Piątek, 19 lipca 2019
Do i odpracowo
Wczoraj wracając z pracy kilkaset metrów przed skrzyżowaniem w Golkowie wyprzedził mnie młody entuzjasta kolarstwa. Czepiłem się jego koła ale nie ten wiek i nie te płuca więc odskoczył mi na kilkanaście metrów i nie było by nic w tym nadzwyczajnego gdyby nie to ,że te kilkanaście metrów przesądziło ,że to w niego wjechała pani toyotą włączając się z podporządkowanej ulicy a nie w obu nas. Na szczęście nic się rowerzyście nie stało ( przynajmniej tak deklarował i odrzucał wszelką pomoc) nie mniej, cała sytuacja mnie mocno zestresowała. Cały czas w głowie kolebie się myśl, że na co dzień nie odczuwamy, że jesteśmy cały czas na krawędzi między zdrowiem a czymś niepomyślnym ( delikatnie pisząc). Wszelkie deklaracje, że się jeździ bezpiecznie, że ma się duże doświadczenie, że pewne sytuacje potrafi się przewidzieć biorą w łeb w normalnym życiu, gdy na drodze przestajemy być sami. Niby mógłbym napisać ,że ku przestrodze, ale jaka z tego zdarzenia nauka, gdy życie pisze scenariusze jakie chce.
Poranek nad jeziorkiem czerniakowskim © teich
Poranek nad jeziorkiem czerniakowskim © teich
- DST 66.00km
- Czas 03:04
- VAVG 21.52km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Pani zapewne zaklinała się, że: - Ja pana nie widziałam!
Wiem, bo sam to słyszałem juz cztery razy z ust kierowców i kierowczyń (po dwa razy, parytet płci zachowany). Skoro potrafimy stawać się niewidzialni, to nic dziwnego, że w nas wjeżdżają. yurek55 - 17:27 piątek, 19 lipca 2019 | linkuj
Komentuj
Wiem, bo sam to słyszałem juz cztery razy z ust kierowców i kierowczyń (po dwa razy, parytet płci zachowany). Skoro potrafimy stawać się niewidzialni, to nic dziwnego, że w nas wjeżdżają. yurek55 - 17:27 piątek, 19 lipca 2019 | linkuj