Wpisy archiwalne w kategorii
znasz li ten kraj
Dystans całkowity: | 1949.50 km (w terenie 176.20 km; 9.04%) |
Czas w ruchu: | 80:25 |
Średnia prędkość: | 18.44 km/h |
Maksymalna prędkość: | 36.00 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 169 (94 %) |
Maks. tętno średnie: | 125 (0 %) |
Suma kalorii: | 22521 kcal |
Liczba aktywności: | 38 |
Średnio na aktywność: | 51.30 km i 3h 05m |
Więcej statystyk |
Środa, 21 czerwca 2023
Kategoria znasz li ten kraj
Po Wysoczyźnie Złoczewskiej w pierwszy dzień lata
To trzecie podejście do rozpoczęcia sezonu krajoznawczego na rowerze.
Za pierwszym razem miało być pogranicze Górnego Śląska , Śląska Opolskiego i południa województwa łódzkiego- nie udało się bo było zimno i padał ciągły deszcz. Za drugim razem miał być wypad w okolice Turka czyli wschodnia Wielkopolska. Nie udało się bo były gwałtowne ulewy. Teraz byłem służbowo w okolicach Sieradza i tak się uwijałem z robotą w upalny wtorek i pochmurny ale ciepły poranek środy, że to co miało być w 16 godzin załatwiłem w 10 i byłem wolny .
Mając samochód postanowiłem się przemieścić w okolice położone daleko od komunikacji kolejowej a na tyle blisko by nie było niepotrzebnego przepału. Wybór padł na Złoczew i okoliczne gminy.
Pogoda psuła się z każdym kwadransem a ja nie miałem niczego poza strojem na upal, ale nie przeraziłem się. Do trzech razy sztuka- trzeba w końcu rozpocząć sezon turystyki rowerowej. Start jak wspomniałem w Złoczewie na rynku skąd dawną krajówką nr 14 a obecnie wojewódzką 482 skierowałem się przez Uników ( dla zbieraczy postaci świętego Floriana - jest okazała rzeźba we wnęce miejscowego OSP we wsi również ciekawa sylwetka kościoła pw. świętego Stanisława biskupa i męczennika)do Lututowa, który w ferworze pedałowania prawiem ominął, bo miasteczko jest ok 400 metrów w bok od drogi, pełniącej przy okazji rolę obwodnicy.
Oczywiście pierwsze "kroki" skierowałem do kościoła pw. św. Piotra i Pawła, którego sylwetka była widoczna z dala ponad polami. W kościele trwał malutki remont posadzki dzięki czemu mogłem bez kłopotu poznawać jego wnętrze.
Lututów - kościół pw. św. św. Piotra i Pawła © teich
Prezbiterium kościoła w Lututowie © teich
Potem jeszcze objazd miasteczka i wpadłem do urzędu po pieczątkę, gdzie oprócz odcisku pieczęci w książeczce KOT zostałem obdarowany pocztówkami i znaczkami metalowymi z herbem miasta i gminy. Tym samym serdecznie paniom z sekretariatu dziękuję i mam nadzieję, że przeczytają relację, jak obiecywały. Na odwiedziny wskazanej kwiaciarni jednak nie by o czasu bo...zaczęło padać.
Krótka burza mózgów - pada, a nie mam NIC do osłony więc jedyną słuszną decyzją staje się .... dalsza droga. Zatem na rower i raźno pędzę do następnej gminy, do Klonowej.
Klonowa to ciekawe zaskoczenie- niby miejscowość gminna ale po prawdzie kilka domów na krzyż, w centrum wsi kościół pw Przemienienia Pańskiego i ładnej urody urząd gminy oraz ośrodek kultury.
Urząd gminy w Klonowej © teich
Klonowa - kościół pw. Przemienienia Pańskiego © teich
Po drodze zmienił sie krajobraz , zamiast pół zaczęły pojawiać się zwarte lasy. I tak jak w Kieleckim na drogach pełno wywrotek z kruszywem czy samochodów do przewozu cementu , tak tutaj zaczęły dominować pojazdy do przewozu drewna. AI co po rozglądaniu się jak krople dalej lecą z nieba? Znów dwie możliwości. Wracam do Złoczewa lub brnę dalej w kraj i deszcz. I znów determinacja krajoznawcy wzięła górę i jadziem dalej panie Zielonka zostawiając decyzję do ostatniej miejscowości w Łódzkiem czyli do Kuźnicy Zagrzebskiej
Kieruję się dalej na zachód w stronę Wielkopolski, ale co typowe dla dawnego pogranicza Prus i Rosji - sieć drogowa jest bardzo słaba technicznie i do tego niewiele powiązań mostowych by przekraczać dawną rzekę graniczną Prosnę. Po osiągnieciu Kuźnic podejmuję jednak decyzję ze względu na gęsty deszcz i pojawiające się zimno, nie pcham się w Wielkopolskę i skracając o ok 10 km marszrutę kieruję się bardzo słabą i wąską drogą do Brąszewic. Droga pomimo ,że na drogowskazach jest nazwa kierunkowa Sieradz, czyli dawna stolica województwa ,jest słaba i do tego wąską. Dość powiedzieć, że mijające się auta muszą zjeżdżać częściowo na pobocze co nawet dla mnie na rowerze było niedogodne gdy z przeciwka jechał samochód z dłużycami , lub chciało mnie wyprzedać auto, do tego deszcz. I tak minuta za minutą, korba za korbą aż dojechałem do budynku gminy Brąszewice, gdzie zaplanowałem choć chwilowy postój na nawodnienie i niewielki posiłek. Do obydwu rzeczy posłużyła butelka wody Żywiec mocny gaz.
Klockowy a może modernistyczny(?) budynek urzędu gminy w Brąszewicach © teich
A w międzyczasie deszcz odsunął się gdzieś na północ pozostawiając mokre ulice. Po krótkim "wodopojo-posiłku" nastąpiła jeszcze wizyta w kościele, niestety zamkniętym i dalsza droga do kolejnej gminy do Brzeźnia.
Brąszewice- kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa © teich
Parujący asfalt dawał odczucie ciepła co podnosiło morale, ale niestety pojawiało się pierwsze zmęczenie i jakoś kilometry zaczęły powoli mijać a leśna okolica nie daje takiego poczucia przestrzeni , bo każde mijane setki metrów są do siebie podobne.
Nie mniej z lekkim znudzeniem docieram do kolejnych wsi , aż z daleka pojawia się kościół dominujący na wzgórzu ponad okolicę, to zapewne będzie Brzeźnio i to jest Brzeźnio. Sam kościół na szczęście było otwarty, co pozwoliło zapoznać się z jego wnętrzem. Bardzo ciekawym i bogatym.
Brzeźnio- kościół pw. świętego Idziego © teich
Prezbiterium z ołtarzem kościoła świętego Idziego w Brzeźnie © teich
Ponieważ czas zaczął ubywać w ponadplanowym tempie po wizycie w kościele od razu ruszyłem w drogę powrotną do Złoczewa, jednak zamiast spojrzeć na mapę i wybrać z trzech dróg najkrótszą wybrałem przez przypadek tę najdłuższą dodając do przebiegu dodatkowe 6 może nawet 8 kilometrów przy okazji wpadając w kolejną falę ale tym razem nie deszczu ale mżawki.
Przez Tumidaj na Złoczew, miejscowi by mnie wyśmiali © teich
Po dotarciu do Złoczewa jeszcze krótki objazd atrakcji tej miejscowości, co ciekawe przy rozpogadzającym się niebie i pakujemy się do auta.
Złoczew - dwór Ruszkowskich mający swe początki w XVII wieku © teich
Kościół św. Andrzeja Apostoła w Złoczowie © teich
Choć jestem głodny a parkuję na przeciw jakiegoś baru, z którego wysypują sie kolejni klienci z pojemniczkami jedzenia na wynos to jednak przełamuję poczucie głodu i ruszam w drogę powrotną.
____________________________________________________________________________________________________________________________________
I w zasadzie byłoby na tyle gdyby nie to ,że po zjechaniu w Zgierzu na parking przy sklepiku gdzie urządziłem sobie obiadokolację wsadziłem nos w internet i mapkę serwisu zaliczeń gmin i okazało się ,że pod Skierniewicami mam jedną gminę, która leży całkowicie nie po drodze . Zatem krótka myśl jadziem tam i robim krótki spacer rowerowy po miejscowości gminnej czyli po Godzianowie.
Okazała strzelista bryła kościoła pw. św. Stanisława BM w Godzianowie © teich
Prezbiterium z ołtarzem- kościół w Godzianowie © teich
Fontanna a w tle urząd gminy Godzianów © teich
Zatem dzień zakończyłem jeszcze 2 kilometrami po Godzianowie, ale warto było. Trafiłem na koniec mszy w tutejszym kościele i po niej mogłem swobodnie obejrzeć bogate wnętrze i ku zaskoczeniu odnaleźć wizerunek mojego patrona św. Jacka. Co ciekawe mapka świętych Jacków, milczy o nim, więc mam okazję wzbogacić ten serwis o kolejne miejsce.
Za pierwszym razem miało być pogranicze Górnego Śląska , Śląska Opolskiego i południa województwa łódzkiego- nie udało się bo było zimno i padał ciągły deszcz. Za drugim razem miał być wypad w okolice Turka czyli wschodnia Wielkopolska. Nie udało się bo były gwałtowne ulewy. Teraz byłem służbowo w okolicach Sieradza i tak się uwijałem z robotą w upalny wtorek i pochmurny ale ciepły poranek środy, że to co miało być w 16 godzin załatwiłem w 10 i byłem wolny .
Mając samochód postanowiłem się przemieścić w okolice położone daleko od komunikacji kolejowej a na tyle blisko by nie było niepotrzebnego przepału. Wybór padł na Złoczew i okoliczne gminy.
Pogoda psuła się z każdym kwadransem a ja nie miałem niczego poza strojem na upal, ale nie przeraziłem się. Do trzech razy sztuka- trzeba w końcu rozpocząć sezon turystyki rowerowej. Start jak wspomniałem w Złoczewie na rynku skąd dawną krajówką nr 14 a obecnie wojewódzką 482 skierowałem się przez Uników ( dla zbieraczy postaci świętego Floriana - jest okazała rzeźba we wnęce miejscowego OSP we wsi również ciekawa sylwetka kościoła pw. świętego Stanisława biskupa i męczennika)do Lututowa, który w ferworze pedałowania prawiem ominął, bo miasteczko jest ok 400 metrów w bok od drogi, pełniącej przy okazji rolę obwodnicy.
Oczywiście pierwsze "kroki" skierowałem do kościoła pw. św. Piotra i Pawła, którego sylwetka była widoczna z dala ponad polami. W kościele trwał malutki remont posadzki dzięki czemu mogłem bez kłopotu poznawać jego wnętrze.
Lututów - kościół pw. św. św. Piotra i Pawła © teich
Prezbiterium kościoła w Lututowie © teich
Potem jeszcze objazd miasteczka i wpadłem do urzędu po pieczątkę, gdzie oprócz odcisku pieczęci w książeczce KOT zostałem obdarowany pocztówkami i znaczkami metalowymi z herbem miasta i gminy. Tym samym serdecznie paniom z sekretariatu dziękuję i mam nadzieję, że przeczytają relację, jak obiecywały. Na odwiedziny wskazanej kwiaciarni jednak nie by o czasu bo...zaczęło padać.
Krótka burza mózgów - pada, a nie mam NIC do osłony więc jedyną słuszną decyzją staje się .... dalsza droga. Zatem na rower i raźno pędzę do następnej gminy, do Klonowej.
Klonowa to ciekawe zaskoczenie- niby miejscowość gminna ale po prawdzie kilka domów na krzyż, w centrum wsi kościół pw Przemienienia Pańskiego i ładnej urody urząd gminy oraz ośrodek kultury.
Urząd gminy w Klonowej © teich
Klonowa - kościół pw. Przemienienia Pańskiego © teich
Po drodze zmienił sie krajobraz , zamiast pół zaczęły pojawiać się zwarte lasy. I tak jak w Kieleckim na drogach pełno wywrotek z kruszywem czy samochodów do przewozu cementu , tak tutaj zaczęły dominować pojazdy do przewozu drewna. AI co po rozglądaniu się jak krople dalej lecą z nieba? Znów dwie możliwości. Wracam do Złoczewa lub brnę dalej w kraj i deszcz. I znów determinacja krajoznawcy wzięła górę i jadziem dalej panie Zielonka zostawiając decyzję do ostatniej miejscowości w Łódzkiem czyli do Kuźnicy Zagrzebskiej
Kieruję się dalej na zachód w stronę Wielkopolski, ale co typowe dla dawnego pogranicza Prus i Rosji - sieć drogowa jest bardzo słaba technicznie i do tego niewiele powiązań mostowych by przekraczać dawną rzekę graniczną Prosnę. Po osiągnieciu Kuźnic podejmuję jednak decyzję ze względu na gęsty deszcz i pojawiające się zimno, nie pcham się w Wielkopolskę i skracając o ok 10 km marszrutę kieruję się bardzo słabą i wąską drogą do Brąszewic. Droga pomimo ,że na drogowskazach jest nazwa kierunkowa Sieradz, czyli dawna stolica województwa ,jest słaba i do tego wąską. Dość powiedzieć, że mijające się auta muszą zjeżdżać częściowo na pobocze co nawet dla mnie na rowerze było niedogodne gdy z przeciwka jechał samochód z dłużycami , lub chciało mnie wyprzedać auto, do tego deszcz. I tak minuta za minutą, korba za korbą aż dojechałem do budynku gminy Brąszewice, gdzie zaplanowałem choć chwilowy postój na nawodnienie i niewielki posiłek. Do obydwu rzeczy posłużyła butelka wody Żywiec mocny gaz.
Klockowy a może modernistyczny(?) budynek urzędu gminy w Brąszewicach © teich
A w międzyczasie deszcz odsunął się gdzieś na północ pozostawiając mokre ulice. Po krótkim "wodopojo-posiłku" nastąpiła jeszcze wizyta w kościele, niestety zamkniętym i dalsza droga do kolejnej gminy do Brzeźnia.
Brąszewice- kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa © teich
Parujący asfalt dawał odczucie ciepła co podnosiło morale, ale niestety pojawiało się pierwsze zmęczenie i jakoś kilometry zaczęły powoli mijać a leśna okolica nie daje takiego poczucia przestrzeni , bo każde mijane setki metrów są do siebie podobne.
Nie mniej z lekkim znudzeniem docieram do kolejnych wsi , aż z daleka pojawia się kościół dominujący na wzgórzu ponad okolicę, to zapewne będzie Brzeźnio i to jest Brzeźnio. Sam kościół na szczęście było otwarty, co pozwoliło zapoznać się z jego wnętrzem. Bardzo ciekawym i bogatym.
Brzeźnio- kościół pw. świętego Idziego © teich
Prezbiterium z ołtarzem kościoła świętego Idziego w Brzeźnie © teich
Ponieważ czas zaczął ubywać w ponadplanowym tempie po wizycie w kościele od razu ruszyłem w drogę powrotną do Złoczewa, jednak zamiast spojrzeć na mapę i wybrać z trzech dróg najkrótszą wybrałem przez przypadek tę najdłuższą dodając do przebiegu dodatkowe 6 może nawet 8 kilometrów przy okazji wpadając w kolejną falę ale tym razem nie deszczu ale mżawki.
Przez Tumidaj na Złoczew, miejscowi by mnie wyśmiali © teich
Po dotarciu do Złoczewa jeszcze krótki objazd atrakcji tej miejscowości, co ciekawe przy rozpogadzającym się niebie i pakujemy się do auta.
Złoczew - dwór Ruszkowskich mający swe początki w XVII wieku © teich
Kościół św. Andrzeja Apostoła w Złoczowie © teich
Choć jestem głodny a parkuję na przeciw jakiegoś baru, z którego wysypują sie kolejni klienci z pojemniczkami jedzenia na wynos to jednak przełamuję poczucie głodu i ruszam w drogę powrotną.
____________________________________________________________________________________________________________________________________
I w zasadzie byłoby na tyle gdyby nie to ,że po zjechaniu w Zgierzu na parking przy sklepiku gdzie urządziłem sobie obiadokolację wsadziłem nos w internet i mapkę serwisu zaliczeń gmin i okazało się ,że pod Skierniewicami mam jedną gminę, która leży całkowicie nie po drodze . Zatem krótka myśl jadziem tam i robim krótki spacer rowerowy po miejscowości gminnej czyli po Godzianowie.
Okazała strzelista bryła kościoła pw. św. Stanisława BM w Godzianowie © teich
Prezbiterium z ołtarzem- kościół w Godzianowie © teich
Fontanna a w tle urząd gminy Godzianów © teich
Zatem dzień zakończyłem jeszcze 2 kilometrami po Godzianowie, ale warto było. Trafiłem na koniec mszy w tutejszym kościele i po niej mogłem swobodnie obejrzeć bogate wnętrze i ku zaskoczeniu odnaleźć wizerunek mojego patrona św. Jacka. Co ciekawe mapka świętych Jacków, milczy o nim, więc mam okazję wzbogacić ten serwis o kolejne miejsce.
- DST 69.00km
- Czas 03:03
- VAVG 22.62km/h
- Temperatura 24.0°C
- Kalorie 2320kcal
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 18 maja 2023
Kategoria znasz li ten kraj
Kołem po Kole
Bardzo długo trwały moje obowiązki pracownicze w Głogowie, a potem dołożyłem jeszcze serwis w Przeźmierowie i summa sumarum znów starczyło tylko czasu by wyjąć koło ( po ślunsku rower) i zrobić krótki objazd Koła. Objazd krótki bo godzina była już późna a do domu jeszcze dwie setki kilometrów.
Warta od której zakoli wzięła się nazwa miasta Koło © teich
Ratusz miejski w Kole © teich
Kościół świętego Krzyża w Kole © teich
Fasada kościoła Bernardynów © teich
Warta od której zakoli wzięła się nazwa miasta Koło © teich
Ratusz miejski w Kole © teich
Kościół świętego Krzyża w Kole © teich
Fasada kościoła Bernardynów © teich
- DST 4.00km
- Czas 00:22
- VAVG 10.91km/h
- Kalorie 161kcal
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 17 maja 2023
Kategoria znasz li ten kraj
Góra i Głogów- objazdy miejskie
Podczas wyjazdu służbowego miałem skrupulatnie zaplanowana traskę rowerową na gminy pogranicza śląskiego i opolskiego. Niestety deszcz rozwalił plan. Trzeba było przemieścić się na rubieże Dolnego Śląska gdzie popołudniowe rozpogodzenie pozwoliło poświęcić chociaż kilka kwadransów na miast Góra oraz miejsce noclegu czyli Głogów.
Góra - ciekawe ale zaniedbane kamienice © teich
Mury miejskie w dużej części oplatają stare założenie miasta. © teich
Góra - Pasaż w ciągu ulicy Piłsudskiego © teich
Głogów widziany z prawego brzegu Odry © teich
Staromiejska część Głogowa widziana z błoni nadodrzańskich © teich
W 2023 przywrócono połączenia kolejowe do Głogowa © teich
Góra - ciekawe ale zaniedbane kamienice © teich
Mury miejskie w dużej części oplatają stare założenie miasta. © teich
Góra - Pasaż w ciągu ulicy Piłsudskiego © teich
Głogów widziany z prawego brzegu Odry © teich
Staromiejska część Głogowa widziana z błoni nadodrzańskich © teich
W 2023 przywrócono połączenia kolejowe do Głogowa © teich
- DST 13.30km
- Czas 01:32
- VAVG 8.67km/h
- Kalorie 583kcal
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 5 maja 2023
Kategoria znasz li ten kraj
Zapuszczamy się w puszczę. Kampinoską puszczę.
Póki nie kupiłem sobie roweru pozwalającego śmielej zapuszczać się w teren to raczej unikałem tematu Puszczy Kampinoskiej. Owszem zdarzyło się raz zrobić pętelkę z Lipkowa, ale jakoś tak mało na niej poczułem klimatu puszczańskiego. Tym razem wypuściliśmy się razem na zielony szlak rowerowy od Granicy do Posady Łubiec , który w naszej ocenie miał tchnąć w nas dzikość lasu. I prawdę powiedziawszy byliśmy usatysfakcjonowanie. Widokami, przyrodą klimatem, zielem jeszcze nie kwitnących konwalii i całymi połaciami jeszcze nie owocujących jagodzin. I w mojej ocenie creme de la creme - rezerwat Zamczysko z resztkami średniowiecznego grodu. Absolutnie warto było.
Zielony szlak rowerowy przez puszczę. © teich
Konwalia majowa na tydzień przed pełnym zakwitem © teich
Parking rowerowy pod Zamczyskiem © teich
Uroczysko Pożary - bagna, mokradła, biele, trzęsawiska © teich
Obszar Ochrony Ścisłej Zamczysko © teich
Zielony szlak rowerowy przez puszczę. © teich
Konwalia majowa na tydzień przed pełnym zakwitem © teich
Parking rowerowy pod Zamczyskiem © teich
Uroczysko Pożary - bagna, mokradła, biele, trzęsawiska © teich
Obszar Ochrony Ścisłej Zamczysko © teich
- DST 28.00km
- Teren 17.30km
- Czas 02:58
- VAVG 9.44km/h
- Kalorie 1095kcal
- Sprzęt szatyn Romek
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 13 października 2022
Kategoria znasz li ten kraj
Liźnięcie Roztocza
Przyjechałem do pracy ale byłem jeszcze przed kierownikiem budowy , więc godzinkę poświęciłem na przejażdżkę po okolicy. Niewiele kilometrów ale trzy gminy wpadły do kolekcji.. Piękne tereny w październikowym słońcu. Kiedyś wypadałoby przyjechać, ale kiedy gdy projekt wzdłuż Wisły ledwie ruszony?
Wstaje nowy dzień © teich
Kadr wypłaszcza piękne pofalowanie terenu. Gdzieś pomiędzy Godziszowem a Branewem © teich
Wstaje nowy dzień © teich
Kadr wypłaszcza piękne pofalowanie terenu. Gdzieś pomiędzy Godziszowem a Branewem © teich
- DST 12.00km
- Temperatura 18.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 26 września 2022
Kategoria znasz li ten kraj
Do centrum Gdańska
Po wczorajszej jeździe po Wyspie Sobieszewskiej dziś wypuściliśmy się do centrum Gdańska. Wśród atrakcji oprócz wizyty na Długim Targu, równie długim Długim Pobrzeżu, Ołowiance i Wyspie Spichrzów skorzystaliśmy z odwiedzenia Muzeum Ratusza Głównego Miasta Gdańska. Bardzo ładne wystroje niektórych pomieszczeń, śmiechu wart ołtarzyk Adamowicza i jawnie stronnicza wystawa czasowa o biednych Niemcach gdańskich całkowicie zaspokoiły moją ciekawość odwiedzenia kolejnych muzeów.
Takie Żuławy znam z dzieciństwa i młodości © teich
Nie korzystaliśmy ze skrótów, trzymaliśmy się asfaltowej ścieżki dla rowerów wytyczonej obok drogi nr 501 © teich
Być w Gdańsku i nie widzieć Neptuna to jak być w Brukseli ni nie zobaczyć siusiającego chłopca © teich
Długi Targ, takie gdańskie Krupówki © teich
Takie Żuławy znam z dzieciństwa i młodości © teich
Nie korzystaliśmy ze skrótów, trzymaliśmy się asfaltowej ścieżki dla rowerów wytyczonej obok drogi nr 501 © teich
Być w Gdańsku i nie widzieć Neptuna to jak być w Brukseli ni nie zobaczyć siusiającego chłopca © teich
Długi Targ, takie gdańskie Krupówki © teich
- DST 40.50km
- Teren 6.00km
- Temperatura 17.0°C
- Sprzęt Pożyczak
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 25 września 2022
Kategoria znasz li ten kraj
Na koniec Wisły
Jednym z naprawdę wyjątkowych miejsc na wschód od Gdańska jest rezerwat Mewia Łacha i przyległy do niego ujściowy odcinek Wisły, korzystając z pięknej słonecznej pogody ruszyliśmy odwiedzić obydwa miejsca poruszając się szlakiem niebieskim , który wyznakowuje pętlę dookoła Wyspy Sobieszewskiej. Jego przebieg jest bardzo dogodny i jeśli nie prowadzi techniczną drogą leśną to prowadzi duktem , ścieżką asfaltową lub ulicą o znikomym ( we wrześniu) ruchu samochodów.
Niebieski szlak pieszy i niebieki szlak rowerowy przez las między leśniczówką Orle i przekopem Wisły © teich
A po bokach zielone wydmy © teich
Widok na końcowy odcinek przekopu Wisły, widoczna tabliczka kilometrażu z cyfrą 941, przedostatnia, ostatnia to 942 © teich
Od tego miejsca poruszaliśmy się pieszo prowadząc rowery po niezliczonych połaciach piasku, na którym licznie owocowały dzikie róże. Opłacało się gdyż po drodze odwiedziliśmy dwie wieże obserwacyjne, jednak nie mając pojęcia odnośnie ptaków, nawet po zaznajomieniu się z tablicami informacyjnymi, skoncentrowaliśmy się na chłonięciu dzikiej przyrody. Jak na polskie warunki naprawdę dzikiej. W pewnym miejscu piaskową ścieżkę przegradza szlaban z zakazem wstępu w trosce byśmy nie utonęli, jednak nikt tego nie przestrzegał, Nie dziwię się, skoro dwa lata podsycania atmosfery śmierci czającej się za każdym rogiem z powodu sars-covu stępiło całkowicie wiarę w prawdziwość zagrożęń.
Poszliśmy i my zostawiając zapięte rowery i ciążące nam w piasku buty.
Tu Wisła kończy swój ponad 1000 kilometrowy bieg. © teich
Kolejne krajoznawcze pragnienie zostało spełnione. Choć byłem już w tym miejscu ale od strony Mikoszewa. Jednak tam blokada w poprzek betonowej główki nie pozwala na dojście do absolutnego końca. Od strony Świbna jest to jak najbardziej możliwe. Co ciekawe mieliśmy okazję przyjrzeć się baraszkującym fokom, a właściwiej to one przyglądały się nam z odległości nie większej niż 15 metrów. Chyba zostały już nauczone, że od ludzi można otrzymać jakiś kąsek. Wycof po kamiennej opasce lewego brzegu do miejsca z 3 fotki, a stąd już wygodną ścieżką przez las w okolice przyczółku promowego w Świbnie. przy okazji przepraszam za podpisy pod dwoma poniższymi zdjęciami, w obydwu wypadkach chodzi o Świbno nie o Sobieszewo, które jest w głębi wyspy.
Wiślana trasa rowerowa po stronie Sobieszewa © teich
Widok na przeprawę promową Sobieszewo -Mikoszewo © teich
Od Świbna aż po most na śluzie Przegalina i dalej aż po Cedry Małe prowadzi wygodna asfaltowa ścieżka rowerowa.. Myśmy skorzystali jedynie do mostu na śluzie a dalej ruszyliśmy lokalną drogą wzdłuż Martwej Wisły.
Wejście do śluzy Przegalina, w oddali widać początek odcinka przekopu. © teich
Wzdłuż Martwej Wisły © teich
Zakończenie rowerowej eskapady miało miejsce na parkingu przed hotelem Orle, wywodzącego swą nazwę od leśniczówki, a podobno również od miejsca gniazdowania bieików.
Niebieski szlak pieszy i niebieki szlak rowerowy przez las między leśniczówką Orle i przekopem Wisły © teich
A po bokach zielone wydmy © teich
Widok na końcowy odcinek przekopu Wisły, widoczna tabliczka kilometrażu z cyfrą 941, przedostatnia, ostatnia to 942 © teich
Od tego miejsca poruszaliśmy się pieszo prowadząc rowery po niezliczonych połaciach piasku, na którym licznie owocowały dzikie róże. Opłacało się gdyż po drodze odwiedziliśmy dwie wieże obserwacyjne, jednak nie mając pojęcia odnośnie ptaków, nawet po zaznajomieniu się z tablicami informacyjnymi, skoncentrowaliśmy się na chłonięciu dzikiej przyrody. Jak na polskie warunki naprawdę dzikiej. W pewnym miejscu piaskową ścieżkę przegradza szlaban z zakazem wstępu w trosce byśmy nie utonęli, jednak nikt tego nie przestrzegał, Nie dziwię się, skoro dwa lata podsycania atmosfery śmierci czającej się za każdym rogiem z powodu sars-covu stępiło całkowicie wiarę w prawdziwość zagrożęń.
Poszliśmy i my zostawiając zapięte rowery i ciążące nam w piasku buty.
Tu Wisła kończy swój ponad 1000 kilometrowy bieg. © teich
Kolejne krajoznawcze pragnienie zostało spełnione. Choć byłem już w tym miejscu ale od strony Mikoszewa. Jednak tam blokada w poprzek betonowej główki nie pozwala na dojście do absolutnego końca. Od strony Świbna jest to jak najbardziej możliwe. Co ciekawe mieliśmy okazję przyjrzeć się baraszkującym fokom, a właściwiej to one przyglądały się nam z odległości nie większej niż 15 metrów. Chyba zostały już nauczone, że od ludzi można otrzymać jakiś kąsek. Wycof po kamiennej opasce lewego brzegu do miejsca z 3 fotki, a stąd już wygodną ścieżką przez las w okolice przyczółku promowego w Świbnie. przy okazji przepraszam za podpisy pod dwoma poniższymi zdjęciami, w obydwu wypadkach chodzi o Świbno nie o Sobieszewo, które jest w głębi wyspy.
Wiślana trasa rowerowa po stronie Sobieszewa © teich
Widok na przeprawę promową Sobieszewo -Mikoszewo © teich
Od Świbna aż po most na śluzie Przegalina i dalej aż po Cedry Małe prowadzi wygodna asfaltowa ścieżka rowerowa.. Myśmy skorzystali jedynie do mostu na śluzie a dalej ruszyliśmy lokalną drogą wzdłuż Martwej Wisły.
Wejście do śluzy Przegalina, w oddali widać początek odcinka przekopu. © teich
Wzdłuż Martwej Wisły © teich
Zakończenie rowerowej eskapady miało miejsce na parkingu przed hotelem Orle, wywodzącego swą nazwę od leśniczówki, a podobno również od miejsca gniazdowania bieików.
- DST 25.00km
- Teren 7.00km
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Pożyczak
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 9 września 2022
Kategoria znasz li ten kraj
Płynie Wisła płynie po polskiej krainie - dokończenie etapu 2
Drugi etap był zaplanowany od Skoczowa przez Strumień, Goczałkowice, Grzawę, Brzeszcze do Oświęcimia.
Nagłe pogorszenie pogody spowodowało ,że utknąłem wtedy na ponad godzinę w Goczałkowicach, a niebo nie dawało nadziei na polepszenie warunków atmosferycznych. Z drugiego etapu zrobiła się zatem połówka.
W ostatnim tygodniu znów pojawiło się zlecenie, tym razem w Dąbrowie Górniczej na Tucznawie. Co miałem zaplanowane do zrobienia w dwa dni z wielkim poświęceniem zrobiłem w dzień i kilka porannych godzin piątku i dzięki temu wygospodarowany czas mogłem przeznaczyć na dokończenie tego co zacząłem w ostatnich dniach czerwca.
Pociągiem udałem się do Goczałkowic i stamtąd już pełen energii ruszyłem z biegiem Wisły.
Peron w Goczałkowicach tym razem wita mnie słońcem zza chmur. © teich
Z biegiem Wisły to może zbyt dużo powiedziane, bo w pewnym oddaleniu od niej, ale najbliższym punktem kontrolnym był kościół w Grzawie i nie chciało mi się przejeżdżać na prawy brzeg i jechać przez Czechowice, a głównie przez tereny przemysłowo kopalniane Czechowic, by potem szukać jakiegoś małego mostku by znów powrócić na lewy brzeg.
Dobrze się nie rozpędziłem gdy już byłem na rozstajach w Rudołtowicach, skąd pamiętałem by polną droga kierować się na Grzawę. Tuż za rozstajami widziałem ,że posila się grupa ze 20 kolarzy, przyszło mi do głowy by potwierdzić u nich dalszy przebieg trasy i okazało się ,że nic mi nie podpowiedzą, bo oni po polsku ani trochę. Ale łamanym angielskim dowiedziałem się ,że oni również jadą w tym samym kierunku ale do Krakowa. Podziękowałem jak umiałem za propozycję posilenia się i napicia i pojechałem pierwszy. Za kilkaset metrów okazało się ,że trzeba przypomnieć sobie pedałowanie po podjazdach by wjechać na wysoki brzeg pradoliny Wisły.
Na wojewódzkiej Pszczyna- Brzeszcze - Oświęcim powitał mnie spory ruch ciężarówek, kilka niestety wyprzedzało mnie z minimalnym odstępem i zrobiło mi się nieco cieplej, ale dosłownie po kilku minutach najpierw ujrzałem zabudowania OSP w Grzawie, a potem kierunkowskaz w bok pokazujący dojazd do drewnianego kościoła pw św. Jana Chrzciciela.
Po kilku fotkach pojechałem do gminy Miedźna by podbić książeczkę turystyczną, a tam miła pani powiedziała, że kilometr w bok jest kolejny kościół drewniany w Miedźnej kolejny kilometr w przód kolejny kościół drewniany pw. św. Barbary w Górze.. Słowa te zachęciły i zaciekawiły mnie na tyle, że musiałem wykorzystać okazję i obejrzeć obydwa. Co mnie miło zaskoczyło , obydwa kościoły miały otwarte wejście do kruchty i można było zobaczyć interesujące wnętrza.
Kościół pw. ścięcia św. Jana w Grzawie gm. Miedźna © teich
Kościół pw. św. Klemensa w Miedźnej © teich
Wnętrze kościoła w Miedźnej © teich
Kościół pw. św. Barbary w Górze gm. Miedżna © teich
Wnętrze kościoła pw. św Barbary w Górze, który pełni już chyba tylko funkcję kaplicy cmentarnej. © teich
Po obejrzeniu kościoła w Górze ruszyłem dalej, by za chwilę przekroczyć mostem na Wiśle (widzianej pierwszy raz tego dnia) granicę województwa śląskiego i małopolskiego.
Dalsza droga prowadziła przez Brzeszcze do Oświęcimia.
Wisła płynąca pod mostem łączącym Górę i Śląsk (lewy brzeg) oraz Brzeszcze już w Małopolsce. © teich
W Brzeszczach jeszcze rzut oka na kościół pw. św. Urbana oraz bokiem tamtejszej kopalni udałem się w planach przez Harmęże do Oświęcimia.
Kościół pw. św. Urbana w Brzeszczach © teich
Wnętrze kościoła pw. św. Urbana w Brzeszczach © teich
Wieża wyciągowa kopalni Brzeszcze © teich
Niestety remont przejazdu pod torami kolejowymi skierował mnie na objazd drogą wojewódzką bezpośrednio do Oświęcimia. Droga krótsza, ale to znów ten sam ruch ciężarówek i gęsty osobówek. Jak tylko była możliwość natychmiast zjechałem na ścieżkę rowerową i dalej już w kierunku obozów koncentracyjnych. Pomimo, że już po wakacjach to jednak bardzo wielu turystów chcących zobaczyć te miejsca ludzkich tragedii.
Tor dojazdowy do obozu w Brzezince. © teich
Nie oglądałem od środka. Byłem kiedyś na Majdanku i w Sztutowie, nie byłem aż tak ciekawy jak tutaj wyglądała najgorsza z możliwych twarz socjalistów niemieckich.
Spod Brzezinki pojechałem jeszcze na ujście Przemszy do Wisły czyli zerowy kilometr Wisły od którego liczy się jej bieg jako rzeki żeglownej. Tak więc po przejechaniu 107 kilometrów osiągnąłem punkt zerowy Wisły.
Dojechałem do kilometra zerowego Wisły, teraz już nadbrzeżne słupki będą mi pokazywać jak daleko odjechałem od ujścia Przemszy © teich
Wisła tuż po połączeniu z Przemszą , w oddali kominy zakładów chemicznych w Oświęcimiu Dworach © teich
Godzina nie była jeszcze późna i w głowie zaświtała myśl by pociągnąć jeszcze do Zatoru, szczególnie ,że przejeżdżałem przez miejsce gdzie zaczyna się małopolski odcinek Wiślanej Drogi Rowerowej, a to co widziałem zapowiadało superkomfortową jazdę. Choć z Oświęcimia do Zatoru jest 16 km, to wzdłuż meandrującej Wisły okazało się to coś ponad 20 kilometrów. Ale jazda stanowiła czystą przyjemność.
Początek Małopolskiej Wiślanej Trasy Rowerowej © teich
Taką ścieżką jedzie się podobno ( mam nadzieję to sprawdzić) aż po Szczuczyn © teich
Pod Zatorem przeprawiam się znów na drugi brzeg Wisły po moście nad śluzą Podolsze i dalej na rynek w Zatorze. Tam jeszcze fotki z kościołem pw. św. Jerzego w roli głównej oraz kilka fotek położonego tuż obok książęcego zamku.
Przed miejscowością Podolsze Wisła została przegrodzona jazem i elektrownią wodną Smolice, ruch statków jest możliwy przez śluzę i kanał po prawej stronie Wisły © teich
Wejście do śluzy Podolszyn od strony górnej wody © teich
Zator - kościół pw. świętych Wojciecha i Jerzego w głębi słabo widoczny na zdjęciu zamek książęcy © teich
A do Oświęcimia powrót drogą krajową 44, której również nie polecam ze względu na liczne samochody ciężarowe i brak asfaltowego pobocza..
Zakończenie w Oświęcimiu na przystanku autobusów do Tychów
Usatysfakcjonowanie tym etapem maksymalne. Tego mi trzeba było.
Przy okazji dopisania paru gmin okazało się , że wylądowałem na niechlubnym 666 miejscu w zestawieniu zdobywców gmin.
Po tej wycieczce wskoczyłem na niechlubne miejsce nr 666 w zestawieniu "Zaliczgmine" © teich
Nagłe pogorszenie pogody spowodowało ,że utknąłem wtedy na ponad godzinę w Goczałkowicach, a niebo nie dawało nadziei na polepszenie warunków atmosferycznych. Z drugiego etapu zrobiła się zatem połówka.
W ostatnim tygodniu znów pojawiło się zlecenie, tym razem w Dąbrowie Górniczej na Tucznawie. Co miałem zaplanowane do zrobienia w dwa dni z wielkim poświęceniem zrobiłem w dzień i kilka porannych godzin piątku i dzięki temu wygospodarowany czas mogłem przeznaczyć na dokończenie tego co zacząłem w ostatnich dniach czerwca.
Pociągiem udałem się do Goczałkowic i stamtąd już pełen energii ruszyłem z biegiem Wisły.
Peron w Goczałkowicach tym razem wita mnie słońcem zza chmur. © teich
Z biegiem Wisły to może zbyt dużo powiedziane, bo w pewnym oddaleniu od niej, ale najbliższym punktem kontrolnym był kościół w Grzawie i nie chciało mi się przejeżdżać na prawy brzeg i jechać przez Czechowice, a głównie przez tereny przemysłowo kopalniane Czechowic, by potem szukać jakiegoś małego mostku by znów powrócić na lewy brzeg.
Dobrze się nie rozpędziłem gdy już byłem na rozstajach w Rudołtowicach, skąd pamiętałem by polną droga kierować się na Grzawę. Tuż za rozstajami widziałem ,że posila się grupa ze 20 kolarzy, przyszło mi do głowy by potwierdzić u nich dalszy przebieg trasy i okazało się ,że nic mi nie podpowiedzą, bo oni po polsku ani trochę. Ale łamanym angielskim dowiedziałem się ,że oni również jadą w tym samym kierunku ale do Krakowa. Podziękowałem jak umiałem za propozycję posilenia się i napicia i pojechałem pierwszy. Za kilkaset metrów okazało się ,że trzeba przypomnieć sobie pedałowanie po podjazdach by wjechać na wysoki brzeg pradoliny Wisły.
Na wojewódzkiej Pszczyna- Brzeszcze - Oświęcim powitał mnie spory ruch ciężarówek, kilka niestety wyprzedzało mnie z minimalnym odstępem i zrobiło mi się nieco cieplej, ale dosłownie po kilku minutach najpierw ujrzałem zabudowania OSP w Grzawie, a potem kierunkowskaz w bok pokazujący dojazd do drewnianego kościoła pw św. Jana Chrzciciela.
Po kilku fotkach pojechałem do gminy Miedźna by podbić książeczkę turystyczną, a tam miła pani powiedziała, że kilometr w bok jest kolejny kościół drewniany w Miedźnej kolejny kilometr w przód kolejny kościół drewniany pw. św. Barbary w Górze.. Słowa te zachęciły i zaciekawiły mnie na tyle, że musiałem wykorzystać okazję i obejrzeć obydwa. Co mnie miło zaskoczyło , obydwa kościoły miały otwarte wejście do kruchty i można było zobaczyć interesujące wnętrza.
Kościół pw. ścięcia św. Jana w Grzawie gm. Miedźna © teich
Kościół pw. św. Klemensa w Miedźnej © teich
Wnętrze kościoła w Miedźnej © teich
Kościół pw. św. Barbary w Górze gm. Miedżna © teich
Wnętrze kościoła pw. św Barbary w Górze, który pełni już chyba tylko funkcję kaplicy cmentarnej. © teich
Po obejrzeniu kościoła w Górze ruszyłem dalej, by za chwilę przekroczyć mostem na Wiśle (widzianej pierwszy raz tego dnia) granicę województwa śląskiego i małopolskiego.
Dalsza droga prowadziła przez Brzeszcze do Oświęcimia.
Wisła płynąca pod mostem łączącym Górę i Śląsk (lewy brzeg) oraz Brzeszcze już w Małopolsce. © teich
W Brzeszczach jeszcze rzut oka na kościół pw. św. Urbana oraz bokiem tamtejszej kopalni udałem się w planach przez Harmęże do Oświęcimia.
Kościół pw. św. Urbana w Brzeszczach © teich
Wnętrze kościoła pw. św. Urbana w Brzeszczach © teich
Wieża wyciągowa kopalni Brzeszcze © teich
Niestety remont przejazdu pod torami kolejowymi skierował mnie na objazd drogą wojewódzką bezpośrednio do Oświęcimia. Droga krótsza, ale to znów ten sam ruch ciężarówek i gęsty osobówek. Jak tylko była możliwość natychmiast zjechałem na ścieżkę rowerową i dalej już w kierunku obozów koncentracyjnych. Pomimo, że już po wakacjach to jednak bardzo wielu turystów chcących zobaczyć te miejsca ludzkich tragedii.
Tor dojazdowy do obozu w Brzezince. © teich
Nie oglądałem od środka. Byłem kiedyś na Majdanku i w Sztutowie, nie byłem aż tak ciekawy jak tutaj wyglądała najgorsza z możliwych twarz socjalistów niemieckich.
Spod Brzezinki pojechałem jeszcze na ujście Przemszy do Wisły czyli zerowy kilometr Wisły od którego liczy się jej bieg jako rzeki żeglownej. Tak więc po przejechaniu 107 kilometrów osiągnąłem punkt zerowy Wisły.
Dojechałem do kilometra zerowego Wisły, teraz już nadbrzeżne słupki będą mi pokazywać jak daleko odjechałem od ujścia Przemszy © teich
Wisła tuż po połączeniu z Przemszą , w oddali kominy zakładów chemicznych w Oświęcimiu Dworach © teich
Godzina nie była jeszcze późna i w głowie zaświtała myśl by pociągnąć jeszcze do Zatoru, szczególnie ,że przejeżdżałem przez miejsce gdzie zaczyna się małopolski odcinek Wiślanej Drogi Rowerowej, a to co widziałem zapowiadało superkomfortową jazdę. Choć z Oświęcimia do Zatoru jest 16 km, to wzdłuż meandrującej Wisły okazało się to coś ponad 20 kilometrów. Ale jazda stanowiła czystą przyjemność.
Początek Małopolskiej Wiślanej Trasy Rowerowej © teich
Taką ścieżką jedzie się podobno ( mam nadzieję to sprawdzić) aż po Szczuczyn © teich
Pod Zatorem przeprawiam się znów na drugi brzeg Wisły po moście nad śluzą Podolsze i dalej na rynek w Zatorze. Tam jeszcze fotki z kościołem pw. św. Jerzego w roli głównej oraz kilka fotek położonego tuż obok książęcego zamku.
Przed miejscowością Podolsze Wisła została przegrodzona jazem i elektrownią wodną Smolice, ruch statków jest możliwy przez śluzę i kanał po prawej stronie Wisły © teich
Wejście do śluzy Podolszyn od strony górnej wody © teich
Zator - kościół pw. świętych Wojciecha i Jerzego w głębi słabo widoczny na zdjęciu zamek książęcy © teich
A do Oświęcimia powrót drogą krajową 44, której również nie polecam ze względu na liczne samochody ciężarowe i brak asfaltowego pobocza..
Zakończenie w Oświęcimiu na przystanku autobusów do Tychów
Usatysfakcjonowanie tym etapem maksymalne. Tego mi trzeba było.
Przy okazji dopisania paru gmin okazało się , że wylądowałem na niechlubnym 666 miejscu w zestawieniu zdobywców gmin.
Po tej wycieczce wskoczyłem na niechlubne miejsce nr 666 w zestawieniu "Zaliczgmine" © teich
- DST 75.30km
- Teren 1.00km
- Czas 04:12
- VAVG 17.93km/h
- Temperatura 23.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 1 września 2022
Kategoria wwsW, znasz li ten kraj
Odpracowo - parki Warszawy
Jakoś tak , coś mi szeptało w tyle głowy ,że to chyba ostatni możliwość przejechania się w miarę komfortowo ( znaczy jeszcze za widnego i jeszcze w znośnej temperaturze i jeszcze bez nadmiaru wilgoci) po Warszawie by dopisać kilka kolejnych zbiorników wodnych. Aż tak bardzo nie byłem zmotywowany by wracać przez Bielany, w zastępstwie wybrałem kilka parków w Śródmieściu, w których stawy są elementami kształtowania krajobrazu. Na pierwszy ogień poszedł park Kazimierzowski, o którym kiedyś czytałem ,że jest tam niewielkie oczko wodne. Wybór o tyle łatwy, że z Wilanowa prowadzi długa, jasna prosta, szeroka jak morze trasa rowerowa. I choć z zapisków wiedziałem ,że w okolicy Mostu Poniatowskiego jest jakaś nie odwiedzona przeze mnie tablica Tchorka i choć się rozglądałem na lewo i prawo, to dalej jej nie odkryłem. Trzeba chyba wybrać się specjalnie , a nie przy okazji. W okolicach Mostu Świętokrzyskiego wbiłem się w ulice Topiel, by po kilkudziesięciu metrach dojechać do niewielkiego stawiku, czy może raczej oczka wodnego w Parku Kazimierzowskim.
Oczko wodne w Parku Kazimierzowskim © teich
Tak mnie uciszyło ,że stawik jest od strony, od której dojechałem, że zapomniałem przejechać się wielce znaczącą historycznie dla cyklistów uliczką Dynasy. Zamiast Dynasów pojechałem na kryterium karowej by tamtędy przebić się na Trakt Królewski i dalej do Ogrodu Saskiego, oczywiście przez główną płaszczyznę Placu Saskiego z małym zdjęciem świeżych wieńców złożonych na Grobie Nieznanego Żołnierza.
Widok z Placu Piłsudskiego na warszawskie city © teich
Grób nieznanego żołnierza w 83 rocznicę wybuchu wojny © teich
Świeże wieńce złożone na grobie nieznanego żołnierza © teich
Stąd już kilkadziesiąt metrów do Stawu Saskiego, kolejnej wody do mojej kolekcji.
Staw w Parku Saskim z budynkiem wodozbioru na sztucznym wzgórzu © teich
W tej samej okolicy zaplanowane miałem również odwiedzenie kościoła świętego Antoniego Padewskiego, którego brakowało mi do kolekcji kościołów dekanatu śródmiejskiego. Na jego zwiedzenie poświęciłem kilka minut, choć sam kościół jest na tyle bogaty w sztukę sakralną ,że konieczne będzie powtórne jego odwiedzenie.
Widok na błękitny wieżowiec z placu przed kościołem na Senatorskiej © teich
Kościół pw. św. Antoniego Padewskiego przy Senatorskiej © teich
Ołtarz główny w kościele św. Antoniego Padewskiego na Senatorskiej © teich
Z Senatorskiej kilkadziesiąt metrów do Reduty Banku Polskiego i dalej w osi Bielańskiej przekroczyłem Aleję Solidarności kierując się Starymi Nalewkami do głównego wejścia do Ogrodu Krasińskich , w którym również znajduje się bardzo krajobrazowy staw.
Reduta Bank Polski przy Bielańskiej © teich
Relikty Powstania Warszawskiego wkomponowane w nowy gmach biurowca Senator © teich
Relikt kiedyś jednej z ważniejszych ulic Warszawy, Starych Nalewek © teich
Ogród Krsińskich © teich
Niewielki ciek wodny zasilający staw w Ogrodzie Krasińskich © teich
Powrót Marszałkowską, Poznańską, Lwowską, Polną Wiśniową i Kazimierzowską do Puławskiej , którą to już prosto , najkrótszą drogą do domu.
Jedna z kolejnych tablic Karola Tchorka- tym razem u zbiegu Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej © teich
Oczko wodne w Parku Kazimierzowskim © teich
Tak mnie uciszyło ,że stawik jest od strony, od której dojechałem, że zapomniałem przejechać się wielce znaczącą historycznie dla cyklistów uliczką Dynasy. Zamiast Dynasów pojechałem na kryterium karowej by tamtędy przebić się na Trakt Królewski i dalej do Ogrodu Saskiego, oczywiście przez główną płaszczyznę Placu Saskiego z małym zdjęciem świeżych wieńców złożonych na Grobie Nieznanego Żołnierza.
Widok z Placu Piłsudskiego na warszawskie city © teich
Grób nieznanego żołnierza w 83 rocznicę wybuchu wojny © teich
Świeże wieńce złożone na grobie nieznanego żołnierza © teich
Stąd już kilkadziesiąt metrów do Stawu Saskiego, kolejnej wody do mojej kolekcji.
Staw w Parku Saskim z budynkiem wodozbioru na sztucznym wzgórzu © teich
W tej samej okolicy zaplanowane miałem również odwiedzenie kościoła świętego Antoniego Padewskiego, którego brakowało mi do kolekcji kościołów dekanatu śródmiejskiego. Na jego zwiedzenie poświęciłem kilka minut, choć sam kościół jest na tyle bogaty w sztukę sakralną ,że konieczne będzie powtórne jego odwiedzenie.
Widok na błękitny wieżowiec z placu przed kościołem na Senatorskiej © teich
Kościół pw. św. Antoniego Padewskiego przy Senatorskiej © teich
Ołtarz główny w kościele św. Antoniego Padewskiego na Senatorskiej © teich
Z Senatorskiej kilkadziesiąt metrów do Reduty Banku Polskiego i dalej w osi Bielańskiej przekroczyłem Aleję Solidarności kierując się Starymi Nalewkami do głównego wejścia do Ogrodu Krasińskich , w którym również znajduje się bardzo krajobrazowy staw.
Reduta Bank Polski przy Bielańskiej © teich
Relikty Powstania Warszawskiego wkomponowane w nowy gmach biurowca Senator © teich
Relikt kiedyś jednej z ważniejszych ulic Warszawy, Starych Nalewek © teich
Ogród Krsińskich © teich
Niewielki ciek wodny zasilający staw w Ogrodzie Krasińskich © teich
Powrót Marszałkowską, Poznańską, Lwowską, Polną Wiśniową i Kazimierzowską do Puławskiej , którą to już prosto , najkrótszą drogą do domu.
Jedna z kolejnych tablic Karola Tchorka- tym razem u zbiegu Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej © teich
- DST 52.50km
- Czas 03:05
- VAVG 17.03km/h
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 31 sierpnia 2022
Kategoria wwsW, znasz li ten kraj
Do i odpracowo z wizytą w Parku Ujazdowskim
Miałem zrobić większa pętelkę po stawy, glinianki, jeziora i fosy na Żoliborzu i Bielanach. Pół godziny przed wyjazdem okazało się, że mam być w domu bez nadmiernej zwłoki. Czyli z taka malutką zwłoką , która pozwoliła chociaż na podjechanie do najbliższego jeszcze nie odwiedzanego stawu parkowego czyli do Stawu Ujazdowskiego. W porównaniu z sąsiednimi Łazienkami tu dużo spokojniej jeśli chodzi o spacerowiczów, natomiast ruch uliczny znacznie głośniejszy. W centralnym wejściu do parku posadowiony jest pomnik poświęcony Ignacemu Paderewskiemu, który nobliwie, siedząc na fotelu wita wszystkich wchodzących, a gdy tych zabraknie z nostalgią patrzy na Aleję Róż. Przy okazji cofnąłem się jeszcze do ambasady Węgier by odnaleźć kolejną tablice Tchorka, słabo widoczną , gdyż mieści się na elewacji budynku , a bezpośredni widok zasłaniają rosnące przy ogrodzeniu tuje.
Staw w Parku Ujazdowskim © teich
Pomnik Ignacego Paderewskiego w Parku Ujazdowskim. Pianista przez otwartą bramę ma wgląd w Aleję Róż. © teich
Staw w Parku Ujazdowskim © teich
Pomnik Ignacego Paderewskiego w Parku Ujazdowskim. Pianista przez otwartą bramę ma wgląd w Aleję Róż. © teich
- DST 70.10km
- Czas 03:18
- VAVG 21.24km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Basso
- Aktywność Jazda na rowerze