji, do której docierają elektryczki Kolei Mazowieckich ( tanie bilety i darmowy przewóz roweru). W Skarżysku miałbym kilka miejsc do obejrzenia, ale nie lubię już na samym początku tracić czasu na zwiedzanie punktu startowego, dlatego poza pomnikową lokomotywą na dworcu uwieczniam jeszcze na fotce tylko budynek dworca i ruszam na południe gdzie tuż za miastem jest pierwsza premia górska przy pokonywaniu Wału Suchedniowskiego, po krótkiej ale zbyt ambitnej wspinaczce zjazd na maksa do Suchedniowa, w którym nie ma nic by przyciągnąć oko.
Lokomotywa Pt47-13 jako pomnik na dworcy skażyskim © teich
Zabytkowy dworzec W Skarżysku Kamiennej- widok od miasta © teich
Wyłowiłem tylko jednego Nepomuka, o którym nie wiedziałem wcześniej ,że się należy spodziewać, miła zatem niespodzianka. W Suchedniowie skręt na wschód w kierunku Bodzentyna i kolejna wspinaczka. Dla innych wprawnych bikerów pewnie bułka z masłem, mi jednak serce przyspiesza bardzo mocno a podmuchy wiatru na otwartej przestrzeni ( a jak powszechnie wiadomo wiatr w Kieleckim , no wiadomo co robi) dodatkowo utrudniają mozolną jazdę. Miłe jest to, że pomyślano o turystach i przy niektórych pomnikach są całkiem fajne zatoczki by zatrzymać się i podziwiać miłe oku panoramy..
Mauzoleum krwawej pacyfikacji wsi Michniów dokonanej przez Niemców © teich
Widoki, widoki, widoki © teich
W ostatnim planie sinoniebieskie pasmo Łysicy (Święta Katarzyna) i Łysej Góry (Świętego Krzyża) © teich
Rozkosz dla oczu po wysiłku nóg © teich
Po kolejnym takim podjeździe za Wzdołem następuje już tylko jazda w dół. Ale daleki byłem od szaleństwa, akurat ten odcinek asfaltu nie był na najwyższym poziomie (co nie oznacza ,że był zły), a ostre dmuchnięcia z przodu destabilizowały tor jazdy. W innych warunkach może pojechałbym bez naciskania hamulców, niestety tym razem bałem się wywrotki co przy znacznym rozpędzie mogłoby być dramatyczne..
Od Wzdołu zaczyna się zjazd do Bodzentyna © teich
Święty Mikołaj- pamiątka po wiernych obrządku wschodniego © teich
Cały ten zjazd zakończył się wjazdem do Bodzentyna ( po prawej Urząd Miasta, po lewej muzeum i siedziba władz Świętokrzyskiego Parku Narodowego.. W pierwszym byłem po potwierdzenie do książeczki turystycznej , drugi ominąłem wybierając zwiedzenie miasteczka. Nawet na swój sposób klimatyczne, rynek dolny, rynek górny, ruiny zamku, gotycki kościół parafialny pw św. Stanisława (otwarty!!!).
Bodzentyn rynek dolny- kto szuka Nepomucenów ten jednego znajdzie tutaj w cienistym szpalrze drzew © teich
Bodzentyn rynek górny- tu można znaleźć pomnikową postać świętego Floriana © teich
A jeszcze powyżej rynku górnego kościół pw. świętego Stanisława i w tle po lewej ruiny zamku biskupiego © teich
Ciekawe wnętrze wymienionego kościoła © teich
Odpuściłem sobie również temat cmentarzy ,który jest tu kilka do zobaczenia. Po krótkim zwiedzaniu ruszam dalej tym razem z pełną świadomością, że wspinaczka pod Świętą Katarzynę to będzie trudne wyzwanie.
I było. Początkowo jezdnia jest wąska ze sporym ruchem samochodów w kierunku Kielc, za to potem droga to bajka z gładkim asfaltem i obustronnie wydzielonymi pasami do ruchu rowerów, których przy weekendzie jest zapewne duuużo.
Droga marzenie, droga wzór, droga ideał © teich
W Świętej Katarzynie dodatkowo emocje kierowców studzą dwa patrole z radarami, bardzo sprytnie, niby pierwszy minięty i na powrót rura a tu za chwile drugi.
Przy klasztorze w Świętej Katarzynie robię sobie przystanek na zwiedzanie. Tam gdzie nie ma klauzury można swobodnie wejść i zwiedzać, fotografować.
Wnętrze ogólnodostępnego kościoła w klasztorze sióstr bernardynek w Świętej Katarzynie © teich
Tylko wycieczek szkolnych całe mnóstwo- stąd ruszają zdobywać Łysicę- najwyższą kulminację Gór Świętokrzyskich. Po obfotografowaniu kilku miejsc ruszam dalej na południową stronę Łysicy, kontynuując jeszcze podjazd. A po przekroczeniu najwyższego punktu liczne panoramy przywracają nadwątlone siły.
Widoki juz po południowej stronie Łysicy gdzieś w kierunku na Masłów © teich
Jest pięknie- tylko ten wiatr- no ale to Kieleckie. Jeszcze z pół godziny jazdy i zatrzymuję się na kwadrans przy sklepie. Pierwszy posiłek od rana drożdżówka i oranżada jak za Gierka, w butelce 0,33 ml. Świat jest piękny.
Po lekkim opiciu ruszam dalej już nie forsując tempa , przynajmniej tak mi się wydawało , jednak gładkość dróg kusi by gnać na ile pozwala forma co właśnie czynię aż do Huty Nowej tam zaczyna się kolejny podjazd tym razem pod Święty Krzyż.
Nie ma co pisać, na rowerze szosowym jest to umęczenie. Jak dla mnie oczywiście. Pretekst udzielenia pomocy technicznej grupce rowerzystek przyjmuję z radością. Podpompuje im koła przy okazji wyrównuję oddech i uspokajam rozkołatane serce. Przystanek był potrzebny bo jest to w zasadzie ostatnia prosta pod górę do granicy parku. Potem brama i dalszy wjazd ale już bez podmuchów wiatru, którym na przeszkodzie stanęła ściana lasu.. Staram się nie patrzeć do przodu tylko pod koło , tak łatwiej zdobywa się kolejne metry, a po i2000 tychże dojeżdżam do stacji nadajników telewizyjnych stąd już kilkadziesiąt metrów do klasztoru i sanktuarium Świętego Krzyża. W cieniu klasztornych murów zaczynam odczuwać pierwsze pieczenie na rękach i nogach spowodowane jazdą w słońcu. Wiatr mnie wcześniej chłodził i nie czułem tego wcześniej teraz zaczęło się szczypanie.. Spokojnie przechadzam się po całym kompleksie odwiedzając kaplicę Oleśnickich , w której właśnie jest krucyfiks z drewnem Krzyża , na którym zawisł Odkupiciel, zwiedzam muzeum, kościół, wypisuje intencje modlitewne, , potem jeszcze spacer na zewnątrz i przegląd straganów. Tu również mnóstwo wycieczek i harcerzy.
Charakterystyczna wieża telewizyjna na szczycie Łysej Góry- widoczna jest w promieniu wielu kilometrów © teich
Kaplica Oleśnickich na Świętym Krzyżu- tu przechowywane są relikwie Z drewna , na którym ukrzyżowano Chrystusa. Ofiarowane 1000 roku królowi węgierskiemu Stefanowi za sprawą Emeryka trafiły tutaj © teich
Krzyż Ostaszkowski, Katyński i Miednojski przy parkingu na ostatnim podjeździe pod Łysą Górę © teich
Równo o 17-tej siadam na rower i zjeżdżam cały czas z na wpół zaciśniętym hamulcu tylnym. Przede mną długi zjazd do Bielin
Kościół w Bielinach widziany przez perspektywę pól z truskawkami. Po Bielinach były juz powywieszane plakaty zapraszające na święto truskawki © teich
a potem do Makoszyna, w którym planuje kolejne odwiedziny sklepu. W Makoszowie zauważam, że po zjeździe z Bielin jestem niemal na wprost podjazdu do Widełek, nie szukam zatem sklepu tylko jadę dalej , tym razem pokonując ostatni tego dnia podjazd przez Pasmo Orłowskie. Miłe zaskoczenie- gdzie w ubiegłym roku były kocie łby teraz jest bardzo dobra nawierzchnia asfaltowa..
Po pokonaniu Grzbietu Orłowskiego sympatyczny widok na Widełki w późnopopołudniowym lub wczesnowieczornym słońcy © teich Po przejechaniu na stronę Widełek robię telefony do domu, że jest wszystko Ok, za kolejne 3 km nie bedzie już żadnego zasięgu, za to czekają już umówione wcześniej placki kartoflane ze śmietaną a koledzy zapewnili już schłodzone piwo. Teraz tylko prysznic i długie wieczorno nocne Polaków rozmowy.
Życie jest piękne- Kieleckie również.
Podsumowując już na wstępie, Kieleckie w tym rejonie ma bardzo dobre drogi, najlepszy w świecie pomysł prowadzenia dróg rowerowych, piękne panoramy, wymagające podjazdy i szaleńcze zjazdy. Minusem jest duży ruch ciężarówek z naczepowywrotkami i słabe skomunikowanie kolejowe okolic Piaseczna z Kielcami, pomimo, że to jedna linia kolejowa.
Dlatego tym razem, trzecią już peregrynację rowerową po Ziemi Kieleckiej zacząłem (pierwsza, druga) od Skarżyska Kamiennej- ostatniej stacji, do której docierają elektryczki Kolei Mazowieckich ( tanie bilety i darmowy przewóz roweru). W Skarżysku miałbym kilka miejsc do obejrzenia, ale nie lubię już na samym początku tracić czasu na zwiedzanie punktu startowego, dlatego poza pomnikową lokomotywą na dworcu uwieczniam jeszcze na fotce tylko budynek dworca i ruszam na południe gdzie tuż za miastem jest pierwsza premia górska przy pokonywaniu Wału Suchedniowskiego, po krótkiej ale zbyt ambitnej wspinaczce zjazd na maksa do Suchedniowa, w którym nie ma nic by przyciągnąć oko.
Lokomotywa Pt47-13 jako pomnik na dworcy skażyskim © teich
Zabytkowy dworzec W Skarżysku Kamiennej- widok od miasta © teich
Wyłowiłem tylko jednego Nepomuka, o którym nie wiedziałem wcześniej ,że się należy spodziewać, miła zatem niespodzianka. W Suchedniowie skręt na wschód w kierunku Bodzentyna i kolejna wspinaczka. Dla innych wprawnych bikerów pewnie bułka z masłem, mi jednak serce przyspiesza bardzo mocno a podmuchy wiatru na otwartej przestrzeni ( a jak powszechnie wiadomo wiatr w Kieleckim , no wiadomo co robi) dodatkowo utrudniają mozolną jazdę. Miłe jest to, że pomyślano o turystach i przy niektórych pomnikach są całkiem fajne zatoczki by zatrzymać się i podziwiać miłe oku panoramy..
Mauzoleum krwawej pacyfikacji wsi Michniów dokonanej przez Niemców © teich
Widoki, widoki, widoki © teich
W ostatnim planie sinoniebieskie pasmo Łysicy (Święta Katarzyna) i Łysej Góry (Świętego Krzyża) © teich
Rozkosz dla oczu po wysiłku nóg © teich
Po kolejnym takim podjeździe za Wzdołem następuje już tylko jazda w dół. Ale daleki byłem od szaleństwa, akurat ten odcinek asfaltu nie był na najwyższym poziomie (co nie oznacza ,że był zły), a ostre dmuchnięcia z przodu destabilizowały tor jazdy. W innych warunkach może pojechałbym bez naciskania hamulców, niestety tym razem bałem się wywrotki co przy znacznym rozpędzie mogłoby być dramatyczne..
Od Wzdołu zaczyna się zjazd do Bodzentyna © teich
Święty Mikołaj- pamiątka po wiernych obrządku wschodniego © teich
Cały ten zjazd zakończył się wjazdem do Bodzentyna ( po prawej Urząd Miasta, po lewej muzeum i siedziba władz Świętokrzyskiego Parku Narodowego.. W pierwszym byłem po potwierdzenie do książeczki turystycznej , drugi ominąłem wybierając zwiedzenie miasteczka. Nawet na swój sposób klimatyczne, rynek dolny, rynek górny, ruiny zamku, gotycki kościół parafialny pw św. Stanisława (otwarty!!!).
Bodzentyn rynek dolny- kto szuka Nepomucenów ten jednego znajdzie tutaj w cienistym szpalrze drzew © teich
Bodzentyn rynek górny- tu można znaleźć pomnikową postać świętego Floriana © teich
A jeszcze powyżej rynku górnego kościół pw. świętego Stanisława i w tle po lewej ruiny zamku biskupiego © teich
Ciekawe wnętrze wymienionego kościoła © teich
Odpuściłem sobie również temat cmentarzy ,który jest tu kilka do zobaczenia. Po krótkim zwiedzaniu ruszam dalej tym razem z pełną świadomością, że wspinaczka pod Świętą Katarzynę to będzie trudne wyzwanie.
I było. Początkowo jezdnia jest wąska ze sporym ruchem samochodów w kierunku Kielc, za to potem droga to bajka z gładkim asfaltem i obustronnie wydzielonymi pasami do ruchu rowerów, których przy weekendzie jest zapewne duuużo.
Droga marzenie, droga wzór, droga ideał © teich
W Świętej Katarzynie dodatkowo emocje kierowców studzą dwa patrole z radarami, bardzo sprytnie, niby pierwszy minięty i na powrót rura a tu za chwile drugi.
Przy klasztorze w Świętej Katarzynie robię sobie przystanek na zwiedzanie. Tam gdzie nie ma klauzury można swobodnie wejść i zwiedzać, fotografować.
Wnętrze ogólnodostępnego kościoła w klasztorze sióstr bernardynek w Świętej Katarzynie © teich
Tylko wycieczek szkolnych całe mnóstwo- stąd ruszają zdobywać Łysicę- najwyższą kulminację Gór Świętokrzyskich. Po obfotografowaniu kilku miejsc ruszam dalej na południową stronę Łysicy, kontynuując jeszcze podjazd. A po przekroczeniu najwyższego punktu liczne panoramy przywracają nadwątlone siły.
Widoki juz po południowej stronie Łysicy gdzieś w kierunku na Masłów © teich
Jest pięknie- tylko ten wiatr- no ale to Kieleckie. Jeszcze z pół godziny jazdy i zatrzymuję się na kwadrans przy sklepie. Pierwszy posiłek od rana drożdżówka i oranżada jak za Gierka, w butelce 0,33 ml. Świat jest piękny.
Po lekkim opiciu ruszam dalej już nie forsując tempa , przynajmniej tak mi się wydawało , jednak gładkość dróg kusi by gnać na ile pozwala forma co właśnie czynię aż do Huty Nowej tam zaczyna się kolejny podjazd tym razem pod Święty Krzyż.
Nie ma co pisać, na rowerze szosowym jest to umęczenie. Jak dla mnie oczywiście. Pretekst udzielenia pomocy technicznej grupce rowerzystek przyjmuję z radością. Podpompuje im koła przy okazji wyrównuję oddech i uspokajam rozkołatane serce. Przystanek był potrzebny bo jest to w zasadzie ostatnia prosta pod górę do granicy parku. Potem brama i dalszy wjazd ale już bez podmuchów wiatru, którym na przeszkodzie stanęła ściana lasu.. Staram się nie patrzeć do przodu tylko pod koło , tak łatwiej zdobywa się kolejne metry, a po i2000 tychże dojeżdżam do stacji nadajników telewizyjnych stąd już kilkadziesiąt metrów do klasztoru i sanktuarium Świętego Krzyża. W cieniu klasztornych murów zaczynam odczuwać pierwsze pieczenie na rękach i nogach spowodowane jazdą w słońcu. Wiatr mnie wcześniej chłodził i nie czułem tego wcześniej teraz zaczęło się szczypanie.. Spokojnie przechadzam się po całym kompleksie odwiedzając kaplicę Oleśnickich , w której właśnie jest krucyfiks z drewnem Krzyża , na którym zawisł Odkupiciel, zwiedzam muzeum, kościół, wypisuje intencje modlitewne, , potem jeszcze spacer na zewnątrz i przegląd straganów. Tu również mnóstwo wycieczek i harcerzy.
Charakterystyczna wieża telewizyjna na szczycie Łysej Góry- widoczna jest w promieniu wielu kilometrów © teich
Kaplica Oleśnickich na Świętym Krzyżu- tu przechowywane są relikwie Z drewna , na którym ukrzyżowano Chrystusa. Ofiarowane 1000 roku królowi węgierskiemu Stefanowi za sprawą Emeryka trafiły tutaj © teich
Krzyż Ostaszkowski, Katyński i Miednojski przy parkingu na ostatnim podjeździe pod Łysą Górę © teich
Równo o 17-tej siadam na rower i zjeżdżam cały czas z na wpół zaciśniętym hamulcu tylnym. Przede mną długi zjazd do Bielin
Kościół w Bielinach widziany przez perspektywę pól z truskawkami. Po Bielinach były juz powywieszane plakaty zapraszające na święto truskawki © teich
a potem do Makoszyna, w którym planuje kolejne odwiedziny sklepu. W Makoszowie zauważam, że po zjeździe z Bielin jestem niemal na wprost podjazdu do Widełek, nie szukam zatem sklepu tylko jadę dalej , tym razem pokonując ostatni tego dnia podjazd przez Pasmo Orłowskie. Miłe zaskoczenie- gdzie w ubiegłym roku były kocie łby teraz jest bardzo dobra nawierzchnia asfaltowa..
Po pokonaniu Grzbietu Orłowskiego sympatyczny widok na Widełki w późnopopołudniowym lub wczesnowieczornym słońcy © teich Po przejechaniu na stronę Widełek robię telefony do domu, że jest wszystko Ok, za kolejne 3 km nie bedzie już żadnego zasięgu, za to czekają już umówione wcześniej placki kartoflane ze śmietaną a koledzy zapewnili już schłodzone piwo. Teraz tylko prysznic i długie wieczorno nocne Polaków rozmowy.
Życie jest piękne- Kieleckie również.
- DST 111.00km
- Czas 06:25
- VAVG 17.30km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 1060m
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentuj