Niedziela, 25 sierpnia 2013
III Zlot Turystów Kolarzy Krainy Jeziorki
To kolejna niedziela sierpnia ( niestety już ostatnia , następna niedziela to pierwszy września) , kiedy udaje mi się pojeździć na rowerze. Tym razem półrodzinnie udaliśmy się na kolejną już edycję zlotu turystów kolarzy krainy Jeziorki.
Spotkanie zlotowe zostało wyznaczone tym razem wewnątrz czerskiego zamku. Spóźniliśmy się o pól godziny , teoretycznie zlot zaczyna się o 13tej, ale na miejscu zastaliśmy taki bezmiar kolarzy rowerzystów, że byliśmy pozytywnie zaskoczeni. Rowery pod kościołem, rowery przed bramą, rowery za bramą, rowery dalej niż za bramą, rowery na dziedzińcu zamkowym. Zarowerowanie całkowite Czerska.

Myślę ,że znaczna część przybyłych tego dnia na zamek , nawet nie wiedziała o odbywającym się zlocie. Ilu zlotowiczów się zarejestrowało dowiemy się pewnie ze strony internetowej.
Po około 15 minutowym oczekiwaniu w kolejce po kiełbaskę rozpoczęliśmy niedzielny „obiad:- kiełbasa z grilla, bułka + woda mineralna. Potem błogie lenistwo na zielonej trawie dziedzińca,

krótki spacer z przewodnikiem, który niestety nie był przygotowany merytorycznie. Na szczęście potrafił się do tego uczciwie a przy okazji w sposób dowcipny przyznać.

Po spacerze po zamku tradycyjnie rozpoczęła się część z konkursami. Pierwszy polegał na rzucaniu gumofilcem w dal. Nie brałem udziału i prawdę powiedziawszy uznaliśmy z synek ,że chcemy coś jeszcze dziś zobaczyć , więc po angielsku opuściliśmy imprezę, a przez bramkę biletową dalej waliły tłumy chętnych do zamku.
Powrót przez cmentarz czerski, , Moczydłów – symboliczny cmentarz Rosjan poległych w I wojnie światowej, Brześce – bardzo ciekawy dwór i nieciekawy właściciel (wynocha, żadnych zdjeęć!), Kawęczyn i górę śmieciową w Łubnej, dwór w Wilczynku i tyle.
Spotkanie zlotowe zostało wyznaczone tym razem wewnątrz czerskiego zamku. Spóźniliśmy się o pól godziny , teoretycznie zlot zaczyna się o 13tej, ale na miejscu zastaliśmy taki bezmiar kolarzy rowerzystów, że byliśmy pozytywnie zaskoczeni. Rowery pod kościołem, rowery przed bramą, rowery za bramą, rowery dalej niż za bramą, rowery na dziedzińcu zamkowym. Zarowerowanie całkowite Czerska.

Rowery zostały ludziska się rozeszli© teich
Myślę ,że znaczna część przybyłych tego dnia na zamek , nawet nie wiedziała o odbywającym się zlocie. Ilu zlotowiczów się zarejestrowało dowiemy się pewnie ze strony internetowej.
Po około 15 minutowym oczekiwaniu w kolejce po kiełbaskę rozpoczęliśmy niedzielny „obiad:- kiełbasa z grilla, bułka + woda mineralna. Potem błogie lenistwo na zielonej trawie dziedzińca,

Teich pólrozłożony na trawie w błogim nastroju po konsumpcji kiełbaski z grilla© teich
krótki spacer z przewodnikiem, który niestety nie był przygotowany merytorycznie. Na szczęście potrafił się do tego uczciwie a przy okazji w sposób dowcipny przyznać.

Niekltórzy olali gril i przygotowywali sobie posiłek tradycyjnym sposobem© teich
Po spacerze po zamku tradycyjnie rozpoczęła się część z konkursami. Pierwszy polegał na rzucaniu gumofilcem w dal. Nie brałem udziału i prawdę powiedziawszy uznaliśmy z synek ,że chcemy coś jeszcze dziś zobaczyć , więc po angielsku opuściliśmy imprezę, a przez bramkę biletową dalej waliły tłumy chętnych do zamku.
Powrót przez cmentarz czerski, , Moczydłów – symboliczny cmentarz Rosjan poległych w I wojnie światowej, Brześce – bardzo ciekawy dwór i nieciekawy właściciel (wynocha, żadnych zdjeęć!), Kawęczyn i górę śmieciową w Łubnej, dwór w Wilczynku i tyle.
- DST 61.00km
- Teren 2.00km
- Czas 03:05
- VAVG 19.78km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Grand
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 23 sierpnia 2013
dopracowo
Nieco ( dosłownie tyci) zmieniając słowa śpiewane przez Klenczona:
"Jesień ... Liść kolejny już spadł.
Jesień ... Deszcz zmył butów Twych ślad.
Jesień idzie ku mnie przez park"
I pomimo, że lata kalendarzowego pozostał jeszcze bez mała miesiąc to po drzewami zaczynają zdobić ziemię przebarwione liście.
"Jesień ... Liść kolejny już spadł.
Jesień ... Deszcz zmył butów Twych ślad.
Jesień idzie ku mnie przez park"
I pomimo, że lata kalendarzowego pozostał jeszcze bez mała miesiąc to po drzewami zaczynają zdobić ziemię przebarwione liście.

Kasztanowce gubią liście jako pierwsze© teich
- DST 30.00km
- Czas 01:17
- VAVG 23.38km/h
- Temperatura 17.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 22 sierpnia 2013
dopracowo
Bez historii.

Stacja Gołków Waxkotorowy© teich
- DST 50.00km
- Czas 01:55
- VAVG 26.09km/h
- Temperatura 18.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 20 sierpnia 2013
GSowy handel
Przeglądając arcyciekawe zapiski i zdjęcia kolegi Oelki utkwiła mi jedna fotografia sklepu u zbiegu Pułkowej i mUzealnej”. z krókim komentarzem "A przy jej wylocie [ ulicy Muzealnej] na Pułkową stoi sobie typowy dla niejednej wsi sklep. Czy faktycznie jest typowy? Co do swej wątpliwej urody tak, co do szczegółów jednak sklepy GSowskie były różne.
Cóż się stało z potęgą GSów przez te prawie 25 lat od upadku komuny? Jak wygląda dziś majątek tych spółdzielni ( b nie była to struktura jednorodna), które przez dziesięciolecia zapewniały podstawowe produkty na wsi?
Oto kilka fotek , które zrobiłem w drodze do domu, obrazujących niewyszukany styl tych sklepów i obecny stan zachowania.
Każdy sklep musi mieć wejście odpowiednio duże okna, przestrzeń handlową i zaplecze magazynowe. Środek był oczywiście zawsze dostosowany do potrzeb chwili, potrzeb miejscowej ludności , upodobań sprzedających tam pań itd.
Pierwszy w kolejności- opuszczony sklep w Pracach Małych – prosta forma, budynek z cegły co widać spod odpadniętych plastrów tynku , trzy duże okna, niesymetryczne wejście po prawej stronie z prosta lampą nad nim , dach jednospadowy o niewielkim kącie, kraty w oknach i brak jakiegokolwiek parkingu.

Ostatnia funkcjonalność tego obiektu jaką zapamiętałem to pizzeria prowadzona przez prywatne osoby. Niestety nie utrzymała się.. Tuż przy sklepie krzyż, na pamiątkę śmiertelnego wypadku, w którym młodzian w Renault Safrane swojego szefa skończył podróż na narożniku sklepowym
Kolejny sklep po drodze to obiekt handlowy w Raciborach.

Ten ma swojego podnajemcę i jest w ciągłym użytkowaniu. Budynek sklepu niby taki sam jak w Pracach ale inny. Choć forma też jest prostopadłościenna, to na ścianie frontowej są już tylko dwa zakratowane okna, wejście jest po lewo. Uchylone drzwi wskazują ,że do sklepu wchodzi się przez wiatrołap, co jest o tyle praktyczne ,że służy np. wystawianiu pustych skrzynek po pieczywie oczekujących na odbiór przez powracające samochody z piekarni. Sklep stoi bezpośrednio przy skrzyżowaniu, ale ma swój własny podjazd, na którym można pozostawić samochody na czas zakupów. Ajentka by nie uciekli jej klienci delektujący się chwilą i browarem (lub mamrotem) stworzyła im na tyłach sklepu kameralny „ogródek piwny” pod parasolem
Przenosimy się do miejscowości Aleksandrów , gdzie przy ulicy Akacjowej spotykamy kolejny obiekt GSu.

Tu ponad wejściem jest widoczne również logo spółdzielni. W odróżnieniu od tego z Raciborów sklep z Aleksandrowa nie jest dzierżawiony, sprzedawczynie w nim są etatowymi pracownikami GS w Gołkowie. Tym razem patrząc na zdjęcie oprócz prostoty budynku zauważamy jego symetrię. Drzwi są pośrodku ( bardzo niepraktyczne), . Po lewej i prawej stronie duże okna, oczywiście zakratowane. Sklep ma swój własny podjazd nie jest on asfaltowy ale wystarczający dla lokalnej społeczności.. Brak podjazdu od tyłu powoduje, że potok klientów i dostaw krzyżują się wzajemnie, co jest niezgodne z przepisami HACCAP, ale kto by się przejmował na poziomie wsi jakimiś normatywami z Brukseli. Dla niezmotoryzowanych po prawej widoczny jest nawet stojak rowerowy.
No i czwarty przykład – najbardziej okazały obiekt Gsowy w okolicy położony w Łosiu przy skrzyżowaniu dróg Grójec- Piaseczno i Łoś – Tarczyn.

Budynek ten ma znaczną kubaturę , która wynika z pomieszczenia w nim sklepu ( prawa część w parterze) oraz knajp ( lewa część parteru i piętro). O ile chodzi o samą knajpe to widziałem tu już chyba z 6 kolejnych ajentów, niestety wszyscy po kolei padali. I w chwili obecnej knajpa jest nieczynna. Natomiast od około 3 miesięcy znów pojawił się ajent w części handlowej. Jak widać na zdjęciu tym razem obiekt wyposażono w wąskie choć liczne okna, wejście jest po prawej w dobudowanym wiatrołapie. Sklep ma podjazd od frontu dla klientów oraz od tyłu dla dostawców. Z prawego boku jest niewidoczny na zdjęciu magazynek, chyba jednak nie jest on użytkowany. Oczywiście ze względu na wspólną wygodę dostawcy też zajeżdżają od frontu, sprzedający ma wszystkich wtedy na oku.. Przed i obok sklepu kilka parasoli do przysiądnięcia i kontemplacji napojów. Polecam jako miejsce odpoczynkowo zakupowe na trasie wędrówek rowerowych. Ma niestety jedną wadę ciągle są obecnie amatorzy browara i mamrota, na szczęście nie natarczywi.
Widoczne zdobienia na ścianie frontowej powstały podczas realizacji beznadziejnego serialu „Palce lizać” , którego sceny były kilkukrotnie kręcone zarówno wewnątrz jak i przed knajpą. Mają już ponad 10 lat i bledną, szkoda tworzą specyficzny smaczek tego lokalu..
Cztery obiekty , każdy inny , różniący się od tego z Muzealnej, ale poszukiwania drugiego takiego samego trwają.
Cóż się stało z potęgą GSów przez te prawie 25 lat od upadku komuny? Jak wygląda dziś majątek tych spółdzielni ( b nie była to struktura jednorodna), które przez dziesięciolecia zapewniały podstawowe produkty na wsi?
Oto kilka fotek , które zrobiłem w drodze do domu, obrazujących niewyszukany styl tych sklepów i obecny stan zachowania.
Każdy sklep musi mieć wejście odpowiednio duże okna, przestrzeń handlową i zaplecze magazynowe. Środek był oczywiście zawsze dostosowany do potrzeb chwili, potrzeb miejscowej ludności , upodobań sprzedających tam pań itd.
Pierwszy w kolejności- opuszczony sklep w Pracach Małych – prosta forma, budynek z cegły co widać spod odpadniętych plastrów tynku , trzy duże okna, niesymetryczne wejście po prawej stronie z prosta lampą nad nim , dach jednospadowy o niewielkim kącie, kraty w oknach i brak jakiegokolwiek parkingu.

Prace Małe- opuszczony sklep© teich
Ostatnia funkcjonalność tego obiektu jaką zapamiętałem to pizzeria prowadzona przez prywatne osoby. Niestety nie utrzymała się.. Tuż przy sklepie krzyż, na pamiątkę śmiertelnego wypadku, w którym młodzian w Renault Safrane swojego szefa skończył podróż na narożniku sklepowym
Kolejny sklep po drodze to obiekt handlowy w Raciborach.

Racibory- sklep GSu w posiadaniu ajenta© teich
Ten ma swojego podnajemcę i jest w ciągłym użytkowaniu. Budynek sklepu niby taki sam jak w Pracach ale inny. Choć forma też jest prostopadłościenna, to na ścianie frontowej są już tylko dwa zakratowane okna, wejście jest po lewo. Uchylone drzwi wskazują ,że do sklepu wchodzi się przez wiatrołap, co jest o tyle praktyczne ,że służy np. wystawianiu pustych skrzynek po pieczywie oczekujących na odbiór przez powracające samochody z piekarni. Sklep stoi bezpośrednio przy skrzyżowaniu, ale ma swój własny podjazd, na którym można pozostawić samochody na czas zakupów. Ajentka by nie uciekli jej klienci delektujący się chwilą i browarem (lub mamrotem) stworzyła im na tyłach sklepu kameralny „ogródek piwny” pod parasolem
Przenosimy się do miejscowości Aleksandrów , gdzie przy ulicy Akacjowej spotykamy kolejny obiekt GSu.

Sklep GS w Aleksandrowie© teich
Tu ponad wejściem jest widoczne również logo spółdzielni. W odróżnieniu od tego z Raciborów sklep z Aleksandrowa nie jest dzierżawiony, sprzedawczynie w nim są etatowymi pracownikami GS w Gołkowie. Tym razem patrząc na zdjęcie oprócz prostoty budynku zauważamy jego symetrię. Drzwi są pośrodku ( bardzo niepraktyczne), . Po lewej i prawej stronie duże okna, oczywiście zakratowane. Sklep ma swój własny podjazd nie jest on asfaltowy ale wystarczający dla lokalnej społeczności.. Brak podjazdu od tyłu powoduje, że potok klientów i dostaw krzyżują się wzajemnie, co jest niezgodne z przepisami HACCAP, ale kto by się przejmował na poziomie wsi jakimiś normatywami z Brukseli. Dla niezmotoryzowanych po prawej widoczny jest nawet stojak rowerowy.
No i czwarty przykład – najbardziej okazały obiekt Gsowy w okolicy położony w Łosiu przy skrzyżowaniu dróg Grójec- Piaseczno i Łoś – Tarczyn.

WŁosiu - Okazały budynek należący do GS Samopomoc Chłopska z siedzibą w Gołkowie© teich
Budynek ten ma znaczną kubaturę , która wynika z pomieszczenia w nim sklepu ( prawa część w parterze) oraz knajp ( lewa część parteru i piętro). O ile chodzi o samą knajpe to widziałem tu już chyba z 6 kolejnych ajentów, niestety wszyscy po kolei padali. I w chwili obecnej knajpa jest nieczynna. Natomiast od około 3 miesięcy znów pojawił się ajent w części handlowej. Jak widać na zdjęciu tym razem obiekt wyposażono w wąskie choć liczne okna, wejście jest po prawej w dobudowanym wiatrołapie. Sklep ma podjazd od frontu dla klientów oraz od tyłu dla dostawców. Z prawego boku jest niewidoczny na zdjęciu magazynek, chyba jednak nie jest on użytkowany. Oczywiście ze względu na wspólną wygodę dostawcy też zajeżdżają od frontu, sprzedający ma wszystkich wtedy na oku.. Przed i obok sklepu kilka parasoli do przysiądnięcia i kontemplacji napojów. Polecam jako miejsce odpoczynkowo zakupowe na trasie wędrówek rowerowych. Ma niestety jedną wadę ciągle są obecnie amatorzy browara i mamrota, na szczęście nie natarczywi.
Widoczne zdobienia na ścianie frontowej powstały podczas realizacji beznadziejnego serialu „Palce lizać” , którego sceny były kilkukrotnie kręcone zarówno wewnątrz jak i przed knajpą. Mają już ponad 10 lat i bledną, szkoda tworzą specyficzny smaczek tego lokalu..
Cztery obiekty , każdy inny , różniący się od tego z Muzealnej, ale poszukiwania drugiego takiego samego trwają.
- DST 42.00km
- Czas 01:47
- VAVG 23.55km/h
- Temperatura 21.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 19 sierpnia 2013
Drewniany Targówek, Bródno, Pelcowizna
Tę wycieczkę miałem w planach przynajmniej od dwóch lat. Nigdy nie było po drodze, jednak niemiłe zdarzenie z 15 sierpnia spowodowało konieczność stawienia się w jednej ze stołecznych instytucji, której zawsze nie cierpiałem a teraz wręcz mam alergię. Przy okazji objechałem kilka łejpojntów i nieliczne pozostałości dawnej drewnianej zabudowy warszawskiego Targówka..
Pierwszy po drodze był łejpoint przy teatrze Kamienica, gdzie ku mojej skrywanej radości miałem okazję zobaczyć pana Emiliana Kamińskiego, eleganckiego człowieka ale twarz to miał jakby zakończył właśnie tydzień pijaństwa, krótki rzut oka na kapsle osi tramwaju stojącego na chodniku i jadę przez tunel trasy WZ i most Śląsko-Dąbrowski na Pragę. Pierwszy przystanek miał być przy Stalowej w miejscu , gdzie kiedyś były warsztaty wąskotorowej kolei jabłonowsko – karczewskiej i mareckiej, ale tak byłem pochłonięty pedałowaniem, że pierwszy fotostop wypadł przy drewniaku na Środkowej.

Tu kolega Surf był łaskaw umieścić łejpointa, niestety nie znalazłem go w opisywanym miejscu.
Potem kilkaset metrów i kolejny fotostop tym razem przy Rogatce Bródnowskiej. Znów poszukiwania kartki kodowej i znów nic.

Kończę więc fotką rogatki i jadę na ulice Jana Młota do instytucji , której ze względu na alergię nabytą nawet nie będę tuytułował.
Oto i jej siedziba,

jeśli kto jest piromanem to polecam, nie będę płakał za nimi.. W Małopolsce ruch społeczny . tak np. sobie radzi z nadmiarem kagańców.:
Po ponad półtoragodzinnym pobycie w instytucji , której nazwy ze względu na nabytą alergię nie wymienię, wyszedłem lżejszy o 100 złotych polskich i z 1 punktem karnym,. Dla odreagowania natychmiast udałem się na drugą stronę torów kolejowych by sfocić kolejny drewniak.
I tu też nie znalazłem kodu łejpointowego.

Jadę więc dalej , kolejny przystanek to drewniany kościół na cmentarzu bródnowskim ( bródzieńskim).

Kościół zamknięty na cztery spusty, mogę co najwyżej zrobić fotkę z zewnątrz. I tu tez był łejpoint, i nawet znalazłem kartkę kodową , ale była dla mnie bez okularów (gdzieś je wrzuciłem w czeluści plecaka po wizycie w instytucji , której nazwy ze względu na nabytą alergię nie wymienię) niestety nieczytelna. Aparat również źle ogniskował i tym razem musiałem zgłosić łejpointa bez kodu. I tu zakańczam kwestie związane z drewnianym Targówkiem dalej udaje się na koniec ulicy Wysockiego , w miejsce, gdzie kiedyś była pętla tramwajowa.

Tego łejpojnta chciałem postawić od zawsze, ale jakoś nie było kiedy przyjechać. Teraz jestem ale bez kleju, więc szukam czegoś naturalnego. Znalazłem, zrobiłem parę fotek.

i w drogę na dawne tereny kolejowe lokomotywowni Warszawa Praga. Przejazd przez mroczny tunel w osi ulicy Poborzańskiej jest ciekawym przeżyciem ,któremu towarzyszy uczucie lęku przed wpadnięciem w jakąś dziurę.

Wjazd z blasku dnia w mroczności powoduje niedowidzenie, trudno rozeznać czy asfalt czy dziura. Sam wiadukt jest w tej chwili bezużyteczny, linie podmiejskie i osobowe, które nimi wiodły zostały przy okazji modernizacji trasy na Gdańsk przerzucone w dawne tereny stacji towarowo rozrządowej.
Niestety lokomotywownia, i wieża wodna poszły w puch. Zostały po nich jedynie dziury w ziemi.

Czas na odwrót bo zaczęła się pora wyprowadzania i puszczania luzem psów przez mieszkańców okolicznych bloków. Dalszy kierunek ulica Pożarowa.
W pewnym okresie życia korzystałem z tego przystanku przez miesiąc dwa razy dziennie to był rok 1987 , może 1988, wtedy była to ulica brukowana kamieniami, dziś wyłożona jest asfaltem..
Oj pozmieniało się pozmieniało- zniknęła zajezdnia Ikarusów i Berlietów na Pożarowej a pojawiła się na jej końcu jest nawet pętla autobusów miejskich.

Dalej wchodzę na kładkę , która pod koniec lat 80 tych komunikowała Bródno, peron Warszawy Pragi i tereny Kolejowe od strony FSO (ulica Golędzinowska). Dziś chyba korzystają z niej jedynie pojedyncze osoby. Z kładki jedna fotka na peron:

I jedna fotka na zdewastowany skład EZT, dość ciekawy bo jeszcze w starej wersji dostosowanej do wysokich peronów, które na tym kierunku były kiedyś jedynie do Nasielska.

Czy to EW53? Sam nie wiem, nie pasuje mi to ,że ma za sterówką przedział służbowy , w EW 53 był on bardzo mały i zaraz były przedziały osobowe, z drewnianymi siedziskami. Jadąc wzdłuż Golędzinowskiej spotykam wagon CIX, który już wcześniej fotografował Oelka w trakcie objazdu Pelcowizny czy też terenów FSO.
Po drugiej stronie torów chciałem się przebić do łejpojnta ustawionego w miejscu upadku Liberatora, ale niestety jedyny kierunek słuszny to był z biegiem Golędzinowskiej do ronda Starzyńskiego , skąd już bez większego marudzenia ze względu na późną porę ruszyłem do domu
Zupełnie mokry od potu stawiłem się w nim o 20.08, zadowolony z ciekawej wycieczki.
Pierwszy po drodze był łejpoint przy teatrze Kamienica, gdzie ku mojej skrywanej radości miałem okazję zobaczyć pana Emiliana Kamińskiego, eleganckiego człowieka ale twarz to miał jakby zakończył właśnie tydzień pijaństwa, krótki rzut oka na kapsle osi tramwaju stojącego na chodniku i jadę przez tunel trasy WZ i most Śląsko-Dąbrowski na Pragę. Pierwszy przystanek miał być przy Stalowej w miejscu , gdzie kiedyś były warsztaty wąskotorowej kolei jabłonowsko – karczewskiej i mareckiej, ale tak byłem pochłonięty pedałowaniem, że pierwszy fotostop wypadł przy drewniaku na Środkowej.

Ulica Środkowa 5- chyba ostatni drewniany budynek w zwartej zabudowie warszawskiej Pragi© teich
Tu kolega Surf był łaskaw umieścić łejpointa, niestety nie znalazłem go w opisywanym miejscu.
Potem kilkaset metrów i kolejny fotostop tym razem przy Rogatce Bródnowskiej. Znów poszukiwania kartki kodowej i znów nic.

Budynek rogatki bródnowskiej© teich
Kończę więc fotką rogatki i jadę na ulice Jana Młota do instytucji , której ze względu na alergię nabytą nawet nie będę tuytułował.
Oto i jej siedziba,

Oddział terenowy straży miejskiejna Jana Młota© teich
jeśli kto jest piromanem to polecam, nie będę płakał za nimi.. W Małopolsce ruch społeczny . tak np. sobie radzi z nadmiarem kagańców.:
Po ponad półtoragodzinnym pobycie w instytucji , której nazwy ze względu na nabytą alergię nie wymienię, wyszedłem lżejszy o 100 złotych polskich i z 1 punktem karnym,. Dla odreagowania natychmiast udałem się na drugą stronę torów kolejowych by sfocić kolejny drewniak.
I tu też nie znalazłem kodu łejpointowego.

Bezłejpojnty, a może źle szukałem?© teich
Jadę więc dalej , kolejny przystanek to drewniany kościół na cmentarzu bródnowskim ( bródzieńskim).

Drewniany kościół Vincentego A'Paulo na cmentarzu bródnowskim© teich
Kościół zamknięty na cztery spusty, mogę co najwyżej zrobić fotkę z zewnątrz. I tu tez był łejpoint, i nawet znalazłem kartkę kodową , ale była dla mnie bez okularów (gdzieś je wrzuciłem w czeluści plecaka po wizycie w instytucji , której nazwy ze względu na nabytą alergię nie wymienię) niestety nieczytelna. Aparat również źle ogniskował i tym razem musiałem zgłosić łejpointa bez kodu. I tu zakańczam kwestie związane z drewnianym Targówkiem dalej udaje się na koniec ulicy Wysockiego , w miejsce, gdzie kiedyś była pętla tramwajowa.

Tu kiedyś była pętla tramwajowa Pelcowizna© teich
Tego łejpojnta chciałem postawić od zawsze, ale jakoś nie było kiedy przyjechać. Teraz jestem ale bez kleju, więc szukam czegoś naturalnego. Znalazłem, zrobiłem parę fotek.

Ulica Wysockiego - Fragment starefo torowiska w bruku miejskim z zachowanymi słupami trakcyjnymi i przystankiem - okolice pętli tramwajowej na Pelcowiźnie© teich
i w drogę na dawne tereny kolejowe lokomotywowni Warszawa Praga. Przejazd przez mroczny tunel w osi ulicy Poborzańskiej jest ciekawym przeżyciem ,któremu towarzyszy uczucie lęku przed wpadnięciem w jakąś dziurę.

Tunel pod nieużywanym torowiskiem w osi ulicy Pobożańskiej, kiedyś prowadził fo lokomotywowni Warszawa Praga© teich
Wjazd z blasku dnia w mroczności powoduje niedowidzenie, trudno rozeznać czy asfalt czy dziura. Sam wiadukt jest w tej chwili bezużyteczny, linie podmiejskie i osobowe, które nimi wiodły zostały przy okazji modernizacji trasy na Gdańsk przerzucone w dawne tereny stacji towarowo rozrządowej.
Niestety lokomotywownia, i wieża wodna poszły w puch. Zostały po nich jedynie dziury w ziemi.

Po lokomotywowni i wieży wodnej pozostały jedynie dziury w ziemi© teich
Czas na odwrót bo zaczęła się pora wyprowadzania i puszczania luzem psów przez mieszkańców okolicznych bloków. Dalszy kierunek ulica Pożarowa.
W pewnym okresie życia korzystałem z tego przystanku przez miesiąc dwa razy dziennie to był rok 1987 , może 1988, wtedy była to ulica brukowana kamieniami, dziś wyłożona jest asfaltem..
Oj pozmieniało się pozmieniało- zniknęła zajezdnia Ikarusów i Berlietów na Pożarowej a pojawiła się na jej końcu jest nawet pętla autobusów miejskich.

Króciutki Solaris obsługujący linie 304- pętla stacja Warszawa Praga© teich
Dalej wchodzę na kładkę , która pod koniec lat 80 tych komunikowała Bródno, peron Warszawy Pragi i tereny Kolejowe od strony FSO (ulica Golędzinowska). Dziś chyba korzystają z niej jedynie pojedyncze osoby. Z kładki jedna fotka na peron:

Widok na przebudowany przystanek Warszawa Praga© teich
I jedna fotka na zdewastowany skład EZT, dość ciekawy bo jeszcze w starej wersji dostosowanej do wysokich peronów, które na tym kierunku były kiedyś jedynie do Nasielska.

Czt to EW 53? Na pewno jakiś EZT wysokoperonowy© teich
Czy to EW53? Sam nie wiem, nie pasuje mi to ,że ma za sterówką przedział służbowy , w EW 53 był on bardzo mały i zaraz były przedziały osobowe, z drewnianymi siedziskami. Jadąc wzdłuż Golędzinowskiej spotykam wagon CIX, który już wcześniej fotografował Oelka w trakcie objazdu Pelcowizny czy też terenów FSO.
Po drugiej stronie torów chciałem się przebić do łejpojnta ustawionego w miejscu upadku Liberatora, ale niestety jedyny kierunek słuszny to był z biegiem Golędzinowskiej do ronda Starzyńskiego , skąd już bez większego marudzenia ze względu na późną porę ruszyłem do domu
Zupełnie mokry od potu stawiłem się w nim o 20.08, zadowolony z ciekawej wycieczki.
- DST 91.00km
- Teren 3.00km
- Czas 04:17
- VAVG 21.25km/h
- Temperatura 23.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 18 sierpnia 2013
rodzinnie wiślana Warszawa
Kolejny wypad prawie całorodzinny do Warszawy. Tym razem przejechaliśmy się w dużej części po ulicach, które przemierzałem również ja po raz pierwszy na rowerze. W dużej mierze mieliśmy kierować się wzdłuż biegu Wisły po wałach, mostem Siekierkowskim i ścieżkami wzdłuż brzegu praskiego. Na całe szczęście pomimo zapowiadanej upalnej pogody nie padliśmy z wycieńczenia dzięki delikatnym chmurkom oraz miłemu wietrzykowi. Wystartowaliśmy z parkingu pod T. na Kabatach , a potem kierując się na wschód miałem ochotę zobaczyć pałac w Natolinie. Na ochocie się skończyło, bo choć trafiliśmy nawet na ulice nowoursynowską , która nas doprowadziła pod bramę wjazdową , to dalej ani kroku. Można i owszem w ramach wycieczki , na która należy się zapisywać gdzieś na jakiejś tam stronie. Inaczej nie ma mowy. Fotki tez nie będzie bo pałac chowa się za szpalerem drzew, poczekamy do października gdy zaczną one spadać, wtedy trzeba będzie zmobilizować się na kolejne odwiedziny.
By nie tracić bezowocnie czasu puściliśmy się po bruku w stronę Wilanowa, szczęśliwie droga wyprowadziła nas w sam środek Lemingowa i świątynię Opatrzności Bożej ciągle znajdująca się w budowie.

Stąd przez betonową pustynię do samego Wilanowa.
Pałacu nie zwiedzaliśmy , ogrodów , tez nie , zbyt gorąco i zbyt wiele ludzi, szczególnie ,że młodzież była tu już w ramach wycieczek szkolnych.


Cofamy się zatem do Vogla , która to ulicą kierujemy się ku Wiśle. Wał osiągamy na wylocie ulicy Zaściankowej. Po drodze jesteśmy zdumieni zabudową jednorodzinną tej okolicy. Dom na domie. Cóż ludzie ludziom zgotowali ten los.

Podróż po wale w kierunku początkowo kominów Siekierkowskiej elektrociepłowni a potem pylonów Mostu Siekierkowskiego to czysta frajda. Z obu stron zieleń, czasami przebłyskuje woda Wisły,, musimy jedynie uważać na rozpędzonych rowerzystów , którzy gnają co sił w nogach nie wiadomo gdzie. Niektórzy mają nawet słuchawki na uszach. Ciekawe co pozostaje w ich głowie po takim „spacerze”?
Koroną wału osiągamy w końcu węzeł dróg rowerowych przy najbardziej południowym moście stolicy.
Krótka operatywka , którą stronę mostu forsować Wisłe. Wybraliśmy północna by móc rzucić okiem na oddalone „city” .


Przy prawym brzegu nawet jakieś „wodogrzmoty Mickiewicza”

Dalsza podróż rowerem po ścieżce rowerowej a potem po chodnikach wzdłuż Wału Miedzeszyńskiego. O ile na Wale Zawadowskim zasłuchani w mp3 pędzący rowerzyści wzbudzali jedynie uśmiech pobłażania, ale ci sami po drugiej stronie Wisły zaczęli mnie irytować, a w miejscach gdzie robi się wąsko i dodatkowo pojawiają się barierki od strony szosy zaczęło być niebezpiecznie. Myślałem nawet o przyblokowaniu jednego , ale wyłożę głupka a będę odpowiadał jak za normalnego. Kiepski deal.
Po drodze chwilka wytchnienia na pojenie się . Jako dodatkowa atrakcja spojrzenie na plażowiczów na basenie na wysokości Saskiej Kępy.

Stąd już tylko rzut beretem do plaży nad Wisła pod Poniatoszczakiem.
Po krótkim oczekiwaniu pakujemy się na prom, który wiezie nas na drugą stronę.

To moje pierwsze pływanie po Wiśle warszawskiej.
A prom jest za darmochę.
Potem już bez historii przez Ludną, Książęca , Mokotowską Pole Mokotowskie, Aleje, Narbutta i Wołoską do Galerii M na posiłek.. Potem jeszcze krótko na Południowy skąd podwózką metrem na Kabaty.
By nie tracić bezowocnie czasu puściliśmy się po bruku w stronę Wilanowa, szczęśliwie droga wyprowadziła nas w sam środek Lemingowa i świątynię Opatrzności Bożej ciągle znajdująca się w budowie.

Nieukończone dzieło zakończonego żywota prymasa Józefa Glempa - świątynia Opatrzności Bożej© teich
Stąd przez betonową pustynię do samego Wilanowa.
Pałacu nie zwiedzaliśmy , ogrodów , tez nie , zbyt gorąco i zbyt wiele ludzi, szczególnie ,że młodzież była tu już w ramach wycieczek szkolnych.

Rzut oka na pałac wilanowski- Mekka niedzielnych turystów© teich

I taki mały detal pod nogami- pokrywa studzienki w odlaną w żeliwie nazwą pałacu wilanowskiego© teich
Cofamy się zatem do Vogla , która to ulicą kierujemy się ku Wiśle. Wał osiągamy na wylocie ulicy Zaściankowej. Po drodze jesteśmy zdumieni zabudową jednorodzinną tej okolicy. Dom na domie. Cóż ludzie ludziom zgotowali ten los.

Wał Zawadowski - nadwiślańska cyklostrada© teich
Podróż po wale w kierunku początkowo kominów Siekierkowskiej elektrociepłowni a potem pylonów Mostu Siekierkowskiego to czysta frajda. Z obu stron zieleń, czasami przebłyskuje woda Wisły,, musimy jedynie uważać na rozpędzonych rowerzystów , którzy gnają co sił w nogach nie wiadomo gdzie. Niektórzy mają nawet słuchawki na uszach. Ciekawe co pozostaje w ich głowie po takim „spacerze”?
Koroną wału osiągamy w końcu węzeł dróg rowerowych przy najbardziej południowym moście stolicy.

Węzeł szlaków rowerowych pod lewobrzeżnym przyczółkiem mostu siekierkowskiego© teich

Na moście siekierkowskim© teich

Warszawskie city za mgłą© teich
Przy prawym brzegu nawet jakieś „wodogrzmoty Mickiewicza”

Coś znajduje swój koniec w Wiśle, obok wędkarz szukający swego szczęścia w połowach© teich
Dalsza podróż rowerem po ścieżce rowerowej a potem po chodnikach wzdłuż Wału Miedzeszyńskiego. O ile na Wale Zawadowskim zasłuchani w mp3 pędzący rowerzyści wzbudzali jedynie uśmiech pobłażania, ale ci sami po drugiej stronie Wisły zaczęli mnie irytować, a w miejscach gdzie robi się wąsko i dodatkowo pojawiają się barierki od strony szosy zaczęło być niebezpiecznie. Myślałem nawet o przyblokowaniu jednego , ale wyłożę głupka a będę odpowiadał jak za normalnego. Kiepski deal.
Po drodze chwilka wytchnienia na pojenie się . Jako dodatkowa atrakcja spojrzenie na plażowiczów na basenie na wysokości Saskiej Kępy.

Basen pod chmurką na Saskiej Kępie, w wodzie raczej luźno© teich
Stąd już tylko rzut beretem do plaży nad Wisła pod Poniatoszczakiem.
Po krótkim oczekiwaniu pakujemy się na prom, który wiezie nas na drugą stronę.

Na promie mieści się 12 osób, i tyle jest miejsc w stojaku na rowery© teich
To moje pierwsze pływanie po Wiśle warszawskiej.
A prom jest za darmochę.
Potem już bez historii przez Ludną, Książęca , Mokotowską Pole Mokotowskie, Aleje, Narbutta i Wołoską do Galerii M na posiłek.. Potem jeszcze krótko na Południowy skąd podwózką metrem na Kabaty.
- DST 33.00km
- Teren 12.00km
- Czas 03:26
- VAVG 9.61km/h
- Temperatura 28.0°C
- Sprzęt Grand
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 13 sierpnia 2013
wypad popracowy do Warszawy
Po pracy była potrzeba by szybko skoczyć do PTTKu na Litewską, gdzie czekając aż miła pani dokończy palenie papierosa pomyszkowałem po dziedzińcu wewnętrznym , które od ulicy jest odcięte brama z domofonem.


Potem nieco meandrując odwrót do domu. Tak się rozpędziłem ,że zapomniałem już na wstępie sfotografować kościół protestancki na terenie dawnych koszar Lejb-Gwardyjskiego Pułku Keksholmskiego. Jego historię opisał bardzo ciekawie Oelka w swym blogu . Zapomniałem również o pamiątkowej fotce Miga 21 , widocznego na terenie koszar od strony Wiśniowej. Za to przez pomyłkę zajechałem na ulice Tenisową (chciałem na Tyniecką) gdzie trwają jeszcze dwie przedwojenne kamienice.

Jedna nawet ma na elewacji ślady po pociskach z ostatniej wojny.

Oś ulicy Kazimierzowskiej to moja ulubiona trasa wylotowa ze Śródmieścia w kierunku Piaseczna.
Po drodze jeszcze brakujące do kolekcji kościoły na Domaniewskiej:

i na Gotarta:

Potem pojechałem przez Kłobucką i Poleczki na Grabów- by odwiedzić współczesny kościół, przy którym umieszczono waypointa.

Uwaga Taneczna w remoncie, przejazd szosówką bardzo trudny. reszta to już jazda bez zatrzymania do domu. W Mysiadle olałem zakazy rowerowe na Puławskiej. Nie wiem , po co zostały postawione, nie słyszałem o żadnym wypadku potrąceniu czy innym zdarzeniu na rowerzyście czy skuterowcu na tym odcinku pomiędzy Geodetów a Energetyczną.

Na tyłach bloku Litewska 11/13© teich

..i spojrzenie w narożnik z fragmentem budynku zamykającym podwórze od zachodu© teich
Potem nieco meandrując odwrót do domu. Tak się rozpędziłem ,że zapomniałem już na wstępie sfotografować kościół protestancki na terenie dawnych koszar Lejb-Gwardyjskiego Pułku Keksholmskiego. Jego historię opisał bardzo ciekawie Oelka w swym blogu . Zapomniałem również o pamiątkowej fotce Miga 21 , widocznego na terenie koszar od strony Wiśniowej. Za to przez pomyłkę zajechałem na ulice Tenisową (chciałem na Tyniecką) gdzie trwają jeszcze dwie przedwojenne kamienice.

Skromnie schowana w drugim rządzie od Kazimierzowskiej ulica Tenisowa adresuje taką ciekawą willę© teich
Jedna nawet ma na elewacji ślady po pociskach z ostatniej wojny.

Przedwojenna willa na Tenisowej nosząca na elewacji ślady ostatniej wojny© teich
Oś ulicy Kazimierzowskiej to moja ulubiona trasa wylotowa ze Śródmieścia w kierunku Piaseczna.
Po drodze jeszcze brakujące do kolekcji kościoły na Domaniewskiej:

Kościół przy ulicy Domaniewskiej© teich
i na Gotarta:

Kościól na Służewcu© teich
Potem pojechałem przez Kłobucką i Poleczki na Grabów- by odwiedzić współczesny kościół, przy którym umieszczono waypointa.

Kościółek na Grabowie z końca lat 90tych ubiegłego wieku© teich
Uwaga Taneczna w remoncie, przejazd szosówką bardzo trudny. reszta to już jazda bez zatrzymania do domu. W Mysiadle olałem zakazy rowerowe na Puławskiej. Nie wiem , po co zostały postawione, nie słyszałem o żadnym wypadku potrąceniu czy innym zdarzeniu na rowerzyście czy skuterowcu na tym odcinku pomiędzy Geodetów a Energetyczną.
- DST 63.00km
- Czas 02:17
- VAVG 27.59km/h
- Temperatura 17.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 12 sierpnia 2013
do i popracowo
Dodatkowo krótki przejazd przez las Chojnowski i stawy żabiwenieckie.





Rzeczka (kanał) Zielona - teraz wiadomo skąd nazwa© teich

Żabienieckie stawy© teich

... i droga między stawami© teich

Tu byłem- podpisano Pan Samochodzik© teich

Niedługo nic nie pozostanie po drewnianej ruderze© teich
- DST 33.00km
- Teren 5.00km
- Czas 01:06
- VAVG 30.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 11 sierpnia 2013
Rodzinnie po Warszawie
Całą rodziną zrobiliśmy sobie spacer rowerowy po Warszawie. Dla zaczerpnięcie pełną piersi9ę świeżej porcji spalin i poczucia letniej atmosfery największego polskiego miasta.
Pola Mokotowskie zapełnione spacerowiczami , psami, truchtaczami, rolkarzami, rowerzystami, dziećmi i innymi osobnikami wszystkich płci i gender.Podróżowac można było z rękami na hamulcach. Pierwszy raz forsowałem kładką rowerową Aleje Niepodległości

Na placu Unii Lubelskiej wyburzyli Supersam i postawili kolejny wychodek, współczuję głęboko koledze Oelce, że musi patrzeć jak jego miasto zmienia się w plastikowy kurnik. Przy Grycanie tłum i spory bałagan przy wydawaniu lodów- grapefruitowy ok, miętowy z czekolada porażka, bita smietana tez byle co, co to się dzieje na tym świecie ,że nawet takie marki idą na łatwiznę i równają do średniactwa.
Przejazd przez Nowy Świat utrudniony przez bardzo licznych turystów, pomiędzy którymi patrol ochotników wystawił czujkę gotową na spotkanie bolszewików.

Im bliżej placu Zamkowego tym gęściej, na Świętojańskiej nie idzie nawet prowadzić rowerów, skręcamy w bok do Jezuickiej. Potem trzeba się przecisnąć przez Barbakan

Za barbakanem już coraz luźniej, w parku Traugutta można nawet przysiąść na ławeczce.
Powrót wzdłuż Wisły bardzo utrudniony przez płot wystawiony na czas remontów lewego brzegu Wisły, most świętokrzyski - Ok, ładny asfalcik na drodze rowerowej , tylko czemu przekraczając jezdnię u praskiego wylotu mostu musze skrzyżowanie brać na trzy razy? Na chwilę zajechaliśmy na basen narodowy, no miłe zaskoczenie, wjazd na teren za free, oczywiście zwiedzanie wnętrza za pieniądze, ale wokół stadionu można pośmigać bez żadnych kłopotów po pięknym równiutkim asfaltowym owalu. Może nie jest on najlepszy do biegania, ale dla rolkarzy powinien być punktem obowiązkowym w mieście.
Powrót po Poniatoszczaku- gruby błąd- o ile sam most jest przejezdny po chodniku , o tyle wiadukt już nie, zastawki wykonane na czas remontu skutecznie wyrzucają rowerzystów na buspas.. Przy okazji odkryłem nowy stary pomnik , który jak wynika z opisu stoi już ponad 50 lat , a ja nigdy o nim nie wiedziałem. Finał na Odyńca róg Wołoskiej w kanciapie z kebabami- niezmiennie dobre, choć minus za brak baraniny- skończyła się tego dnia.
Kolejny rowerownik po prawobrzeżnej Warszawie w czwartek 15go sierpnia.
Pola Mokotowskie zapełnione spacerowiczami , psami, truchtaczami, rolkarzami, rowerzystami, dziećmi i innymi osobnikami wszystkich płci i gender.Podróżowac można było z rękami na hamulcach. Pierwszy raz forsowałem kładką rowerową Aleje Niepodległości

Warszawskie city© teich
Na placu Unii Lubelskiej wyburzyli Supersam i postawili kolejny wychodek, współczuję głęboko koledze Oelce, że musi patrzeć jak jego miasto zmienia się w plastikowy kurnik. Przy Grycanie tłum i spory bałagan przy wydawaniu lodów- grapefruitowy ok, miętowy z czekolada porażka, bita smietana tez byle co, co to się dzieje na tym świecie ,że nawet takie marki idą na łatwiznę i równają do średniactwa.

Wypatrujemy bolszewików© teich
Przejazd przez Nowy Świat utrudniony przez bardzo licznych turystów, pomiędzy którymi patrol ochotników wystawił czujkę gotową na spotkanie bolszewików.

W drodze na Plac Zamkowy© teich
Im bliżej placu Zamkowego tym gęściej, na Świętojańskiej nie idzie nawet prowadzić rowerów, skręcamy w bok do Jezuickiej. Potem trzeba się przecisnąć przez Barbakan

Tłum w bramie Barbakanu© teich
Za barbakanem już coraz luźniej, w parku Traugutta można nawet przysiąść na ławeczce.
Powrót wzdłuż Wisły bardzo utrudniony przez płot wystawiony na czas remontów lewego brzegu Wisły, most świętokrzyski - Ok, ładny asfalcik na drodze rowerowej , tylko czemu przekraczając jezdnię u praskiego wylotu mostu musze skrzyżowanie brać na trzy razy? Na chwilę zajechaliśmy na basen narodowy, no miłe zaskoczenie, wjazd na teren za free, oczywiście zwiedzanie wnętrza za pieniądze, ale wokół stadionu można pośmigać bez żadnych kłopotów po pięknym równiutkim asfaltowym owalu. Może nie jest on najlepszy do biegania, ale dla rolkarzy powinien być punktem obowiązkowym w mieście.
Powrót po Poniatoszczaku- gruby błąd- o ile sam most jest przejezdny po chodniku , o tyle wiadukt już nie, zastawki wykonane na czas remontu skutecznie wyrzucają rowerzystów na buspas.. Przy okazji odkryłem nowy stary pomnik , który jak wynika z opisu stoi już ponad 50 lat , a ja nigdy o nim nie wiedziałem. Finał na Odyńca róg Wołoskiej w kanciapie z kebabami- niezmiennie dobre, choć minus za brak baraniny- skończyła się tego dnia.
Kolejny rowerownik po prawobrzeżnej Warszawie w czwartek 15go sierpnia.
- DST 35.00km
- Czas 05:00
- VAVG 7.00km/h
- Temperatura 23.0°C
- Sprzęt Grand
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 9 sierpnia 2013
do i popracowo
Powrót z lekkim skrętem na Zalesie Adamów, w którym na chwilkę zatrzymałem się na rogu Alei Kalin i Jaworowej przy przedwojennej willi 'Pod skrzydłaemi".

Aż miło popatrzeć na wysmakowane proporcje przedwojennej architektury.
Przy okazji powrotu przez Piskórkę zauważyłem ludzi pucujących miejscowy pomnik upamiętniający walkę AKowców z Niemcami 11 sierpnia 1944 roku

i ten sam pomnik widziany w poniedziałek 12 sierpnia w dzień po uroczystościach

Willa pod skrzydłami w Zalesiu Adamowie© teich
Aż miło popatrzeć na wysmakowane proporcje przedwojennej architektury.
Przy okazji powrotu przez Piskórkę zauważyłem ludzi pucujących miejscowy pomnik upamiętniający walkę AKowców z Niemcami 11 sierpnia 1944 roku

Piskórka - czyszczenia pomnika na 2 dni przed rocznica bitwy pod Piskórką© teich
i ten sam pomnik widziany w poniedziałek 12 sierpnia w dzień po uroczystościach

Pomnik w Piskórce w dzień po uroczystościach rocznicowych© teich
- DST 31.00km
- Czas 01:08
- VAVG 27.35km/h
- Temperatura 27.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze