Czwartek, 10 października 2013
dopracowo
Jesień zaurocza mieszaniną kolorów.

Ulice nabrały bajecznych kolorów© teich
- DST 28.00km
- Teren 2.00km
- Czas 01:12
- VAVG 23.33km/h
- Temperatura 17.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 9 października 2013
przed siebie
Trcohę w lewo trochę w prawo i znów w prawo i w stronę masztu aż trafiłem do Magdalenki . Po drodze wyhaczyłem dwa łejpy jeden przy wielkim drzewie i drugi przy krwawej kompromitacji w wykonaniu policji.

Drzewona rozstaju dróg w lesie sękocińskim© teich
- DST 50.00km
- Czas 01:52
- VAVG 26.79km/h
- Temperatura 16.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 8 października 2013
cargo bike
- DST 32.00km
- Czas 01:23
- VAVG 23.13km/h
- Temperatura 14.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 7 października 2013
Przez Lesznowolę
Pani pogodynka z Panoramy kłamie ludziom prosto w oczy kokietując jeszcze mężczyzn powabnymi kształtami. Zapewniała, zarzekała się ,obiecywała że ten tydzień to będzie taki piękny . I co mamy dzisiaj? Wielki bullshit. Jak było chłodno i ciemno tak jest dalej, słońce czasami gdzieś znajdzie sobie miejsce między zwalistymi chmurami.
Chciałem dziś delektując się ciepełkiem obfotografować dwór w Lesznowoli, tej Lesznowoli od Marii Jolanty Batyckiej Wąsik, co ma więcej różnych tytułów niż ja odznak turystycznych.
Po pierwsze zmarzłem , po drugi nie obfotografowałem- zaczekam gdy spadnie więcej liści i odsłoni się więcej murów. Tymczasem wyhaczyłem kilka waypointów:
1.Staw Macna w Nowej Woli - słup jest kartki z kodem nie ma w żadnym dostępnym otworze


2.Nepomuk koło kaplicy w Lesznowoli - ogrodzenie jest ale tak zarośnięte,że nie ma jak zweryfikować czy kod jest czy również nie ma.

3.Stawy dworu lesznowolskiego- tu bez problemu karteczka na swoim miejscu
4.Rozpizdziel w Kuleszówce nie wiem czemu zatytułowany Medycyną Alternatywną. Obraz jak po bitwie lub Potopie Szwedzkim.

Totalna maniana.
Słupa na którym miał być kod nie ma, ucięty ok pół metra nad ziemią. Ale nosorożce, choć pozbawione rogów wpatrują się tępo w otoczenie
Chciałem dziś delektując się ciepełkiem obfotografować dwór w Lesznowoli, tej Lesznowoli od Marii Jolanty Batyckiej Wąsik, co ma więcej różnych tytułów niż ja odznak turystycznych.
Po pierwsze zmarzłem , po drugi nie obfotografowałem- zaczekam gdy spadnie więcej liści i odsłoni się więcej murów. Tymczasem wyhaczyłem kilka waypointów:
1.Staw Macna w Nowej Woli - słup jest kartki z kodem nie ma w żadnym dostępnym otworze

Staw Macna akurat trafiłem na chwilę gdy zaczęło operować słońce, niestety kodu nie znalazłem© teich

Dojrzały kwiat pałki wodnej zmienia sę w puch ułatiwający rozsiewanie owoców© teich
2.Nepomuk koło kaplicy w Lesznowoli - ogrodzenie jest ale tak zarośnięte,że nie ma jak zweryfikować czy kod jest czy również nie ma.

Nepomuk z Lesznowoli. Ostatnia rewitalizacja zostałą przeprowadzona w tym rokudtąd jego dokonały wygląd. w zaznaczonych krzakach niestety nie sposób było dojrzeć czy kod jest czy go nie ma© teich
3.Stawy dworu lesznowolskiego- tu bez problemu karteczka na swoim miejscu
4.Rozpizdziel w Kuleszówce nie wiem czemu zatytułowany Medycyną Alternatywną. Obraz jak po bitwie lub Potopie Szwedzkim.

Jak po przejściu jakiegoś kataklizmu- totalna ruin© teich
Totalna maniana.
Słupa na którym miał być kod nie ma, ucięty ok pół metra nad ziemią. Ale nosorożce, choć pozbawione rogów wpatrują się tępo w otoczenie

Przy boku nosorożca smętne resztki słupa. Ile trzeba energii by go tak załatwić?© teich
- DST 42.00km
- Czas 01:47
- VAVG 23.55km/h
- Temperatura 12.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 3 października 2013
dopracowo
Z krótką wizytą na dworcu piaseczyńskim.

A tym kaczkom nie straszny chłód, amory trwają mimo nadchodzącej zimy.

Rowerowy park&ride; na dworcu w Piasecznie. Stojaczki jak się patrzy, żadne tam wyrwikólki© teich
A tym kaczkom nie straszny chłód, amory trwają mimo nadchodzącej zimy.

Kaczor krzyżówki w szacie godowej i samica w szacie całorocznej. Samiec po pierzeniu w szacie spoczynkowej wygląsa podobnie jak samica© teich
- DST 35.00km
- Czas 01:46
- VAVG 19.81km/h
- Temperatura 8.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 1 października 2013
dopracowo
bez historii
- DST 30.00km
- Czas 01:16
- VAVG 23.68km/h
- Temperatura 8.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 30 września 2013
Do Nowego Miasta nad Pilicą
Od kilku lat miałem w planach podjechać do Nowego Miasta nad Pilicą. Przejeżdżałem już tamtędy kiedyś ale samochodem i wydawało mi się ono malownicze, czas by skonfrontować tamto wrażenie ze stanem dzisiejszym nadszedł wczoraj.
W zasadzie w planach były trzy główne cele- odnaleźć w Lewiczynie stare grodzisko piastowskie, obfotografować dwór w Gastomii oraz zwiedzić Nowe Miasto.
Plan maksimum to to co wyżej + dodatkowo Przybyszew, oraz Łęgonice Małe, Łęgonice, i Góra Zgody.
Miałem do odebrania wolny dzień za wyjazd do Koszalina w niedzielę, przesuwałem i przesuwałem aż na ostatniego września zapowiedzieli słoneczną pogodę. Wziąłem więc wolny dzień i hajda. Miałem ruszyć przed 7 rano, ale gęsta mgła i minus dwa stopnie za oknem sprowokowały opóźnienie na starcie. Doczekałem do 8-mej, mgły się częściowo podniosła zaczęło prześwitywać słońce, temperatura zaczęła oscylować koło 0 i ruszyłem w drogę. Pod kask lekka czapka zimowa , na ręce rękawiczki z polaru torebeczka trójkątna pod ramę i niewiele większa na kierownicę- i hajda.
Pierwszy przystanek przy krzyżu w Mirowicach , gdzie znajduje się łejpojnt ustawiony przez Surfa I Gewehra przy okazji objazdu głównego szlaku Jeziorki.. Krótka notatka do kajetu , dwa zdjęcia okolicznościowe i dalej w drogę, bądź co bądź już na wstępie mam godzinne opóźnienie spowodowane mgłą.


Przez Grójec przelatuję się prawie bez zatrzymywania, prawie gdyż dwa razy zaliczam czerwone światło. Potem już spokojna jazda wśród sadów jabłkowych , w których praca wre od wczesnych godzin porannych. Liczne ciągniki z długimi wagonikami załadowanymi jabłkami będą mi towarzyszyły podczas dalszej podróży wielokrotnie. Grójeckie jest zagłębiem jabłkowym a w tych dniach nastały „żniwa” w sadach.

I tak lekko sobie pedałując docieram do Lewiczyna. Byłem już tutaj 27 lipca 2009 roku i przez te 4 lata nie widzę żadnej zmiany – Sanktuarium w dalszym ciągu niedostępne w dzień powszedni. Zamknięte drzwi i furtki. Dwie trzy fotki i jadę szukać w lesie śladów grodziska , z wyczytanych informacji są one dobrze widoczne w terenie. Ścieżka przez sad , którą miałem dojechać jest teraz zagrodzona wysoką siatka z dodatkowym drutem kolczastym biorę więc namiary pi razy oko na domniemane miejsce dodaję kierunek względem słońca dla dojścia od innej strony i udaję się w boczną drogę asfaltowa by potem wejść do lasu, na samym początku lasu w ukryciu od drogi przypinam rower do drzewa i idę jak skaut przez leszczyny szukać grodziska.. Przedzierając się przez niskie krzaki droga się dłuży ale po około 300 metrach trafiam na bardziej świetlisty las, a potem ku mojej radości trafiam i na grodzisko. Robię zdjęcia obchodząc dookoła wzdłuż i w poprzek.



Rzut oka na zegarek-przywraca szybkość działania z zaplanowanych 20 minut wizyta w Lewiczynie trwa już godzinę. Ruszam lasem na powrót i … doszedłem do drogi nie znajdując roweru! Skutecznie go ukryłem przed postronnymi ale i przed sobą. Znów myszkuje po lesie, na szczęście po minucie może dwóch w lekkich nerwach odnajduję swego rumaka. Czas pedałować dalej. Przez Goszczyn przelatuję przyhamowując wyłącznie przy figurce świętego Floriana stojącego przed miejscową remizą OSP..

Naciskam pedały ponownie by co szybciej znaleźć się w Przybyszewie. Gładki asfalcik i niewielki wiatr w plecy pomagają trzymać dobre tempo. Przybyszew osiągam około 40 minut drogi od Lewiczyna , robię kilka zdjęć kościoła ( oczywiście zamknięty na cztery spusty), niewielkiego ryneczku , zakładam łejpojnta i jadę dalej lewym brzegiem Pilicy do Gostomii


Po drodze hamuję na krótko przed pałacykiem w Świdnie.

Odcinek od tej miejscowości do Tomczyc pokonywałem w przeciwnym kierunku w ubiegłym roku.Za Tomczycami rozwidlenie w lewo odchodzi droga na Gostomię. Tyle, że jest piaszczysta, co kosztuje mnie sporo wysiłku a i tak miejscami musze iść pieszo . Trochę mnie to denerwuje, zamiast nadrabiać czas to go tracę. W którymś momencie pojawiają się zabudowania a z a nimi zjazd w dół, nie rozpędzam się bo na piasku rower wyhamowuje a jeździec leci dalej przez kierownik.
Dzięki wikimapii wiedziałem wcześniej gdzie szukać dworu i dość szybko znalazłem , obszedłem ogrodzenie i zrobiłem z oddali kilka fotek, gdy wracałem po rower brama była otwarta. Nie było kogo pytać więc bez pytania wlazłem do środka, choć groźba ostrych psów widoczna na ogrodzeniu skutecznie hamowała moje dalsze wypady.

Jeszcze założyłem łejpojnta i dalej pomknąłem żywo do Nowego Miasta. Pierwsze wrażenie podobne jak u Łukasza, który był przejazdem tutaj. Jakoś tak wydaje się tu zapyziale: placyk z samolotem będącym świadectwem pobliskiego opuszczonego już lotniska, kościół parafialny jakże by inaczej zamknięty , pałacyk opuszczony. Trochę lepiej wygląda placyk przed Urzędem Miasta z pomnikiem błogosławionego Honorata Koźmińskiego, którego relikwie znajdują się w przyległym kościele zakonu kapucynów.





Jestem w mocnym niedoczasie, kręcę co śpieszniej do Łęgonic, gdzie znajduje się stylowy drewniany kościół i całkiem dobrze wyglądający pałacyk. Chce postawić łejpa i niestety okazuje się, że w Gastomii musiałem zostawić klej.


Czas mija nieubłaganie, rezygnuję z wizyty w Małych Łęgonicach, które są po drugiej stronie Pilicy, najbliższy most w Nowym Mieście a mi nie chce jechać się pod stromą górkę. Skręcam w lewo by przez Bieliny objechać od zachodu lotnisko i dojechać do Góry Zgody. Za Bielinami około 1,5 km drogi polnej umacnianej szutrem- katastrofa- jak jechać by nie przebić koła i pokonywać jednak dystans? Górka jest widoczna z daleka, ale nie szukam żadnego skrótu, tylko człapiąc się noga za nogą jadę do asfaltu by dojechać do Górki od tyłu, a w zasadzie od głównej strony, która wygląda jak na zdjęciu poniżej.

Zakładam kolejnego łejpa umieszczając karteczkę kodowa w otworze słupa. Teraz nie pozostaje nic innego niż odwrót do domu. Jest godzina 13.52 a najpóźniej o 17tej musze być w domu.
Powrót to niestety mordęga, teren między Nowym Miastem a Grójcem jest nieco pofalowany, wieje lekki ale przeciwny wiatr powodujący odczucie wszechogarniającego chłodu, jestem głodny, zaczynają boleć mnie kolana, boczne asfalty są fatalne i wąskie a jeździ sporo ciężarówek wożących głównie jabłka . W jednym z nieogrodzonych sadów, które nie dzieli rów od drogi „zaopatruję” się w piękne jabłka, które smakują jak gruszki. Jem i jadę- zaspakajam pierwsze wrażenie głodu i pragnienia bo soczyste są ponad miarę. W Lubani robię fotki kościoła nie schodząc z roweru, świątynia zapewne i tak jest zamknięta.

W Jajkowie nawet nie szukam dworu tylko pedałuję zawzięcie wbrew przeciwnościom dalej i dalej . Nareszcie osiągam Błędów ( to już trzecie odwiedziny) jest 14.50 mogę więc na 10 minut wstąpić do Biedronki- inne sklepy spożywcze chyba już padły. Kupuję krosanta , batonik czekoladowy z miętą i firmową popitkę i siadam na powrót na rower udając się do Grójca wyhaczając jeszcze jednego łejpojnta, tempo niestety coraz gorsze, a w perspektywie droga 728 ze Starej Wsi przez Belsk do Grójca, której strasznie nie lubię ze względu na ogromy ruch ciężarówek i brak asfaltowego choćby wąskiego pobocza. W Grójcu melduję się o 15.52. Wszystko wskazuje na to, że o ile nie nastąpi jakaś klęska to dotrę do domu przed czasem , w nagrodę zjadam batonika miętowo czekoladowego- ambrozja. Baz zbędnych ceregieli mijam Grójec i dalej przez Lesznowolę, Mirowice Wilczą Wólkę i Zawodne docieram do domu o 16.42.
Czas netto pedałowania 5h59’24”, czas brutto 8h27’.
Reasumując – zadowolenie 5/5
Umęczenie 5/5
Komfort jazdy do Nowego Miasta 5/5, powrót lokalsami 3/5 a drogi w okolicach Błędowa- 2/5 fatalne jak na szosówkę.
Turystycznie 4,5/5- zabrakło czasu na drewniany kościół w Łęgonicach Małych
W zasadzie w planach były trzy główne cele- odnaleźć w Lewiczynie stare grodzisko piastowskie, obfotografować dwór w Gastomii oraz zwiedzić Nowe Miasto.
Plan maksimum to to co wyżej + dodatkowo Przybyszew, oraz Łęgonice Małe, Łęgonice, i Góra Zgody.
Miałem do odebrania wolny dzień za wyjazd do Koszalina w niedzielę, przesuwałem i przesuwałem aż na ostatniego września zapowiedzieli słoneczną pogodę. Wziąłem więc wolny dzień i hajda. Miałem ruszyć przed 7 rano, ale gęsta mgła i minus dwa stopnie za oknem sprowokowały opóźnienie na starcie. Doczekałem do 8-mej, mgły się częściowo podniosła zaczęło prześwitywać słońce, temperatura zaczęła oscylować koło 0 i ruszyłem w drogę. Pod kask lekka czapka zimowa , na ręce rękawiczki z polaru torebeczka trójkątna pod ramę i niewiele większa na kierownicę- i hajda.
Pierwszy przystanek przy krzyżu w Mirowicach , gdzie znajduje się łejpojnt ustawiony przez Surfa I Gewehra przy okazji objazdu głównego szlaku Jeziorki.. Krótka notatka do kajetu , dwa zdjęcia okolicznościowe i dalej w drogę, bądź co bądź już na wstępie mam godzinne opóźnienie spowodowane mgłą.

Krzyż w Mirowicach, szukam łejpojnta© teich

Ostatnie mgiełki snują się jeszcze przy ziemi© teich
Przez Grójec przelatuję się prawie bez zatrzymywania, prawie gdyż dwa razy zaliczam czerwone światło. Potem już spokojna jazda wśród sadów jabłkowych , w których praca wre od wczesnych godzin porannych. Liczne ciągniki z długimi wagonikami załadowanymi jabłkami będą mi towarzyszyły podczas dalszej podróży wielokrotnie. Grójeckie jest zagłębiem jabłkowym a w tych dniach nastały „żniwa” w sadach.

Jabłonie okraszone dojrzałymi owocami- dla sadowników nastała pora żniw© teich
I tak lekko sobie pedałując docieram do Lewiczyna. Byłem już tutaj 27 lipca 2009 roku i przez te 4 lata nie widzę żadnej zmiany – Sanktuarium w dalszym ciągu niedostępne w dzień powszedni. Zamknięte drzwi i furtki. Dwie trzy fotki i jadę szukać w lesie śladów grodziska , z wyczytanych informacji są one dobrze widoczne w terenie. Ścieżka przez sad , którą miałem dojechać jest teraz zagrodzona wysoką siatka z dodatkowym drutem kolczastym biorę więc namiary pi razy oko na domniemane miejsce dodaję kierunek względem słońca dla dojścia od innej strony i udaję się w boczną drogę asfaltowa by potem wejść do lasu, na samym początku lasu w ukryciu od drogi przypinam rower do drzewa i idę jak skaut przez leszczyny szukać grodziska.. Przedzierając się przez niskie krzaki droga się dłuży ale po około 300 metrach trafiam na bardziej świetlisty las, a potem ku mojej radości trafiam i na grodzisko. Robię zdjęcia obchodząc dookoła wzdłuż i w poprzek.

Łejpojnt w okolicy sanktuarium w Lewiczynie umieszczony jest pod tą stacją drogi krzyżowej© teich

Kopia obrazu Pani Ziemi Grójeckiej -Pocieszycielki Strapionych© teich

Grodzisko Lewiczyn odnalezione!© teich
Rzut oka na zegarek-przywraca szybkość działania z zaplanowanych 20 minut wizyta w Lewiczynie trwa już godzinę. Ruszam lasem na powrót i … doszedłem do drogi nie znajdując roweru! Skutecznie go ukryłem przed postronnymi ale i przed sobą. Znów myszkuje po lesie, na szczęście po minucie może dwóch w lekkich nerwach odnajduję swego rumaka. Czas pedałować dalej. Przez Goszczyn przelatuję przyhamowując wyłącznie przy figurce świętego Floriana stojącego przed miejscową remizą OSP..

Święty Florian z Goszczyna© teich
Naciskam pedały ponownie by co szybciej znaleźć się w Przybyszewie. Gładki asfalcik i niewielki wiatr w plecy pomagają trzymać dobre tempo. Przybyszew osiągam około 40 minut drogi od Lewiczyna , robię kilka zdjęć kościoła ( oczywiście zamknięty na cztery spusty), niewielkiego ryneczku , zakładam łejpojnta i jadę dalej lewym brzegiem Pilicy do Gostomii

Przybyszewski kościół jest widoczny z dala na tle równinnego terenu© teich

Reprezentacyjny plac w Przybyszewie© teich
Po drodze hamuję na krótko przed pałacykiem w Świdnie.

Pałacyk w Świdnie na wysokiej skarpie Pilicy jest dobrze widoczny z biegnącej poniżej drogi do Falent© teich
Odcinek od tej miejscowości do Tomczyc pokonywałem w przeciwnym kierunku w ubiegłym roku.Za Tomczycami rozwidlenie w lewo odchodzi droga na Gostomię. Tyle, że jest piaszczysta, co kosztuje mnie sporo wysiłku a i tak miejscami musze iść pieszo . Trochę mnie to denerwuje, zamiast nadrabiać czas to go tracę. W którymś momencie pojawiają się zabudowania a z a nimi zjazd w dół, nie rozpędzam się bo na piasku rower wyhamowuje a jeździec leci dalej przez kierownik.
Dzięki wikimapii wiedziałem wcześniej gdzie szukać dworu i dość szybko znalazłem , obszedłem ogrodzenie i zrobiłem z oddali kilka fotek, gdy wracałem po rower brama była otwarta. Nie było kogo pytać więc bez pytania wlazłem do środka, choć groźba ostrych psów widoczna na ogrodzeniu skutecznie hamowała moje dalsze wypady.

A w Gostomii możemy zobaczyć taki oto zadbany dwór© teich
Jeszcze założyłem łejpojnta i dalej pomknąłem żywo do Nowego Miasta. Pierwsze wrażenie podobne jak u Łukasza, który był przejazdem tutaj. Jakoś tak wydaje się tu zapyziale: placyk z samolotem będącym świadectwem pobliskiego opuszczonego już lotniska, kościół parafialny jakże by inaczej zamknięty , pałacyk opuszczony. Trochę lepiej wygląda placyk przed Urzędem Miasta z pomnikiem błogosławionego Honorata Koźmińskiego, którego relikwie znajdują się w przyległym kościele zakonu kapucynów.

Lim 5 był eksponowany przed budynkiem dowództwa pułku lotmniczego w Nowym Mieście. Po likwidacji lotniska i jednostki samolot umieszczona na placyku w mieście© teich

Klasztor Kapucynów, w którym przechowywane są relikwie błogosławionego Honorata Koźmińskiego© teich

Poniżej obrazu zachowane są doczesne szczątki błogosławionego© teich

A przed Zakonem, Urzedem Miasta i Muzeum Okręgowym wzniesiono pomnik błogosławionego Honorata Koźmińskiegp© teich

Opuszczony pałacyk w Nowym Mieście- aż żal ,że nie pełniżadnej funkcji© teich
Jestem w mocnym niedoczasie, kręcę co śpieszniej do Łęgonic, gdzie znajduje się stylowy drewniany kościół i całkiem dobrze wyglądający pałacyk. Chce postawić łejpa i niestety okazuje się, że w Gastomii musiałem zostawić klej.

Drewniany kościół w Łęgonicach© teich

...i skryty za drzewami łęgonicki dwór© teich
Czas mija nieubłaganie, rezygnuję z wizyty w Małych Łęgonicach, które są po drugiej stronie Pilicy, najbliższy most w Nowym Mieście a mi nie chce jechać się pod stromą górkę. Skręcam w lewo by przez Bieliny objechać od zachodu lotnisko i dojechać do Góry Zgody. Za Bielinami około 1,5 km drogi polnej umacnianej szutrem- katastrofa- jak jechać by nie przebić koła i pokonywać jednak dystans? Górka jest widoczna z daleka, ale nie szukam żadnego skrótu, tylko człapiąc się noga za nogą jadę do asfaltu by dojechać do Górki od tyłu, a w zasadzie od głównej strony, która wygląda jak na zdjęciu poniżej.

Góra Zgody, Przeprośna Góra, Góra Świętego Rocha- kilka nazw jeden obiekt krajoznawczy© teich
Zakładam kolejnego łejpa umieszczając karteczkę kodowa w otworze słupa. Teraz nie pozostaje nic innego niż odwrót do domu. Jest godzina 13.52 a najpóźniej o 17tej musze być w domu.
Powrót to niestety mordęga, teren między Nowym Miastem a Grójcem jest nieco pofalowany, wieje lekki ale przeciwny wiatr powodujący odczucie wszechogarniającego chłodu, jestem głodny, zaczynają boleć mnie kolana, boczne asfalty są fatalne i wąskie a jeździ sporo ciężarówek wożących głównie jabłka . W jednym z nieogrodzonych sadów, które nie dzieli rów od drogi „zaopatruję” się w piękne jabłka, które smakują jak gruszki. Jem i jadę- zaspakajam pierwsze wrażenie głodu i pragnienia bo soczyste są ponad miarę. W Lubani robię fotki kościoła nie schodząc z roweru, świątynia zapewne i tak jest zamknięta.

Kościół pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Lubani© teich
W Jajkowie nawet nie szukam dworu tylko pedałuję zawzięcie wbrew przeciwnościom dalej i dalej . Nareszcie osiągam Błędów ( to już trzecie odwiedziny) jest 14.50 mogę więc na 10 minut wstąpić do Biedronki- inne sklepy spożywcze chyba już padły. Kupuję krosanta , batonik czekoladowy z miętą i firmową popitkę i siadam na powrót na rower udając się do Grójca wyhaczając jeszcze jednego łejpojnta, tempo niestety coraz gorsze, a w perspektywie droga 728 ze Starej Wsi przez Belsk do Grójca, której strasznie nie lubię ze względu na ogromy ruch ciężarówek i brak asfaltowego choćby wąskiego pobocza. W Grójcu melduję się o 15.52. Wszystko wskazuje na to, że o ile nie nastąpi jakaś klęska to dotrę do domu przed czasem , w nagrodę zjadam batonika miętowo czekoladowego- ambrozja. Baz zbędnych ceregieli mijam Grójec i dalej przez Lesznowolę, Mirowice Wilczą Wólkę i Zawodne docieram do domu o 16.42.
Czas netto pedałowania 5h59’24”, czas brutto 8h27’.
Reasumując – zadowolenie 5/5
Umęczenie 5/5
Komfort jazdy do Nowego Miasta 5/5, powrót lokalsami 3/5 a drogi w okolicach Błędowa- 2/5 fatalne jak na szosówkę.
Turystycznie 4,5/5- zabrakło czasu na drewniany kościół w Łęgonicach Małych
- DST 123.00km
- Teren 6.00km
- Czas 05:59
- VAVG 20.56km/h
- Temperatura 12.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 27 września 2013
cargo bike
Zakupy na weekend zabrane na plecy. Muszę jednak zainwestować w sakwy, wożenie twardych rzeczy na plecach ie należy do przyjemności.
Co do śniegu - to jak napisałem widok zamurował mnie na krótką chwilę. Gdy wyszedłem z zakrętu wszystko było jasne. Sprawcami oberwania chmury śniegowej okazali się być filmowcy, kręcący z wyprzedzeniem kolejny odcinek jakiegoś tam serialu.
Co do śniegu - to jak napisałem widok zamurował mnie na krótką chwilę. Gdy wyszedłem z zakrętu wszystko było jasne. Sprawcami oberwania chmury śniegowej okazali się być filmowcy, kręcący z wyprzedzeniem kolejny odcinek jakiegoś tam serialu.

Śnieg , który był ale tylko dla kamer© teich
- DST 30.00km
- Teren 3.00km
- Czas 01:22
- VAVG 21.95km/h
- Temperatura 12.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 25 września 2013
pierwszy śnieg w tym sezonie
No i stało się. Miała być przejażdżka wśród pożółkłych liści dębiny a tymczasem gdy zajechałem na Górki Szymona oniemiałem na krótko z wrażenia. Górki pokryły się częściowo sniegiem.

No i sypnęło. Złota polska jesień już była?© teich
- DST 30.00km
- Teren 3.00km
- Czas 01:21
- VAVG 22.22km/h
- Temperatura 8.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 24 września 2013
dopracowo
dziś z wiatrem pomimo relaksowego tempa całkiem zadawalający czas całkowity
- DST 30.00km
- Teren 3.00km
- Czas 01:13
- VAVG 24.66km/h
- Temperatura 15.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze


