Czwartek, 7 lipca 2022
Kategoria znasz li ten kraj
Po południowym Mazowszu
Spełnienie jednego z pragnień krajoznawczych, planowanego co
najmniej od pięciu lat. Najpierw na przeszkodzie stał brak czasu, potem
kilkuletni brak komunikacji kolejowej na linii do Radomia, potem linię
uruchomiono, ale nie przywrócona pociągu
do Sandomierza z postojem w Piasecznie . W końcu przyszedł czas, że
minęły wszystkie ograniczenia, należało tylko żywić nadzieję, że pogoda nie
obróci się przeciw planom. Bilet na przejazd w IC kupiony, na przewóz roweru
również, rozkminka jak usytuowany jest
wagon z miejscami dla rowerów, wszystko co absolutnie niezbędne zapakowane,
mapa pokserowana, rozpiska co chcemy zobaczyć
zrobiona, plan Radomia odnaleziony, budzik nastawiony na 5.10, Pobudka,
skok w ubranko i pedałujemy z rana na stację w Piasecznie. Jestem 12 minut
przed rozkładowym czasem odjazdu, jakież moje zdziwienie, że pociąg przyjeżdża
10 minut przed czasem. W duchu dziękowałem sobie, że wyjechałem z zapasem, bo
byłbym w mocnym stresie gdybym dojeżdżał do dworca widząc pociąg w peronach.
Warto powiedzieć ,że wagon wypełniony w 2/3 a miejsca rowerowe- z 6 dostępnych , pozostało jedno wolne. Pociąg z Piaseczna wyjechał planowo, więc było sporo czasu by zawiesić rower obok jakiegoś elektryka i znaleźć sobie spokojne miejsce siedzące. Również planowo pociąg wjechał w peron przebudowywanej stacji w Ostrowcu Świętokrzyskim. Zadziwiający jest front robót na liniach kolejowych, gdzie nie pojadę tam coś robią: do Wisły nie dojedzie- remont torowisk, do Oświęcimia od strony Śląska nie dojedzie- remont torów, do Chrzanowa dojedzie, ale z trudnościami- remont torów. Pomiędzy Starachowicami a Ostrowcem również. Ale do rzeczy . Skoro byłem już w Ostrowcu to zebrałem się w sobie i od razu ruszyłem na Bałtówi od razu trafił się podjazd, który odpowiednio ustawił puls serca.
Na szczęście po katuszach z Łazisk, tym razem jakby trochę więcej formy było. Za podjazdem zaczyna się dobra droga dla rowerów, która dojeżdżam niemal do samego Bałtowa. Niemal, bo bałtowski odcinek po kostce Bauma sobie odpuszczam. Dość szybko osiągam Bałtów
i robię króciuteńki przystanek pod wejściem do Jura Parku.
Nie ma wątpliwości ,że wylądowałem w Bałtowie © teich
o pamiątkowym zdjęciu i stempelku ruszam na Sienno. Warto jednak pamiętać, że aby podjechać na Mazowsze trzeba się wspiąć dosyć ambitnym wąwozem z Bałtowa do Kolonii Bałtów. Wąwóz piękny, ptaki śpiewają, zieleń soczysta a w napędzie najmniejsza koronka z przodu i największa z tyłu a i tak serce mało nie wyskoczy z klatki , a język mało się nie wkręci w szprychy.
Podjazd z doliny rzeki Kamiennej na płytę Równiny Radomskiej przez imponujący wąwóz. © teich
Jedno zatrzymanie na płaskim by zrobić fotkę, po czym okazało się ,że za zakrętem wcale nie jest płasko tylko druga połowa podjazdu.
Fajnie, bo reszta do pierwszej planowanej miejscowości czyli Sienna- to jazda bez historii.
Sienno- urząd gminy schowany za śiwerkami © teich
W Siennie odwiedziny kościoła, na szczęście otwarty, ale to chyba za sprawą formującej się pielgrzymki młodzieży, fotka rynku i dalej 7 km na Grabowiec.
Całkiem przyjemnie się jedzie, choć wiatr podwiewa od przodu. W Krzyżanówce wjeżdżam w bramę oznaczoną jako dworek zabytkowy i dodatkowo agroturystyka.
Dworek w Krzyżanówce koło Sienna- jednocześnie agroturystyka. © teich
Gdy robiłem fotkę dworu wyskoczyła do mnie wataha trzech psów, nie zląkłem się bo psów się generalnie nie boję , ale za psami wyszła właścicielka i przez moment było niemiło. Kilka minut rozmowy pozwoliło nieco ostudzić atmosferę, ale przestrzegam- ten dworek to własność prywatna i gospodarze źle widzą natrętów i również źle widzą fotografowanie bez uzyskania zgody.
Dalej ruszyłem na Grabowiec niestety po sytuacji Krzyżanówki zapomniałem o kaplicy św. Maksymiliana. Może kiedyś znów?.
Z daleka widoczny kościół św. Mikołaja w Grabowcu © teich
Grabowiec to dawne miasteczko o czym świadczy zachowany rynek, przy czym dla mnie ważne były odwiedziny kwatery żołnierskiej z kampanii wrześniowej oraz kościół. Z tym drugim nie było problemu- sylwetka z dala widoczna ponad polami, ale odnalezienie kwatery na pustym cmentarzu było pewnym wyzwaniem.
W Grabowcu powziąłem decyzję o pierwszym posiłku, ale sklep , do którego się kierowałem okazał się apteką. Więc znów jedziemy poznawać nowe rejony tym razem dosłownie 3 kilometry i Rzeczniów.
Rzeczniów inwestuję w nowoczesny wygląd © teich
Na pierwszy ogień wizyta w kościele pw. (uwaga bo to chyba ewenement w Polsce !) Świętego Restytuta, którego relikwie złożone są w tym kościele.
Kościół w Rzeczniowie pod wezwaniem św. Restytuta © teich
Po zwiedzeniu kościoła, ruszam wstecz do mijanego sklepu. Choć po drodze jest jakiś supermarket dino czy inna stokrotka, to wolę przy takich wyjazdach zasilać swoją kasą sklepy prywatne. Nie było to może najszczęśliwsze bo jedyne co pani mogła zaoferować oprócz całej kolekcji piw i wódek to parówki i oranżadę miejscową. Niech i tak będzie.
Po posiłku ruszam bez zwłoki na kolejny odcinek tym razem do oddalonego o 7 km Jaworu Soleckiego, aby zatrzymać się przy pomniku upamiętniającym śmierć jednego z najznamienitszych dowódców powstanie styczniowego - Dionizego Czachowskiego.
Jawor Solecki- pomnik upamiętniający śmierć Dionizego Czachowskiego © teichKrótka fotka i dalej ruszamy ale tym razem już bez kluczenia tylko w kierunku Radomia mijając po drodze kolejne gminy.
Zbliżam się do Odechowa © teich
Po około godzinie pedałowania dojeżdżam do Odechowa by poznać tamtejszy kościół, a stąd już mniej niż 10 km do Skaryszewa znanego z targów końskich ( każdego roku w poniedziałek i wtorek pierwszego tygodnia Wielkiego Postu), skąd drogą dla rowerów przez Makówiec do Radomia.
Radom- ulica Żeromskiego , takie radomskie Krakowskie Przedmieście © teich
Zwiedzanie Radomia niestety źle zaplanowałem i spóźniam się na pociąg KM, następny za godzinę.
Przeczekuję już w okolicach dworca, po czym około 20 minut przed odjazdem pakuję się do pociągu kończąc odyseję po najdalszym południu Mazowsza.
Dystans wycieczki 93 km + 20 km dojazd dom - pociąg i pociąg - dom
Warto powiedzieć ,że wagon wypełniony w 2/3 a miejsca rowerowe- z 6 dostępnych , pozostało jedno wolne. Pociąg z Piaseczna wyjechał planowo, więc było sporo czasu by zawiesić rower obok jakiegoś elektryka i znaleźć sobie spokojne miejsce siedzące. Również planowo pociąg wjechał w peron przebudowywanej stacji w Ostrowcu Świętokrzyskim. Zadziwiający jest front robót na liniach kolejowych, gdzie nie pojadę tam coś robią: do Wisły nie dojedzie- remont torowisk, do Oświęcimia od strony Śląska nie dojedzie- remont torów, do Chrzanowa dojedzie, ale z trudnościami- remont torów. Pomiędzy Starachowicami a Ostrowcem również. Ale do rzeczy . Skoro byłem już w Ostrowcu to zebrałem się w sobie i od razu ruszyłem na Bałtówi od razu trafił się podjazd, który odpowiednio ustawił puls serca.
Na szczęście po katuszach z Łazisk, tym razem jakby trochę więcej formy było. Za podjazdem zaczyna się dobra droga dla rowerów, która dojeżdżam niemal do samego Bałtowa. Niemal, bo bałtowski odcinek po kostce Bauma sobie odpuszczam. Dość szybko osiągam Bałtów
i robię króciuteńki przystanek pod wejściem do Jura Parku.
Nie ma wątpliwości ,że wylądowałem w Bałtowie © teich
o pamiątkowym zdjęciu i stempelku ruszam na Sienno. Warto jednak pamiętać, że aby podjechać na Mazowsze trzeba się wspiąć dosyć ambitnym wąwozem z Bałtowa do Kolonii Bałtów. Wąwóz piękny, ptaki śpiewają, zieleń soczysta a w napędzie najmniejsza koronka z przodu i największa z tyłu a i tak serce mało nie wyskoczy z klatki , a język mało się nie wkręci w szprychy.
Podjazd z doliny rzeki Kamiennej na płytę Równiny Radomskiej przez imponujący wąwóz. © teich
Jedno zatrzymanie na płaskim by zrobić fotkę, po czym okazało się ,że za zakrętem wcale nie jest płasko tylko druga połowa podjazdu.
Fajnie, bo reszta do pierwszej planowanej miejscowości czyli Sienna- to jazda bez historii.
Sienno- urząd gminy schowany za śiwerkami © teich
W Siennie odwiedziny kościoła, na szczęście otwarty, ale to chyba za sprawą formującej się pielgrzymki młodzieży, fotka rynku i dalej 7 km na Grabowiec.
Całkiem przyjemnie się jedzie, choć wiatr podwiewa od przodu. W Krzyżanówce wjeżdżam w bramę oznaczoną jako dworek zabytkowy i dodatkowo agroturystyka.
Dworek w Krzyżanówce koło Sienna- jednocześnie agroturystyka. © teich
Gdy robiłem fotkę dworu wyskoczyła do mnie wataha trzech psów, nie zląkłem się bo psów się generalnie nie boję , ale za psami wyszła właścicielka i przez moment było niemiło. Kilka minut rozmowy pozwoliło nieco ostudzić atmosferę, ale przestrzegam- ten dworek to własność prywatna i gospodarze źle widzą natrętów i również źle widzą fotografowanie bez uzyskania zgody.
Dalej ruszyłem na Grabowiec niestety po sytuacji Krzyżanówki zapomniałem o kaplicy św. Maksymiliana. Może kiedyś znów?.
Z daleka widoczny kościół św. Mikołaja w Grabowcu © teich
Grabowiec to dawne miasteczko o czym świadczy zachowany rynek, przy czym dla mnie ważne były odwiedziny kwatery żołnierskiej z kampanii wrześniowej oraz kościół. Z tym drugim nie było problemu- sylwetka z dala widoczna ponad polami, ale odnalezienie kwatery na pustym cmentarzu było pewnym wyzwaniem.
W Grabowcu powziąłem decyzję o pierwszym posiłku, ale sklep , do którego się kierowałem okazał się apteką. Więc znów jedziemy poznawać nowe rejony tym razem dosłownie 3 kilometry i Rzeczniów.
Rzeczniów inwestuję w nowoczesny wygląd © teich
Na pierwszy ogień wizyta w kościele pw. (uwaga bo to chyba ewenement w Polsce !) Świętego Restytuta, którego relikwie złożone są w tym kościele.
Kościół w Rzeczniowie pod wezwaniem św. Restytuta © teich
Po zwiedzeniu kościoła, ruszam wstecz do mijanego sklepu. Choć po drodze jest jakiś supermarket dino czy inna stokrotka, to wolę przy takich wyjazdach zasilać swoją kasą sklepy prywatne. Nie było to może najszczęśliwsze bo jedyne co pani mogła zaoferować oprócz całej kolekcji piw i wódek to parówki i oranżadę miejscową. Niech i tak będzie.
Po posiłku ruszam bez zwłoki na kolejny odcinek tym razem do oddalonego o 7 km Jaworu Soleckiego, aby zatrzymać się przy pomniku upamiętniającym śmierć jednego z najznamienitszych dowódców powstanie styczniowego - Dionizego Czachowskiego.
Jawor Solecki- pomnik upamiętniający śmierć Dionizego Czachowskiego © teichKrótka fotka i dalej ruszamy ale tym razem już bez kluczenia tylko w kierunku Radomia mijając po drodze kolejne gminy.
Zbliżam się do Odechowa © teich
Po około godzinie pedałowania dojeżdżam do Odechowa by poznać tamtejszy kościół, a stąd już mniej niż 10 km do Skaryszewa znanego z targów końskich ( każdego roku w poniedziałek i wtorek pierwszego tygodnia Wielkiego Postu), skąd drogą dla rowerów przez Makówiec do Radomia.
Radom- ulica Żeromskiego , takie radomskie Krakowskie Przedmieście © teich
Zwiedzanie Radomia niestety źle zaplanowałem i spóźniam się na pociąg KM, następny za godzinę.
Przeczekuję już w okolicach dworca, po czym około 20 minut przed odjazdem pakuję się do pociągu kończąc odyseję po najdalszym południu Mazowsza.
Dystans wycieczki 93 km + 20 km dojazd dom - pociąg i pociąg - dom
- DST 113.00km
- Czas 04:32
- VAVG 24.93km/h
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
A tak przy okazji, to co w Twoim rowerze znaczy "(...)a w napędzie najmniejsza koronka z przodu i największa z tyłu(...)"? Mój Triban ma trzy z przodu i dziewięć z tyłu, najlżejsze przełożenie na podjazdy to 29 z przodu, 25 na kasecie z tyłu.
yurek55 - 16:53 piątek, 15 lipca 2022 | linkuj
Komentuj