Poniedziałek, 1 października 2012
Zapilicze 2
W czwartek po fatalnym upadku pojechałem na Warszawiankę, gdzie przez półtorej godziny oddawałem się hydromasażom i saunowaniu, strupy się utwardziły , ból zmniejszył swą intensywność + weekend na pół gwizdka i w poniedziałek na rower.
Początek tradycyjnie na peronie w Czachówku Południowym , dziś pierwszy raz po wakacjach trzeba zabulić za przewóz roweru. Bilet za osobę do Dobieszyna to 10,5 pln, bilet za przewóz roweru to kolejne 6 pln. Trochę drogo, ale trudno, samochodem nie byłoby taniej. Przyjeżdża jeden skład i do tego pełen ludzi jadących do pracy w Chynowie i Warce, ale jakoś wcisnąłem się do służbówki, Od Warki komfort, mogę nawet czytać książkę, ale do Dobieszyna już całkiem blisko. W Dobieszynie wysiadka i hajda!. Trasa wyszła jak poniżej
<div style="margin-top:2px;margin-bottom:2px;width:600px;font-family:Arial,Helvetica,sans-serif;font-size:9px;color:#535353;background-color:#ffffff;border:2px solid #2a88ac;font-style:normal;text-align:right;padding:0px;padding-bottom:3px !important;"><iframe src="/widget?width=600&height=400&maptype=roadmap&extended=true&unit=km&redirect=no" width="600" height="515" border="0" frameborder="0" marginheight="0" marginwidth="0" scrolling="no"></iframe><br />Trasa rowerowa <a style="color:#2a88ac; text-decoration:underline;" href="">1863227</a> - powered by <a style="color:#2a88ac; text-decoration:underline;" href="http://www.bikemap.net">Bikemap</a> </div>
Pierwszy przystanek Stromiec, niewielka wieś gminna i tu konstatacja - padają baterie w aparacie,


Trochę się nagimnastykowałem by zrobić fotkę kościołowi i Nepomukowi, ale okolica całkiem całkiem i nawet w słońcu ustępuje chłód , jest juz może z 5 na plusie. Nie ma co czekać trza uciekać ... na Białobrzegi.
Trasa całkiem spokojna pomimo, że to krajówka. Po drodze widok na S7 - węzeł Białobrzegi.

Potem prościutko w środek Białobrzeg i tak naprawdę nie ma na czym oka zawiesić poza kościołem.


Po krótkim pobycie w świątyni miła kilkuminutowa rozmowa z miejscowym księdzem i do kiosku po baterie. Z kiosku drogą na zachód i południe do Jasionnej. Wizytę tam zasugerowała mi kioskarka, która obserwowała mnie wcześniej przez szybę jak chodzę, focę i wyciągnęła co robię po co i jak. Że miło zachęcała i z przejęciem więc pojechałem do Jasionnej , gdzie miałem okazję zobaczyć niestety tylko z zewnątrz kolejny drewniany kościół.

Niech nikogo nie zmyli drewniana forma, że niby taki wiekowy. Obecny zbudowano w 1994 roku przenosząc do wnętrz mnóstwo cennego wyposazenia z dawnych wieków. Niestety kościół jak wspomniałem zamknięty na cztery spusty. Jeszcze powrót do centrum wsi , gdzie miło połyskuje w słońcu staw

i drogą leśną na skróty do Wyśmierzyc.
Wysmierzyce jak informuje reklama na wjeżdzie to najmniejsze miasto w Polsce.

Główna ulica sprawia miłe wrażenie uporządkowaną drewnianą zabudową.

Tradycyjnie zwiedzam kościół, a w zasadzie oglądam go z zewnątrz,
krótka wizyta w miejscowym parku,

rzut oka na miejscowy dom kultury i w drogę do Grzmiącej. Ruch samochodów dalej niewielki. Na p[ierwszym rondzie w Grzmiącej jadę prosto . Rewelka nowy asfalt, spadek z wysokiego brzegu Pilicy powoduje, że osiągam całkiem spore prędkości, niepokoi jedynie niebo, które przestało być słoneczne a zaczęło byc pochmurne.Nagle na jednym z zakrętów pokazuje się lustro Pilicy.

No to rzekę osiągnąłem teraz trzeba szukać mostu do Tomczyc ale nie ma nawet kogo spytać. Jadę więc prosto ...aż niestety kończy się asfalt, dalej trzeba niestety byle jaką szutrówką .

Mapa pokazuje, że tak ma być to mnie uspokaja. Po około 1,5 km widzęw oddali podjazd, który z coraz bliższej odległości staje się mostem i to z asfaltem.

Czyli jednak dotrę do Tomczyc. Tomczyce poznaje od całkiem stromego podjazdu od rzeki do wsi, tam robię małe kółko do pałacu, który jest teraz domem pomocy społecznej, podjazd do rezerwatu Tomczyce i dylemat jechac do Gostomii na zachód czy do Świdna? Ze względu na coraz gorzy widok nieba jadęe do do Swidna, tam miejscowy specjalista w zakresie spędzania wolnego czasu pod chmurką pokazuje mi dziurę w płocie bym mógł wejść i zrobić zdjęcia z mniejszej odległości.

Ze Świdna jadę początkowo kiepskim asfaltem do Mogielnicy, którą osiągam punkt 12 ta, i niestety punkt 12ta zaczyna pocżatkowo delikatnie kropic, potem mrzyć i w końcu padać.


Po kwadransie postanawiam jechac dalej do Dańkowa.

Po drodze przeczekiwałem w sklepie falę gwałtowniejszego deszczu, w końcu gdy tylko mrzyło ruszyłem dalej. Błędów osiągnąłem mokry. W Błędowie byłem w ubiegłym roku, więc tym razem skierowałem się bez zwłoki do Łęczeszyc, po drodze w Dąbrówce dostaję kolejną porcję deszczy, buty przemoczone do cna. Nagle mijam tory kolejki piaseczyńskiej, tędy już nic, przynajmniej nie szybko, nie pojedzie.

Jeszcze kilkaset metrów i z daleka widzę bryłę paulińskiego kościoła w Łęczeszycach

Niestety do kościoła nie wszedłem, co więcej nie wszedłem nawet na teren kościelny. Wszystkie bramy pozamykane. Totalne rozczarowanie. Jestem kompletnie mokry, postanawiam jechać najkrótszą drogą do Grójca, tym razem z lękiembo ruch na 728 znaczny, a droga jednak wąska. Po drodze w Belsku kolejna fala deszczy, jest mi to już obojetne bo i tak nie mam już nic suchego. Do Grójca dojeżdżam po ustaniu opadów, że jestem rozgrzany drogą to robię jeszcze objazd tego miasta. Szczególnie kieruję się do stacyjki wąskotorowej.
Grójec był kiedyś najważniejszą stacją na szlaku, miał dwa perony, liczne bocznice, dziś wszystko porastają chwasty.


Jedna z bocznic, której tory zachowały się w asflacie prowadziła do młyna

Za bramą jest Stary Młyn- osiedle o tej nazwie.

Ale w Grójcu jeszcze chyba mieszkają fanatycy kolei

Docieram do centrum tego miasteczka , gdzie stou dawny ratusz dziś pełniący rolę urzędu stanu cywilnego.

Stąd spadam do domu bo mokre ubranie robi swoje - zrobiło mi się zimno. Pomimo kiepskiej aury wyjazd oceniam jak najbardziej udanie tylko te Łęczeszyce- porażka.
Początek tradycyjnie na peronie w Czachówku Południowym , dziś pierwszy raz po wakacjach trzeba zabulić za przewóz roweru. Bilet za osobę do Dobieszyna to 10,5 pln, bilet za przewóz roweru to kolejne 6 pln. Trochę drogo, ale trudno, samochodem nie byłoby taniej. Przyjeżdża jeden skład i do tego pełen ludzi jadących do pracy w Chynowie i Warce, ale jakoś wcisnąłem się do służbówki, Od Warki komfort, mogę nawet czytać książkę, ale do Dobieszyna już całkiem blisko. W Dobieszynie wysiadka i hajda!. Trasa wyszła jak poniżej
<div style="margin-top:2px;margin-bottom:2px;width:600px;font-family:Arial,Helvetica,sans-serif;font-size:9px;color:#535353;background-color:#ffffff;border:2px solid #2a88ac;font-style:normal;text-align:right;padding:0px;padding-bottom:3px !important;"><iframe src="/widget?width=600&height=400&maptype=roadmap&extended=true&unit=km&redirect=no" width="600" height="515" border="0" frameborder="0" marginheight="0" marginwidth="0" scrolling="no"></iframe><br />Trasa rowerowa <a style="color:#2a88ac; text-decoration:underline;" href="">1863227</a> - powered by <a style="color:#2a88ac; text-decoration:underline;" href="http://www.bikemap.net">Bikemap</a> </div>
Pierwszy przystanek Stromiec, niewielka wieś gminna i tu konstatacja - padają baterie w aparacie,

Kościół w miejscowości Stromiec© teich

Nepomuk w gustownej drewnianej kapliczce= nie pada na niego deszcz, nie świeci mu słońce. Nie każdy święty ma tak dobrze© teich
Trochę się nagimnastykowałem by zrobić fotkę kościołowi i Nepomukowi, ale okolica całkiem całkiem i nawet w słońcu ustępuje chłód , jest juz może z 5 na plusie. Nie ma co czekać trza uciekać ... na Białobrzegi.
Trasa całkiem spokojna pomimo, że to krajówka. Po drodze widok na S7 - węzeł Białobrzegi.

widok na S7 z węzła Białobrzegi© teich
Potem prościutko w środek Białobrzeg i tak naprawdę nie ma na czym oka zawiesić poza kościołem.

kościół w Białobrzegach© teich

wnętrze kościoła- wejść można było wyłacznie do przedsionka ale to wystarczyło bu się rozejrzeć.© teich
Po krótkim pobycie w świątyni miła kilkuminutowa rozmowa z miejscowym księdzem i do kiosku po baterie. Z kiosku drogą na zachód i południe do Jasionnej. Wizytę tam zasugerowała mi kioskarka, która obserwowała mnie wcześniej przez szybę jak chodzę, focę i wyciągnęła co robię po co i jak. Że miło zachęcała i z przejęciem więc pojechałem do Jasionnej , gdzie miałem okazję zobaczyć niestety tylko z zewnątrz kolejny drewniany kościół.

kościół w Jasionnej, całkiem nowy bo z 1994 roku, choć pierwszy jaki tu powstał sięga do początku XIV wieku© teich
Niech nikogo nie zmyli drewniana forma, że niby taki wiekowy. Obecny zbudowano w 1994 roku przenosząc do wnętrz mnóstwo cennego wyposazenia z dawnych wieków. Niestety kościół jak wspomniałem zamknięty na cztery spusty. Jeszcze powrót do centrum wsi , gdzie miło połyskuje w słońcu staw

wiejski staw w Jasionnej© teich
i drogą leśną na skróty do Wyśmierzyc.
Wysmierzyce jak informuje reklama na wjeżdzie to najmniejsze miasto w Polsce.

Najmniejsze miasto w Polsce© teich
Główna ulica sprawia miłe wrażenie uporządkowaną drewnianą zabudową.

drewniana zabudowa wzdłuż drogi 48 w Wyśmierzycach© teich
Tradycyjnie zwiedzam kościół, a w zasadzie oglądam go z zewnątrz,
krótka wizyta w miejscowym parku,

park w Wyśmierzycach- idzie jesień© teich
rzut oka na miejscowy dom kultury i w drogę do Grzmiącej. Ruch samochodów dalej niewielki. Na p[ierwszym rondzie w Grzmiącej jadę prosto . Rewelka nowy asfalt, spadek z wysokiego brzegu Pilicy powoduje, że osiągam całkiem spore prędkości, niepokoi jedynie niebo, które przestało być słoneczne a zaczęło byc pochmurne.Nagle na jednym z zakrętów pokazuje się lustro Pilicy.

zza krzaków widać Pilicę© teich
No to rzekę osiągnąłem teraz trzeba szukać mostu do Tomczyc ale nie ma nawet kogo spytać. Jadę więc prosto ...aż niestety kończy się asfalt, dalej trzeba niestety byle jaką szutrówką .

każdy asfalt może kiedyś się skończyć, a w mojej szosówce zmieniałem po ostatniej wycieczce dętkę.© teich
Mapa pokazuje, że tak ma być to mnie uspokaja. Po około 1,5 km widzęw oddali podjazd, który z coraz bliższej odległości staje się mostem i to z asfaltem.

most dp Tomczyc© teich
Czyli jednak dotrę do Tomczyc. Tomczyce poznaje od całkiem stromego podjazdu od rzeki do wsi, tam robię małe kółko do pałacu, który jest teraz domem pomocy społecznej, podjazd do rezerwatu Tomczyce i dylemat jechac do Gostomii na zachód czy do Świdna? Ze względu na coraz gorzy widok nieba jadęe do do Swidna, tam miejscowy specjalista w zakresie spędzania wolnego czasu pod chmurką pokazuje mi dziurę w płocie bym mógł wejść i zrobić zdjęcia z mniejszej odległości.

niestety pałac w Świdnie pomimo posiadania własciciela popada w ruinę.© teich
Ze Świdna jadę początkowo kiepskim asfaltem do Mogielnicy, którą osiągam punkt 12 ta, i niestety punkt 12ta zaczyna pocżatkowo delikatnie kropic, potem mrzyć i w końcu padać.

pod koścołem zatrzymuję się punkt 12ta, niestety niebo popuszcza..© teich

klasycystyczny ratusz w Mogielnicy© teich
Po kwadransie postanawiam jechac dalej do Dańkowa.

dwór w Dańkowie© teich
Po drodze przeczekiwałem w sklepie falę gwałtowniejszego deszczu, w końcu gdy tylko mrzyło ruszyłem dalej. Błędów osiągnąłem mokry. W Błędowie byłem w ubiegłym roku, więc tym razem skierowałem się bez zwłoki do Łęczeszyc, po drodze w Dąbrówce dostaję kolejną porcję deszczy, buty przemoczone do cna. Nagle mijam tory kolejki piaseczyńskiej, tędy już nic, przynajmniej nie szybko, nie pojedzie.

skrzyżowanie 1000milimetrowej wąskotorówki Piaseczno Nowe Miasto z asfaltówką w miejscowości Kozieł© teich
Jeszcze kilkaset metrów i z daleka widzę bryłę paulińskiego kościoła w Łęczeszycach

kościół w Łęczeszycach widziany od zachodu© teich
Niestety do kościoła nie wszedłem, co więcej nie wszedłem nawet na teren kościelny. Wszystkie bramy pozamykane. Totalne rozczarowanie. Jestem kompletnie mokry, postanawiam jechać najkrótszą drogą do Grójca, tym razem z lękiembo ruch na 728 znaczny, a droga jednak wąska. Po drodze w Belsku kolejna fala deszczy, jest mi to już obojetne bo i tak nie mam już nic suchego. Do Grójca dojeżdżam po ustaniu opadów, że jestem rozgrzany drogą to robię jeszcze objazd tego miasta. Szczególnie kieruję się do stacyjki wąskotorowej.
Grójec był kiedyś najważniejszą stacją na szlaku, miał dwa perony, liczne bocznice, dziś wszystko porastają chwasty.

stacja wąskotorowa Grójec© teich

tory już tylko do nikąd© teich
Jedna z bocznic, której tory zachowały się w asflacie prowadziła do młyna

bocznica do młyna, tory zachowały się jeszcze w jezdni, natomiast za bramą...© teich
Za bramą jest Stary Młyn- osiedle o tej nazwie.

osiedle Stary Młyn© teich
Ale w Grójcu jeszcze chyba mieszkają fanatycy kolei

ciekawe grafiti na ścianie domu przy Laskowej© teich
Docieram do centrum tego miasteczka , gdzie stou dawny ratusz dziś pełniący rolę urzędu stanu cywilnego.

dawny ratusz przy rynku w Grójcu© teich
Stąd spadam do domu bo mokre ubranie robi swoje - zrobiło mi się zimno. Pomimo kiepskiej aury wyjazd oceniam jak najbardziej udanie tylko te Łęczeszyce- porażka.
- DST 104.00km
- Teren 3.00km
- Czas 05:12
- VAVG 20.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 26 września 2012
spady do statystyki
- DST 16.00km
- Czas 00:45
- VAVG 21.33km/h
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 26 września 2012
Zapilicze 1
Poranek wstaje smutny, mglisty i strasznie chłodny, ale wyjazd z dawna postanowiony więc w drogę na stację kolejową. Najpierw trzeba się przebić poprzez mgły szosą do Czachówka.


Po drodze jednak pogoda zmienia się w ciągu dosłownie kwadransa i wstaje powoli słońce gdy osiągam stację Czachówek Południowy.

Do pociągu w stronę Radomia został dobry kwadrans i choć jestem rozgrzany jazdą to jednak chłód daje o sobie znać. Ale w końcu przyjeżdza skład i ładuję się do przedziału dla podróżnych z większym bagażem. Nie jestem jedynym rowerzystą i dzieki miłej rozmowie podróż do Bartodziejów mija dość szybko. W Bartodziejach wysiadka i hajda przez Lisów do Jedlińska. Na zwiedzanie Jedlińska poświęcam trochę za dużo czasu ale obejrzałem, niestety tylko z zewnątrz, kosciół pw św Piotra i Andrzeja, który góruje nad okolicą

mały park , wokół którego dominuje jeszcze niska parterowa często drewniana zabudowa


i oczywiście pomnik raka - symbol i herb Jedlińska

Z Jedlińska wyjeżdżam drogą boczną wzdłuż trasy S7 kierując sie do Starej Błotnicy.

Po krótkim czasie odbijam w bok i raźnie pedałuję ciesząc się coraz cieplejszą pogodą, w pewnym momencie niestety nie wiem w jakiej miejscowości mijam posiadłość godną Branickich.

Normalnie szczęka spadła na asfalt, nie pokazuję innych zdjęć jedźcie i sami zobaczcie, gdyby napisy były cyrylica pomyślałbym, że to dacza jakiegoś oligarchy z putinolandu, gdyby były angielskie pomyślałbym , że to własnie pałac Carringtonów.
Po dalszych kilku minutach dojeżdżam do sanktuarium Matki Boskiej Pocieszenia w Starej Błotnicy.

Bardzo się ucieszyłem,że otwarte i dostepne zarówno do modlitwy jak i do zwiedzania.

Po krótkiej przerwie termicznej dalej w drogę do Kaszowa.Po drodze mijam Nepomuka w miejscowości Tursk a w Kaszowie - drewniany Kościół pw św Jana Chrzciciela.

W Kaszowie spotykam oznaczenie szlaku rowerowego i opisy obiektów wykonane przez Lokalną Grupę Działania Zapilicze.

Brawo działacze porżadna i potrzebna robota. Szlak w terenie wyznaczony tak fajnie ,że jedzie się rowerem jak po sznurku. I tak po sznurku trafiam najpierw do Radzanowa a potem do Bukówna. Samo Bukówno to spokojna wioska z licznymi domami jeszcze z drewna, normalnie czas się zatrzymał.

Główną atrakcją Bukówna jest kolejny na tym terenia kościół drewniany, nie tak wiekowy jak w Kaszowie ale szczególny tym, że ministrantem był w nim mały Henio Sienkiewicz.

Z Bukówna kieruję się do Potworowa po drodze przeżywając mały kryzys głodowy. Po dotarciu do Potworowa zaczynam od posiłku- dwie drożdżówki po 1,5 pln każda + pepsi + mineralka.

Jest miło i ciepło nie chce mi się ruszać w dalszą drogę. I nagle rzut oka na zegarek. o rety do pociągu powrotnego zostało 1,5 godziny tak akurat na styk. Zrywam się z miejsca i cisnę pedały kierując się na Radom. Co chwilę mijaja mnie lawety i ciężarówki do tego przedni wiatr ale jadę byle do Przytyku. I niestety kilka kilometrów dalej mogłem dokonać żywota na drodze. W trakcie naprawdę szybkiej jazdy urwał mi się błotnik przy przednim kole całkowicie je blokując, wyleciałem jak z katapulty na jezdnię. Pierdykłem tak zdrowo , że mnie zatkało i na całe szczęście jak wcześniej mijały mnie tabuny samochodów tak teraz nic nie jechało przez minutę, moze dwie zanim się pozbierałem. Było to tuż przy przystanku, na którym spędziłem kilka następnych minut wychodząc z oszołomienia i rachując kości. Szczęśliwie wszystkie kości całe jedynie obdarte kolano i kawał barku ( o dziwo koszulka cała), chyba tylko żebro pęknięte bo boli klatka przy każdym oddechu. Kombinuje co dalej, gdy wzrok pada na warsztat samochodowy , tma dzięki uprzejmości właściciela następuje demontaż błotnika i obmycie się. Postanawiam dalej pedałować , do Radomia pozostało około 30 kilometrów ,tyleż samo do Bartodziejów jest szansa, że jeszcze zdążę. Dojeżdzam do Przytyku, i tu podejmuje złą decyzję zamiast pojechać z wiatrem po w miarę płaskim do Bartodziejów, gdzie pociąg jest o poł godziny później niż w Radomiu postanawiam jechać jednak na Radom. Decyzja okazuje się z czasem zła, dostaję czołowy wiatr, pojawiają się męczące podjazdy, jest spory ruch podmiejski i droga za Zakrzewem robi się nieciekawa ale pedałuję do utraty tchu byle zdążyć na pociąg. Potem jeszcze gnam przez sam Radom i wpadam na styk na peron i tu zonk!. Pociąg odjechał 20 minut temu, całkowicie źle skalkulowałem czas przejazdu z Radomia do Bartodziejów i wmówiłem sobie, że pociąg odchodzi około 15 by po 15 minutach być w Bartodziejach. I tu niespodzianka pociąg potrzebuje bez mała 35 minut na pokonanie tej trasy. Pozostało mi zatem kiblowac na dworcu do następonego składu. I to byłoby na tyle tego szczęśliwego pechowego dnia.

zamglony ranek w okolicach Wągrodna© teich

Nad pustymi łąkami snują się opary jesiennego chłodu.© teich
Po drodze jednak pogoda zmienia się w ciągu dosłownie kwadransa i wstaje powoli słońce gdy osiągam stację Czachówek Południowy.

widok w stronę północną, przy drugim peronie pociąg w kierunku Warszawy© teich
Do pociągu w stronę Radomia został dobry kwadrans i choć jestem rozgrzany jazdą to jednak chłód daje o sobie znać. Ale w końcu przyjeżdza skład i ładuję się do przedziału dla podróżnych z większym bagażem. Nie jestem jedynym rowerzystą i dzieki miłej rozmowie podróż do Bartodziejów mija dość szybko. W Bartodziejach wysiadka i hajda przez Lisów do Jedlińska. Na zwiedzanie Jedlińska poświęcam trochę za dużo czasu ale obejrzałem, niestety tylko z zewnątrz, kosciół pw św Piotra i Andrzeja, który góruje nad okolicą

kościół w Jedlińsku© teich
mały park , wokół którego dominuje jeszcze niska parterowa często drewniana zabudowa

ulica Rynek w Jedlińsku© teich

Rynek w Jedlińsku© teich
i oczywiście pomnik raka - symbol i herb Jedlińska

pomnik Raka- symbol Jedlińska© teich
Z Jedlińska wyjeżdżam drogą boczną wzdłuż trasy S7 kierując sie do Starej Błotnicy.

droga wzdłuż S7© teich
Po krótkim czasie odbijam w bok i raźnie pedałuję ciesząc się coraz cieplejszą pogodą, w pewnym momencie niestety nie wiem w jakiej miejscowości mijam posiadłość godną Branickich.

posiadłość Carringtonów- gdzieś nie wiem gdzie pomiędzy Jedlińskiem a Starą Błotnicą.© teich
Normalnie szczęka spadła na asfalt, nie pokazuję innych zdjęć jedźcie i sami zobaczcie, gdyby napisy były cyrylica pomyślałbym, że to dacza jakiegoś oligarchy z putinolandu, gdyby były angielskie pomyślałbym , że to własnie pałac Carringtonów.
Po dalszych kilku minutach dojeżdżam do sanktuarium Matki Boskiej Pocieszenia w Starej Błotnicy.

sanktuarium Matki Boskiej Pocieszenia w Starej Błotnicy© teich
Bardzo się ucieszyłem,że otwarte i dostepne zarówno do modlitwy jak i do zwiedzania.

Ołtarz główny sanktuarium© teich
Po krótkiej przerwie termicznej dalej w drogę do Kaszowa.Po drodze mijam Nepomuka w miejscowości Tursk a w Kaszowie - drewniany Kościół pw św Jana Chrzciciela.

Kościół w KAszowie sięga historią do początków XIV wieku, aale obecna forma pochodzi z 1661 roku© teich
W Kaszowie spotykam oznaczenie szlaku rowerowego i opisy obiektów wykonane przez Lokalną Grupę Działania Zapilicze.

niebieski szlak rowerowy wyznakowany przez "Zapilicze"© teich
Brawo działacze porżadna i potrzebna robota. Szlak w terenie wyznaczony tak fajnie ,że jedzie się rowerem jak po sznurku. I tak po sznurku trafiam najpierw do Radzanowa a potem do Bukówna. Samo Bukówno to spokojna wioska z licznymi domami jeszcze z drewna, normalnie czas się zatrzymał.

drewniana zabudowa w okolicach Bukowna i Radzanowa - domy stoją szczytami do ulicy© teich
Główną atrakcją Bukówna jest kolejny na tym terenia kościół drewniany, nie tak wiekowy jak w Kaszowie ale szczególny tym, że ministrantem był w nim mały Henio Sienkiewicz.

Kościół w Bukównie© teich
Z Bukówna kieruję się do Potworowa po drodze przeżywając mały kryzys głodowy. Po dotarciu do Potworowa zaczynam od posiłku- dwie drożdżówki po 1,5 pln każda + pepsi + mineralka.

Przed kawiarenką był wystawiony stoliczek, przy nim krzesełka a z nich taki widok na park i urząd gminy w Potworowie© teich
Jest miło i ciepło nie chce mi się ruszać w dalszą drogę. I nagle rzut oka na zegarek. o rety do pociągu powrotnego zostało 1,5 godziny tak akurat na styk. Zrywam się z miejsca i cisnę pedały kierując się na Radom. Co chwilę mijaja mnie lawety i ciężarówki do tego przedni wiatr ale jadę byle do Przytyku. I niestety kilka kilometrów dalej mogłem dokonać żywota na drodze. W trakcie naprawdę szybkiej jazdy urwał mi się błotnik przy przednim kole całkowicie je blokując, wyleciałem jak z katapulty na jezdnię. Pierdykłem tak zdrowo , że mnie zatkało i na całe szczęście jak wcześniej mijały mnie tabuny samochodów tak teraz nic nie jechało przez minutę, moze dwie zanim się pozbierałem. Było to tuż przy przystanku, na którym spędziłem kilka następnych minut wychodząc z oszołomienia i rachując kości. Szczęśliwie wszystkie kości całe jedynie obdarte kolano i kawał barku ( o dziwo koszulka cała), chyba tylko żebro pęknięte bo boli klatka przy każdym oddechu. Kombinuje co dalej, gdy wzrok pada na warsztat samochodowy , tma dzięki uprzejmości właściciela następuje demontaż błotnika i obmycie się. Postanawiam dalej pedałować , do Radomia pozostało około 30 kilometrów ,tyleż samo do Bartodziejów jest szansa, że jeszcze zdążę. Dojeżdzam do Przytyku, i tu podejmuje złą decyzję zamiast pojechać z wiatrem po w miarę płaskim do Bartodziejów, gdzie pociąg jest o poł godziny później niż w Radomiu postanawiam jechać jednak na Radom. Decyzja okazuje się z czasem zła, dostaję czołowy wiatr, pojawiają się męczące podjazdy, jest spory ruch podmiejski i droga za Zakrzewem robi się nieciekawa ale pedałuję do utraty tchu byle zdążyć na pociąg. Potem jeszcze gnam przez sam Radom i wpadam na styk na peron i tu zonk!. Pociąg odjechał 20 minut temu, całkowicie źle skalkulowałem czas przejazdu z Radomia do Bartodziejów i wmówiłem sobie, że pociąg odchodzi około 15 by po 15 minutach być w Bartodziejach. I tu niespodzianka pociąg potrzebuje bez mała 35 minut na pokonanie tej trasy. Pozostało mi zatem kiblowac na dworcu do następonego składu. I to byłoby na tyle tego szczęśliwego pechowego dnia.
- DST 84.00km
- Czas 05:08
- VAVG 16.36km/h
- Temperatura 24.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 25 września 2012
dopracowo
- DST 31.00km
- Czas 01:08
- VAVG 27.35km/h
- Temperatura 17.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 24 września 2012
dopracowo
Klimaty postindustrialne. Ostatni młyn w Piasecznie, oczywiście na ulicy... Czajewicza, a nie jak napisałem kiedyś ,że na Młynarskiej. Młynarska to inne rejony Piaseczna.



ZPZ=Zjednoczenie Przemysły Zbozowego- brama też pamięta socjalizm© teich

dziedziniec młyna© teich

zstpy przemiału© teich
- DST 31.00km
- Czas 01:10
- VAVG 26.57km/h
- Temperatura 14.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 22 września 2012
XXII Rajd miejscami pamięci po ziemi piaseczyńskiej

XXII rajd miejscami pamięci na ziemi piaseczyńskiej© teich
Pogoda pochmurna i chłodna ale na szczęście nie zniechęciła kilku chętnych do przejażdzki po bliższej i nieco dalszej okolicy Piaseczna.
W programie była m.in eksploracja niebieskiego szlaku na wysokości Bogatek z przebiciem się na druga stronę Jeziorki. W okolicach Wólki Prackiej szukaliśmy resztek cmentarza z I wojny. Był to trud bezcelowy. Państwo Bagińscy w jednej ze swych książek już kilka lat temu pisali ,że nic nie zostało zachowane w terenie z tego miejsca. Aleśmy szukali dla zasady. Potem byliśmy na polu w Baszkówce , gdzie na początku lat 90tych spadł meteoryt.

Na to pole upadł w sierpniu 1994 meteoryt.© teich
Na zdjęciu ciemnica jakby był zmierzch a to dopiero dochodziła 11-ta.
Z Baszkówki całkiem blisko na cmentarz w Woli Gołkowskiej, a w zasadzie na resztki tego co las samorzutnie zaciera. Pozostają jeszcze kamienie- ostatni świadkowie krwawych zajść a może lepiej zejść.
Z Woli Gołkowskiej ogólny kierunek do Gołkowa Zielonej - tam kolejny niewielki cmentarzyuk z I wojny, a potem wzdłuż torów kolejki do Zalesia Dolnego, przystanek przy domu Zawadzkich, których syn Tadeusz pseudo "Zośka" był bohaterem podziemia harcerskiego. Ożywienie wśród młodzieży - akurat są w trakcie omawiania lektury "Kamienie na szaniec', będzie więc plus za dodatkową aktywność.

dom państwa Zawadzkich w Zalesiu Dolnym, tu mieszał "Zośka"© teich
Z Zalesie na Orężną , chcemy zobaczyć jeszcze cmentarz żydowski, i widzimy ale zza ogrodzenia. Furtka pozostaje zamknięta, a chłopaki mieli ochotę na łejpa.

Źydowski kirkut na osiedlu Orężna-dziś część Piaseczna© teich
I znów w drogę przy torach wąskotorówki do jej przystanku początkowego. Jak ja lubię klimaty kolei , nawet tej małej. Rozjazdy, bocznice, kozły, resztki taboru, lokomotywownia, perony, semafory itd itp.

stacja wąskotorowa Piaseczno Miasto© teich

wjazd do lokomotywowni w Piasecznie© teich

rozjazd lewy, rozjazd prawy ....© teich
No i niestety się rozpadało, dlatego zamiast dalszej eksploracj Piaseczna, szybka jazda na metę rajdu, mijając po lewej willę "Zameczek" na Czajewicza

willa Zameczek na ulicy Czajewicza w Piasecznie© teich
Powrtót przez Żabieniec , Spaloną, stawy w Zalesiu Górnym - puste, przyszła jesień,

przejście nad jazem na Zielonej- stawy w Zalesiu Górnym© teich

w oddali gdzieś tylko ukryci w trzcinach wędkarze© teich

Pusto, nie ma łódek, kajaków, spacerowiczów ...© teich

Pada, nie ma wędkarzy ale są cykliści© teich
po niej będzie zima, a za kilka miesięcy znów wszystko ożyje tyle,że w formie gorszej z roku na rok.
Kolega Surf był ustawił tutaj filmowego łejpojnta , tośmy przy okazji zapunktowali. Wszystko jest opuszczone i bez ducha

opuszczona tancbuda© teich
tylko grafiti dodaje kolorytu.

"Pierogarnia" z jakiegoś tam filmu© teich

Nie, nie jesteśmy sami. Ktoś jednak nas obserwuje.© teich
- DST 42.00km
- Teren 37.00km
- Czas 03:14
- VAVG 12.99km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Grand
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 21 września 2012
dopracowo
No to rano dałodziś popalić. Jak zobaczyłem sąsiada skrobiacego rano szyby samochodu cofnąłem się spojrzeć na termometr. Było -2. Nerwowe poszukiwania jakiejkolwiek czapki pseudozimowej skończyły się zapożyczeniem takowej od syna i20 minutowym spóźnieniem do pracy. Zmnaijszylem tempo by nie ryzykowac spocenia i choroby. Popołudnie całkiem ciepłe. Cieplejsze niż wczoraj, i wszędzie pajęczyny.

Gdzie nie wejśc tam pajęczyny..© teich
- DST 31.00km
- Czas 01:14
- VAVG 25.14km/h
- Temperatura 15.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 20 września 2012
dopracowo
- DST 32.00km
- Czas 01:07
- VAVG 28.66km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 19 września 2012
dopracowo
- DST 32.00km
- Czas 01:12
- VAVG 26.67km/h
- Temperatura 13.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 18 września 2012
dopracowo
- DST 43.00km
- Czas 01:45
- VAVG 24.57km/h
- Temperatura 23.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze


